10.

2.9K 198 250
                                    

Kiedy otworzył sklejone oczy od razu dopadła go wczorajsza chandra. Czuł się okropnie, od płaczu bolała go głowa, a oczy szczypały i nabiegły krwią. Usta miał spękane od ciągłego ich szarpania, mięśnie ramion uporczywie pulsowały, kiedy podjął próbę wstania. Czuł się po prostu brudny po pocałunku z Niallem i był zagubiony. Potrzebował kogoś, kto weźmie go za rękę i powie mu, co ma robić, ponieważ on sam nie mógł nawet o tym myśleć. Nie chciał kończyć przyjaźni z blondynem, jednocześnie będąc zbyt bardzo zlęknionym, że ich pocałunek mógłby kiedykolwiek się powtórzyć lub że będzie po prostu dalej posyłał Niallowi znaki, które on błędnie zinterpretuje. Nie chciał takiej przyjaźni - toksycznej, w której oboje zaczną się po pewnym czasie dusić, ponieważ prawda była taka, że Harry nie był w stanie nigdy pokochać Nialla bardziej, niż brat kocha brata, a Niall nie może zawsze kochać Harry'ego. Wolał nie wiedzieć, był tego pewien.

W kuchni krzątał się Louis. Jego małe, bose stopy stąpały po białych kafelkach, kiedy przygotowywał kawę, której aromat unosił się w powietrzu. Harry uwielbiał kawę, mógłby mieć perfumy o takim zapachu.

- Myślałem, że będziesz spał dłużej. - Louis nie musiał nawet się odwracać by wiedzieć, że Harry jest w pomieszczeniu. Uśmiechnął się smutno pod nosem, ponieważ wczoraj Harry bardzo cierpiał i Louis nie był w stanie mu pomóc. Ba, on nawet nie wiedział dlaczego Harry był smutny i przyjechał do niego z walizką pełną swoich ubrań. - Wczoraj dużo płakałeś.

Harry zawstydził się, bo tak, wyszedł przed Louisem na beksę, ponownie. Nie chciał, by starszy chłopak myślał o nim w ten sposób, ponieważ Harry był silny emocjonalnie. Na ogół. I kiedy tak o tym myślał, o tym, że być może teraz Louis już nigdy nie potraktuje go jak prawdziwego faceta, ponieważ Harry wczoraj płakał jak niemowlak, rumieniec wstąpił na jego twarz.

Odchrząknął, jego poranny głos nigdy nie był dobry. - Przepraszam. Za to, że się pojawiłem i trochę namieszałem?

Niższy mężczyzna parsknął i podał Harry'emu filiżankę espresso, a swoją latte macchiato odłożył na bok. Louis miał ekspres do kawy, który bardzo podobał się Harry'emu, ponieważ był wygodny. Gdyby tylko go miał, mógłby mieć swoje ulubione kawy o każdej porze dnia i nocy, zamiast chodzenia po nie do kawiarni. Chociaż miała prawdziwą atmosferę kawoszy, nie było miło czekać na mały kubek przez piętnaście minut między zajęciami.

- Oh, namieszałeś, Harry. - odpowiedział, unosząc kącik ust do góry i przeczesując swoją poranną fryzurę rękami. Nie zdążył jeszcze jej ułożyć i cóż, nie wyglądał najlepiej rano, tak uważał. Jego oddech nadal był nieświeży i próbował nie chuchnąć Harry'emu nim w twarz, ponieważ to byłoby zabójstwo. W dodatku ubrania miał brudne, ponieważ w nocy nie potrafił spać i poszedł po lody, co skończyło się ogromną plamą na jego białej koszulce, w której zwykł sypiać. Czuł się zażenowany, kiedy musiał odwrócić się w stronę rozmówcy. - Namieszałeś w mojej głowie.

- Przepraszam. - powtórzył, robiąc wielkie oczy, kiedy espresso podrażniła jego gardło. Uchylił usta i zaczął machać dłonią przed swoją twarzą, ponieważ nikt nie ostrzegł go, że jego kawa będzie aż tak gorąca. I naraz miał ochotę zaśmiać się z siebie, ponieważ pomyślał, że ktoś oprócz jego kawy w tej kuchni jest także gorący. - Pewnie nie powinienem przychodzić tutaj nocować. Byłeś po prostu pierwszą osobą, która wpadła mi do głowy. Masz mieszkanie i teoretycznie brak współlokatorów, więc po prostu przyszedłem.

Szatyn pokiwał głową, stukając swoimi paznokciami o stół, o który Harry się opierał. Marszczył nos, gdy myślał i Harry uważał to za swego rodzaju słodkie. Louis zagapił się przed siebie, myśląc. Przez jego umysł przeszło tornado i naprawdę martwił się o krętowłosego mężczyznę. Nie chciał, by cokolwiek go trapiło i sprawiało, że będzie ponownie płakał. Nie chciał się do tego przyznać ale obawiał się, że to on może być sprawcą jego złego samopoczucia wczoraj.

Hi! (Larry Stylinson)Where stories live. Discover now