2

883 73 13
                                    

Bardzo dokładnie zaplanował, jak zapyta Kirę o Nogitsune. Głos, który kołatał się z tyłu jego głowy brutalnie przypominał chłopakowi o koszmarze sprzed zaledwie kilku tygodni. Myśl, że szaleństwo dobiegło końca, była jedynym, co pomagało mu na nowo zaufać samemu sobie. A teraz? Teraz znów robił jakieś dziwne rzeczy przez sen, znów słyszał głosy, znów...

Z zamyślenia wyrwał go dźwięk gwizdka Finstocka. Na szczęście mierne zdolności fizyczne pozwoliły Stilesowi spędzić ponad połowę treningu na ławce, gdzie mógł spokojnie jeszcze raz nad wszystkim się zastanowić.

I jakoś pogodzić z myślą, że Nogitsune mógł w nim coś poprzestawiać.

Mało przyjemna perspektywa, ale przecież radzili już sobie z wieloma równie mało atrakcyjnymi problemami, prawda?

Westchnął głęboko i jego wzrok padł na Scotta i Kirę. Dziewczyna wbiegła na boisko i teraz stała obok najlepszego przyjaciela Stilesa, piękna, zarumieniona i zakłopotana. Nawet ze swojego miejsca na ławce rezerwowych Stilinski mógł dostrzec, że McCall jest równie przerażony, co pijany szczęściem. Czyżby randka? Tak, na pewno randka. Cudownie, cały misterny plan diabli wzięli. Miał teraz do nich podejść i brutalnie przypomnieć o Nogitsune, który być może wcale nie odszedł? O koszmarze, przez który ledwie przeszli? O śmierci Allison?

Nie, nie mógł im tego zrobić.

Niechętnie powlókł się do szatni, wziął szybki prysznic i czym prędzej wybiegł ze szkoły. W pewnym sensie uciekał właśnie przed Scottem i poważną rozmową, którą prędzej czy później i tak będą musieli odbyć, ale zdecydowanie nie miał teraz ochoty na psucie przyjacielowi humoru. Kto jak kto, ale Scott zdecydowanie zasłużył na chwilę wytchnienia i jeśli to miało zależeć od Stilesa - koniecznie musiał ją dostać.

Dobry humor, w jaki wprawił go własny altruizm, nie trwał jednak długo. Przed szkołą stał błyszczący nowością wyścigowy samochód, a o jego bok opierał się nie kto inny jak Derek Hale. Mężczyzna miał na sobie kompletny kostium zbira, łącznie z czarną skórzaną kurtką i czarnymi okularami przeciwsłonecznymi. Wyglądał jak klasyczny badboy, co to nie wiadomo, czy przyjechał skopać komuś cztery litery, czy może raczej wyrywać nieletnie dziewczęta.

Stiles w duchu liczył na tę drugą opcję (chociaż bardzo współczuł potencjalnej ofierze, tfu! dziewczynie), bo gdyby chodziło jednak o skopywanie komuś czegokolwiek, to on sam mógłby znaleźć się na liście Hale'a. Przyspieszył więc kroku i uparcie udawał, że nic, ale to absolutnie nic nie zauważył.

- Stilinski! - usłyszał za plecami, gdy już niemal uwierzył, że zdoła uciec.

Czuł na sobie spojrzenia nieszczęsnych uczniów, którym dopiero teraz dane było wracać do domu. Wiedział doskonale, że już i tak ma przesrane - w końcu zadawanie się z kimś takim jak Derek Hale to doskonały temat do plotek. Nie zamierzał jednak podsycać ludzkiej ciekawości i odkrzykiwać Derekowi rzeczy, o których zwykli ludzie zdecydowanie nie powinni wiedzieć. Dlatego właśnie z cierpiętniczą miną powlókł się do mężczyzny.

- Jeśli czekasz na Scotta, to lepiej sobie odpuść.

- Nie czekam na Scotta - odparł Derek i bardzo wymownie otworzył przed Stilesem drzwi od strony pasażera.

- No, nie. Odpuść, błagam! Nie mogę pojechać moim samochodem? - jęknął chłopak boleśnie uświadamiając sobie, że jego próba uniknięcia plotek właśnie spełzła na niczym.

- Moim będzie szybciej.

- Mnie tam się nigdzie nie spieszy.

- Wsiadasz sam czy ja mam cię wsadzić? - Derek błysnął wilkołaczą czerwienią tęczówek znad krawędzi okularów, ucinając tym samym dalszą dyskusję.

To nie tak, że cię nienawidzę; po prostu lubię patrzeć jak cierpiszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz