1

1.4K 72 18
                                    

Pierwszego uderzenia nawet nie poczuł. Zupełnie odrętwiały, nie zrozumiał co się właściwie stało. Dopiero drugi, równie siarczysty policzek pomógł Stilesowi wrócić do rzeczywistości.

Bardzo nieprzyjemnej i bardzo brutalnej rzeczywistości.

Niemal wisiał w powietrzu, trzymany za przód koszulki przez absolutnie ostatnią osobę, jaką chciał zobaczyć zaraz po przebudzeniu. Ból promieniował z piekącego miejsca na resztę twarzy, równomiernie do narastającej irytacji chłopaka. Gdyby miał do czynienia z kimkolwiek innym, zapewne po prostu by wybuchł, zaczął się bulwersować, awanturować i dowodzić swoich racji.

Biorąc jednak pod uwagę, że chodziło o Dereka Hale'a - wolał ugryźć się w język, zanim przypłaci brawurę życiem.

- Mógłbyś mi wyjaśnić, co robisz w mojej sypialni?

Dopiero teraz Stiles uświadomił sobie, że Hale zastygł na skaju przemiany. Zupełnie jakby nie miał pewności, czy poradzi sobie jako człowiek, czy może też będzie potrzebował mocy wilkołaka. Z czym jednak zamierzał walczyć? Albo raczej - z kim?

Chłopak nerwowo przełknął ślinę w oczekiwaniu na odpowiedź.

Rosnący niebezpiecznie balon napięcia pękł niespodziewanie i z hukiem, gdy Derek parsknął złośliwym śmiechem. Białe i ostre jak wilcze kły zęby błysnęły niebezpiecznie.

- Do reszty ci odbiło, Stilinski. Rozejrzyj się lepiej zanim zaczniesz mnie oskarżać o próbę gwałtu.

Mówiąc to, puścił Stilesa na ziemię. Nogi nie zdołały utrzymać ciężaru chłopaka, przez co upadł na kolana prosto w głęboki, miękki mech.

Zaraz, zaraz! Mech...?

Stiles powoli, ostrożnie sprawdził ziemię dookoła, aby upewnić się, że to nie złudzenie, a najprawdziwsza leśna ściółka. Nie, nie mogło być żadnych wątpliwości. Blednąc coraz bardziej, rozejrzał się. Znał te drzewa tak dobrze - setki razy przedzierał się przez ich gałęzie razem ze Scottem, jeszcze zanim ich życie zmieniło się w stale przyspieszającą karuzelę okropieństw. Zanim Scott został okradziony z człowieczeństwa. Zanim do ich kochanego Beacon Hills wprowadziła się rodzina łowców potworów z bardzo morderczą przeszłością. Zanim azjatycki demon obłędu stwierdził, że ciało Stilesa będzie dla niego doskonałym nowym domem.

Obluzowane deski zgliszcz posiadłości Hale'ów zatrzeszczały pod naporem wzmagającego się wiatru. W blasku księżyca niemal w pełni ruiny prezentowały się wyjątkowo koszmarnie. Zwłaszcza, że ich równie sympatyczny właściciel stał tuż obok.

- Czemu tu jestem? - zapytał Stiles z rezygnacją. Nawet nie łudził się, że pozna odpowiedź.

- Sam chciałbym to wiedzieć - westchnął Hale z irytacją.

* * *

Stiles nie miał Derekowi za złe, że odprowadził go pod sam dom. Przeciwnie, biorąc pod uwagę wydarzenia z Nogitsune - takie środki ostrożności były jak najbardziej wskazane. To jednak boleśnie uświadomiło chłopakowi, że wciąż nie znajdował się po jasnej stronie mocy.

Bardzo szybko przywykł do zmian, jakie zaszły w jego życiu po przemianie Scotta. Fakt, cały jego świat stanął na głowie, ale chociaż chwilami było koszmarnie ciężko, śmiertelnie niebezpiecznie i przerażająco poważnie, musiał przyznać, że nawet lubił te zmiany. Może właśnie dlatego, iż nie dotyczyły go bezpośrednio. Jako jeden z nielicznych pozostał zupełnie normalny, stanowił zatem naturalną przeciwwagę całego tego szaleństwa, które zaczęło ich doświadczać.

Teraz nie mógł już jednoznacznie stwierdzić, po której stronie się znajdował. Wykluczony spoza kręgu podejrzanych o wszystko co najgorsze, czuł się spokojniejszy. Może i nie gwarantowało to nikomu bezpieczeństwa i mimo wszystko musiał martwić się o ojca i przyjaciół, ale po tym jak pojawił się Nogitsune...

To nie tak, że cię nienawidzę; po prostu lubię patrzeć jak cierpiszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz