Ucieczka

1K 51 1
                                    


Harry całą noc spędził na pakowaniu się, nie mógł skorzystać z różdżki ponieważ Ministerstwo Magii na czele z durnym Knotem, który pewnie dalej nie wierzy że Voldemort się odrodził. Chociaż czarnoksiężnik stawił się już nawet był w ministerstwie...tak to wtedy zginą Syriusz, Harry przypomniał sobie wydarzenia z czerwca
Belatrix...Adava....Syriusz...Kotara...CRUCIO
Chłopak leżał na ziemi, z blizny na czole leciała krew, znowu Voldemort podsyłał mu to wspomnienie
Gdybym tylko umiał oklumencję Syriusz by żył! Gdybym tylko nie pozwolił Voldemortowi podesłać tamtych wizji
-Kurwa. - zaklną Chłopak i wrócił do pakowania.
Około trzeciej skończył zbieranie swoich rzeczy postanowił się przespać przed nim trudny dzień, musi sie wydostać z tego cholernego domu, schować się przed Zakonnikami,
O nie! Gdzie ten fun club dropsów cytrynowych mnie nie znajdzie?! Nie mogę iść nawet do Gringotta po forsę bo od razu się dowiedzą...A gdyby tak ukraść kartę bankomatową wuja? Ukraść kasę i schować się w jakiejś mugloskiej dzielnicy?...Nie to sie uda
Rozmyślania przerwała Harremu mała sowa dzielnie dobijająca się do okna Młody Potter od razu ją poznał to była sowa jego przyjaciela Rona Świstoświnka ale nie miała ze sobą listu! Widać było że nie miała łatwego lotu.
Śmierciożery
- pomyślał Harry. Z refleksem którego mógłby pozazdrościć nie jeden szukający światowej rangi Wybraniec złapał pelerynę niewidkę i wyszedł szybko z domu. Nie dbał o to czy obudzi wuja albo czy nie zaalarmuje Zakonu musiał się stąd szybko wydostać. Machną różdżka i zobaczył pojawiający się przed nim autobus – Błędny Rycerz
-Witam jestem- zaczął sprzedawca biletów
-Tak tak wiem do Dziurawego Kotła szybko!
- Oczywiście 3 knuty proszę.
Harry grzecznie zapłacił za bilet i usiadł na swoim miejscu. Nigdy nie lubił podróży w ten sposób.
Potter założył kaptur na głowę chciał jak najszybciej przejść przez ten pub na ulice pokątną tak by nikt go nie rozpoznał. A potem tam gdzie każdy najmniej spodziewa się Złotego Chłopca, Rycerza w Lśniącej Zbroi- Na Nokturn!
Potter szybko przemkną się przez bar, wyszedł na pokątną ale to nie była ta sama ulica co rok temu. Brakowało kolorowych reklam zachęcających do kupowania w jakimś tam sklepie brakowało ludzie i śmiechu, ulica była prawie pusta nieliczni szli z głęboko nasuniętym kapturem do jakiegoś sklepu. Za to można było zobaczyć zabite deskami okna. Jedynym sklepem który nie dał po sobie poznać wojny był sklep Freda i Georga. Tak Magiczne Dowcipy Weslayów - jedyne miejsce które oparło się smutkowi i rozpaczy jaką przynosi wojna, miejsce to można by nazwać twierdzą, twierdzą radości i szczęścia miejscem którego smutek unika jak kot wody.
Komu w drogę temu czas
pomyślał Harry i skierował się w stronę Nokturnu,najciemniejszej ulicy w całej magicznej Anglii, ale ta ulica miała też swoje plusy tu nikt o nic nie pytał nie ważne było pochodzenie czy wiek, mogłeś być każdym oczywiście pod jednym warunkiem, musiałeś mieć dużo galeonów w sakiewce żeby przetrwać choć tydzień na nokturnie.
Potter wiedział że tu nie jest bezpiecznie, nie wyglądał jak bezdomny albo pijak więc „dziewczyny na szybki numerek" przystawiały się do niego dość często. Wybraniec widział też kieszonkowców czyhających na dobrą okazje żeby zabrać mu wszystko co ma, a później? Bóg sam jeden wie co z nim zrobić, jedno jest pewne po takim spotkaniu nie wyglądał by dobrze. Skierował się więc do pierwszej lepszej knajpy – Pod Zdechłym Hipogryfem – Pierwsze co można odczuć po wejściu do takiej knajpy to dym papierosowy i wódka, ale tu było inaczej było dziwnie czysto a ludzie nie pili aż któryś spadnie, wręcz przeciwnie, ich zachowanie było normalne ktoś przyszedł wypić 2-3 kieliszki z kumplem i na tym koniec. Potter bardzo się zdziwił Skąd na Nokturnie normalna knajpa? Prawie że hotel! No ale cóż darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda dlatego też Wybraniec postanowił tu zostać do końca wakacji.
-Witam, chciałem wynająć pokój na miesiąc-powiedział Wybraniec kładąc sakiewkę na stół
-Nazwisko?
- Miś Uszatek z Pacanowa- w ten sposób następna sakiewka została położona na stole.
-Oczywiście, rozumiem pokój numer 13 oto klucz
Potter bez słowa poszedł do pokoju
——————————————
W innym miejscu
——————————————-
-Wołajcie Albusa! Harry uciekł! – krzyczał bezradny Remus Lupin
-Ale jak to uciekł?! Kiedy?! A jeżeli coś mu się stało -Molly Wesley była zdecydowanie nadopiekuńcza w stosunku do Harrego ale traktowała go jak syna dlatego też na wieść o ucieczce zaczęła szlochać.
Po około 10 minutach pojawił się Dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa oraz przewodniczący Zakonu Feniksa Albus Dumbledore
-Co się stało?
-Harry on uciekł nie ma go u wujostwa
-Jak to uciekł!? Kto był wtedy na straży
-Ja – odpowiedział zmartwiony wilkołak – Musiał użyć peleryny niewidki, musimy go szukać!
- Tak Remus wraz z Tonks przeszukają Surrey
- Moody i Susan macie Pokątną
- Mundungus wypytaj swoich kolegów
-Ja napisze do niego... spróbuje go namówić żeby wrócił - rzekł pośpiesznie Albus.
W tym momencie wszyscy jak jeden mąż deportowali się by szukać Wybrańca.

Harry Potter i Instynkt ZabójcyTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon