Rozdział 47. Ostatni kawał na początek roku.

6.5K 577 18
                                    

Przyspieszone bicie serca, mokre dłonie, niepewność czy wszystko się uda. James Potter uwielbiał uczucie towarzyszące realizacji każdego kawału. Ktoś mógłby pomyśleć, że po tylu latach te uczucia przeminą ale tak się nie stało. Nie ważne czy był to pierwszy, drugi czy piętnasty dowcip. Wszystko przeżywał tak samo. 

Zerknął na idącego obok niego, uśmiechniętego Syriusza. Niemal zawsze działali razem. Remus lub Peter czasami odpuszczali kawały, ale oni nigdy. Gdzie był jeden tam drugi. Bywało, że Rogacz zastanawiał się co by było gdyby nie znaleźli się w jednym przedziale. Gdyby zgodnie z tradycją Blacków, Łapa trafił do Slytherinu. Jego szkolne lata zapewne minęłyby pod znakiem sportu i niczego więcej.

 Zatrzymali się przed obrazem będącym wejściem do kuchni, Syriusz wyciągnął rękę i połaskotał gruszkę. Kiedy znaleźli się w środku jak na zawołanie otoczyła ich gromada Skrzatów.

 - Co Panowie sobie dziś życzą? - zaskrzeczał jeden kłaniając się nisko. 

- Dziś mamy do was prośbę. - zaczął mówić James kucając aby znaleźć się na poziomie stworzeń. Wyciągnął z kieszeni dwie fiolki z eliksirem przygotowanym przez Lily. Łapa również wyciągnął identyczne dwie. - Chcemy abyście dodały po kilka kropel tego płynu do potraw. Najlepiej do soku, może do zapiekanki, spaghetti.

 - Ale czy profesor Dumbledore sir nie będzie zły? - zapytał jeden z nich a reszta pokiwała głowami. 

- Masz moje słowo, że nie będzie. - obiecał Black uśmiechając się. - To jak, możemy na was liczyć? Skrzaty przez chwilę mamrotały między sobą, ale zgodziły się pomóc.

 Gryfoni patrzyli jak małe postacie znikają z ich fiolkami między stołami. 

- Czyli pierwszy etap planu zrealizowany. - powiedział Syriusz mrugając do przyjaciela.

 ~*~

Lily siedziała jak na szpilkach przy stole w Wielkiej Sali. Chłopcy byli po obu jej stronach, co jakiś czas rzucając jakiś głupi komentarz. Remus starał się uczestniczyć w rozmowie, ale jego wzrok zbyt często wędrował do siedzącej niedaleko Dorcas. 

Wielka Sala powoli się zapełniała, rudowłosa gryfonka zaczęła jeść swoją sałatkę, obserwując kątem oka co dzieje się przy innych stołach. Już po pierwszych minutach dało się słyszeć piski, krzyki i przekleństwa od strony wszystkich czterech stołów. Evans zasłoniła usta dłonią kiedy zobaczyła kilkoro jej znajomych w neonowych kolorach włosów. Syriusz zerknął na stół prezydialny, gdzie profesor McGonagall ze zmarszczonymi brwiami wpatrywała się swoich uczniów i podjął szybką decyzję.

Ktoś musi cierpieć żeby nie ponieśli kary. Nalał sobie soku pomarańczowego i uniósł puchar w kierunku Jamesa. Okularnik otworzył lekko usta i już po chwili chichotał, kiedy na głowie jego przyjaciela pojawiły się jasno zielone kosmyki. Lily też nie wytrzymała i zaczęła się śmiać. Black nie wypadając ze swojej roli zerwał się z miejsca. 

- Kto to zrobił!? - krzyknął na głos rozglądając się po Wielkiej Sali, gdzie nagle zapadła cisza. - Przyznaj się nędzny amatorze! 

Tego już było za dużo nawet dla Jamesa, który ściągnął okulary i przyłożył dłoń do oczu z których popłynęły łzy śmiechu. Uwagę od Syriusza odwrócił pisk przy stole Slytherinu. Wzrok większości od razu przeniósł się w tamtą stronę. Emmet Mulciber siedział jak sparaliżowany, jego szata zmieniła się w biały kombinezon z szerokimi rękawami i nogawkami. Jednak nie tylko jego ubranie uległo zmianie. Młodszy z Blacków - Regulus mógł cieszyć się śniadaniem w obcisłych spodniach i koszuli w kwiaty, rozpiętej do połowy. Kilku młodszych Ślizgonów zostało obdarowanych równie kolorowymi kreacjami. Lily starała się jak mogła żeby powstrzymać śmiech, jednak inni nic sobie z tego nie robili i otwarcie żartowali ze strojów Ślizgonów. 

Jednak to nie był jeszcze koniec. Peter korzystając z zamieszania przytknął do ust metalowy gwizdek i w niego dmuchnął, Remus skrzywił się słysząc przenikliwy dźwięk, jednak nikt inny nie zwrócił na niego uwagi. Przez uchylone drzwi do Wielkiej Sali zaczęły napływać koty. Małe i duże. Czarne, białe prążkowane i brązowe. Evans zamrugała zdziwiona. Okej. O tym aspekcie planu nie wiedziała. Zwierzęta zaczęły zachowywać się bardzo dziwnie. Jedna łasiły się do nóg. Inne wskakiwały na stoły wyjadając i wypijając to co znalazły na swojej drodze, a jeszcze inne syczały na siebie, albo wszystko ignorowały. 

- Cisza! - krzyknęła profesor McGonagall magicznie wzmocnionym głosem. - Wszyscy do swoich Pokoi Wspólnych. Teraz. 

- Ale co z moimi włosami? - zapytał płaczliwie Syriusz biorąc w dwa palca kolorowy kosmyk. Kobieta rzuciła mu zimne spojrzenie, na widok którego Łapa odwrócił się i ruszył w kierunku drzwi. Kiedy wszyscy znaleźli się przed salą czterej chłopcy przybili sobie piątki. 

~*~

- To teraz się tłumaczcie. - powiedziała Lily kiedy siedzieli w Pokoju Wspólnym. Chłopcy uśmiechnęli się do siebie w bardzo znaczący sposób 

- A co chcesz wiedzieć? - zapytał Łapa przeczesując dłonią jasno zielone włosy. 

- Dlaczego dałeś pofarbować sobie włosy? - wtrąciła się Dorcas, przysiadając obok Lily. Niemal od razu wzrok Remusa spoczął na dziewczynie, która starała się go ignorować.

 - To było spontaniczne. - wyjaśnił chłopak. - Widziałem minę McGonagall i już chciała na nas krzyczeć, więc postanowiłem się poświęcić. Przecież sobie dowcipu bym nie zrobił! 

Wszyscy którzy słyszeli tą wypowiedź roześmiali się.

 - A jak zrobiliście tą zamianę strojów u Ślizgonów? - zainteresowała się tym razem Laura, a Lily pokiwała głową na znak że też chce wiedzieć. Wiedziała o udziale Olivii, ale ktoś jeszcze musiał maczać w tym palce.

- Pamiętacie jak odbywał się ten trening gdzie nasi grali z wężami, a potem wszystko skończyło się szlabanem? - odezwał się Remus. - Wtedy szliśmy z chłopakami, bez Jamesa i zaczepił nas taki młodszy Ślizgon, zaproponował uczciwą wymianę. 

- My pomogliśmy się zemścić na jednym chłopaku... - do rozmowy dołączył Peter. - A on nam dał dostęp do dormitoriów Ślizgonów. 

Evans rozchyliła lekko usta. 

- I ten chłopak sam wystawił swoich domowników? - zdziwiła się. 

Myślała, że kto jak kto ale uczniowie Slytherinu trzymają się zawsze razem.

 - Coś za coś. - powiedział Syriusz. - Tacy są w większości Ślizgoni, zrób coś dla mnie a ja Tobie też pomogę.

 Lily już chciała się znowu odezwać, ale w dziurze pod portretem ukazała się opiekunka Gryffindoru i w całym pokoju zapadła cisza.


Jest rozdział!I w końcu wyjaśniłam o co chodziło temu młodszemu Ślizgonowi :D Kolejny rozdział.. postaram się wstawić koło środy :*


Sekrety Huncwotów ( The secrets of the Marauders)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz