16

4K 235 53
                                    

Poniedziałek rano. Powoli zaczęłam zwlekać się z łóżka i leniwym krokiem skierowałam się w stronę łazienki.

Po porannych czynnościach opuściłam swoje królestwo i poszłam do kuchni. Mamy i Charliego dzisiaj w domu ma nie być do około 18 bo pojechali do babci. Szczęście dla mnie, chociaż dzisiaj nikt się na mnie nie będzie wyżywał.

Gdy zostało mi 20 minut do lekcji wyszłam z domu i zakluczyłam drzwi. Włożyłam słuchawki do uszu i dość szybkim krokiem ruszyłam w stronę szkoły. W uszach rozbrzmiewały mi słowa piosenki 'I need you, I need you, I need you right now... You I need you right now... So don't let me, don't let, don't let me down...'¹

- Cholera jasna! - krzyknęłam przeraźliwie gdy ktoś na mnie wpadł i przewrócił.

- Jeju nic Ci nie jest? - spytał ktoś obok mnie.

Głos należał do chłopaka. Gdy podniosłam wzrok na jego osobę ujrzałam lekko umięśnionego bruneta z błękitnymi oczami. Świetnie...

- Nie. Nic mi nie jest. - odparłam dość chłodno, za co skarciłam się w myślach.

- Oh... Okej. - spuścił głowę, a ja zaczęłam wstawać z ziemi. - Daj! Pomogę Ci. - wyskoczył z propozycją.

Podał mi rękę, a ja podziękowałam za pomoc, aczkolwiek z niej nie skorzystałam.

- Przepraszam... - kolejny raz spuścił wzrok, wpatrywał się w swoje buty i nerwowo kopał jakiś mały kamyczek.

Poczułam się strasznie głupio. Miałam poczucie winy, że tak potraktowałam tego chłopaka. Chciał mi pomóc, a ja zachowałam się wobec niego tak okropnie. Widać po kim odziedziczyłam cechy...

- Jestem Rosie. - przedstawiłam się, wystawiłam rękę przed siebie i uśmiechnęłam się do niego ciepło.

Gdy brunet to zobaczył momentalnie poprawił mu się humor i uścisnął moją dłoń.

- Jacob. - odwzajemnił uśmiech. - Umm, chodzisz tu może do szkoły? - ręką wskazał na duży budynek, dwie przecznice dalej.

- Tak. - odpowiedziałam.

- Na serio? - w jego głosie można było rozpoznać "podekscytowanie"? Tak to chyba dobre słowo.

- Tak. - zaśmiałam się cicho.

- To super, bo ja również. To znaczy dopiero dzisiaj zaczynam. Nie jestem stąd. - uniósł kącik ust i podrapał się po karku.

Odblokowałam telefon i spojrzałam na godzinę, 07:55. Cholera...

- W rakim razie jeśli Ty też będziesz chodził tu do szkoły to może do niej już pójdziemy? - spytałam lekko rozbawiona - Za chwilę się spóźnie... - jęknęłam.

- Oh, T-TAK! Oczywiście! - poderwał się.

Całe 3 minuty drogi, razem z Jacobem rozmawialiśmy o głupotach. Dosłownie. Na przykład czy nie uważam, że smerfy powinny być zielone, śmiesznie by wyglądały jako takie małe ogry. Albo czy wolała bym zjeść zgniłe jajko czy żywego pająką. Wydaje sie naprawdę w porządku.

Dowiedziałam się też, że jest ze Szwecji, a przeprowadził się ponieważ jego rodzice, cytuje: "Nie potrafią usiedzieć w jednym miejscu. Co roku lub co parę lat muszę sie wyprowadzać... To już się stało męczące i nudne.". Urodził się 23 kwietnia tego samego roku co ja i ma starszego o dwa lata brata, z którym sie ponoć nie lubią. Teraz jak sie nad tym zastanawiam, to śmiesznie by było gdybyśmy chodzili razem do klasy. Miałabym chociaż kogoś z kim mogłabym normalnie pogadać na przerwach lub lekcjach.

Kiedy dotarliśmy do szkoły pożegnałam się z Jacobem i ruszyłam pod klasę. Jakieś parę sekund później przyszedł nauczyciel i otworzył nam sale. Z racji tego, że mieliśmy godzinę wychowawczą to mogliśmy zająć sie sobą. Ale nie dzisiaj...

- Klaso! Usiądźcie na swoje miejsca! - podniósł głos pan Blanco.

Cała klasa momentalnie ucichła i zajęła swoje miejsca.

- Dzisiaj w naszym gronie, zawitamy nowego ucznia! - odparł dość głośno. Widać po nim, że był nieco radosny.

Nagle drzwi sie otworzyły, a zwrok wszystkich uczniów padł na osobę, która weszła właśnie do sali. Ta sama sylwetka. Ten sam uśmiech. Te same oczy.

To on...

¹ - piosenka "The Chainsmokers - Don't let me down"

-*-

KIK Crush || L.D //edytowane\\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz