Dzień trzynasty

4.2K 263 22
                                    

Nie wiem co stało się z moimi rodzicami, ale pozwolili mi nie chodzić do szkoły już do końca tygodnia. I tak miałam zamiar zrobić sobie wolne. Wagary nie są niczym złym, prawda?
Miałyśmy dzisiaj z Hailee kupić zaopatrzenie na imprezę. Dziewczyna oczywiście otrzymała dość pokaźną sumę pieniędzy na swoją kartę kredytową. Mi tata też wcisnął trochę więcej niż zwykle. Mimo, że nie chciałam przyjąć jego pieniędzy to on i tak się uparł.

-Tato, potrafię sobie uskładać pieniądze - odparłam lekko zirytowana. To naprawdę żenujące brać od nich pieniądze, kiedy pod moim łóżkiem znajdują się już tysiące.

-Przestań już mówić. Masz uzbierane pieniądze, wiem, ale zachowaj je na jakąś szczególną okazję. Nie wiem, ślub? Mieszkanie? - zaśmiał się ciepło i włożył mi w dłoń plik banknotów.

-Nie sądzę, bym brała ślub z mężczyzną - powiedziałam cicho. Mamy nie było w pobliżu, więc mogłam się przyznać kim tak naprawdę jestem.

-Teraz tak mówisz. Z kobietą nigdy byś tego nie zrobiła - powiedział i wrócił do kuchni. Wzruszyłam ramionami i założyłam czarne trampki, a następnie wyszłam z domu. Na poboczu stał już samochód ojca Hailee, dlatego wyszłam z podwórka i wsiadłam do środka.

-Dzień dobry - powiedziałam do jej taty. - Cześć Hails. - Uśmiechnęłam się do przyjaciółki i zapięłam pasy.

-Możemy już jechać? - zapytał, a my przytaknęłyśmy.

Hailee rozmawiała całą drogę z ojcem, ja przeglądałam tumblr'a, a w tle leciała jedna z piosenek The 1975. Po dwudziestu minutach dojechaliśmy do centrum handlowego i wjechaliśmy na parking podziemny.
Z parkingu można było przejść od razu do hurtowni, która również znajdowała się pod ziemią. Przyjechaliśmy tu głównie dlatego, żeby kupić ozdoby.

-Ja pójdę kupić nowe buty, a wy zajmijcie się swoimi sprawami - powiedział z uśmiechem ojciec Hailee i poszedł w stronę windy.

-Masz jakąś listę? - zapytałam.

-Tak, wszystko zapisałam w telefonie. - Hailee się uśmiechnęła.

Wyszłyśmy z parkingu i znalazłyśmy się na małym korytarzu, na którego końcu znajdowały się drzwi do hurtowni. Kiedy do niej weszłyśmy, wzięłyśmy wózek na zakupy i zaczęłyśmy chodzić wzdłuż każdej półki. Hailee wrzucała do wózka masę balonów, serpentyn, kolorowych lampek, świeczki na tort, serwetki, plastikowe talerzyki, kubki i sztućce oraz inne pierdoły, które w końcu i tak wyrzuci. Czy osiemnaste urodziny muszą być tak ważne i hucznie obchodzone? Pieniądze tak naprawdę wyrzucone w błoto. Dlatego ja postanowiłam nie robić nie wiadomo jak wielkiej imprezy.

-O czym myślisz? - zapytała blondynka, patrząc na mnie.

-O szkole - skłamałam. Przecież nie mogę jej powiedzieć, co tak naprawdę myślę o tym jej durnym pomyśle. Oczywiście, jeszcze miesiąc temu chciałam zrobić takie samo przyjęcie, ale teraz?

-Jutro idziesz?

-Rodzice pozwolili mi zostać, więc możliwe, że nie. - Wzruszyłam ramionami i zaczęłam przeglądać zawartość wózka. Tak jak mówiłam, nic, co przyda się na dłuższy czas.

-Ale pomożesz mi udekorować dom? To znaczy, wiesz... Rodzice wyjeżdżają dzisiaj wieczorem w góry. W sumie to mogłabyś zostać na noc - powiedziała cicho.

-Zobaczę jeszcze, okey? - Hailee kiwnęła głową i poszła dalej, jakby obrażona. Co za dziewczyna! Niech się wreszcie zdecyduje, czego chce.

~~*~~

-Alkohol i wszystko potrzebne na przekąski kupione. Chipsy i napoje też. Dekoracje... - Hailee przeglądała listę i zastanawiała się, czego jeszcze nie ma.

-Moim zdaniem jest tutaj wszystko - odparłam, patrząc na zawartość bagażnika.

-Może masz rację - westchnęła.

-Jeśli czegoś zapomniałaś to zawsze można dokupić jutro - wtrącił się jej ojciec. Wyglądał na trochę zdenerwowanego, nie wiem czy przez to, że musiał czekać na nas pięć godzin, ale bardzo możliwe.

-Co jest, tato? - zapytała Hailee. Postanowiłam się nie wtrącać w ich kłótnię i odeszłam kawałek dalej, udając, że muszę zadzwonić.

-Nic, musimy już jechać. Zawołaj Jane, pospieszcie się! - Prawie krzyczał. Trochę się przeraziłam, straciłam ochotę na szybką jazdę samochodem. Wolałam wrócić do domu pieszo.

-Jane, jedziesz? - zapytała Hailee.

-Przepraszam, ale tata ma mnie odebrać, bo chce coś kupić dla mamy. Wiesz, zbliża się rocznica ślubu i tak dalej. - Ponownie ją okłamałam, Boże! Wymusiłam dodatkowo uśmiech, bojąc się, że przyjaciółka mi nie uwierzy.

-Okey, to do zobaczenia - odparła smutno i wsiadła do samochodu, który po chwili szybko odjechał, znikając z mojego pola widzenia.
Trochę się wkopałam, ale dam radę. Pójdę do galerii, dokupię coś do jej prezentu i postaram się namówić tatę, żeby po mnie przyjechał. Tak, to jeden z lepszych pomysłów, jakie miałam aktualnie w głowie.

I like girlsWhere stories live. Discover now