Rozdział X Loty i Upadki...

30 3 0
                                    


Oczami Kowelana

Zemsta i nienawiść. To jedyne rzeczy, o których myślał intruz w mojej głowie. Dlaczego najgorsze rzeczy zawsze muszą przytrafiać się akurat mi? Moje ciało zostało opętane przez demona. Ironicznie demon przez demona prawda? Wszyscy, którzy mnie spotkają będą narażeni na zachowanie Intruza, wyzywał wszystkich spotkanych na korytarzu i bił każdego kto się odezwał do mnie. Teraz patrzyli na mnie jak na potwora. Tylko jedna osoba umiała bez strachu spojrzeć mi w oczy. Rachel. Teraz wiedząc, że chodzi z Aaronem nie dopuści ją do mnie i nie będę jej mógł przekazać, że jestem więźniem mego ciała.

" Ona jest przeznaczona dla innego, nie pokocha tego co złego". Intruz w mojej głowie ciągle to powtarzał, zarazem naśmiewając się ze mnie. Krzyknąłem z frustracją, ale nic nie wydobyło się z moich ust. Byłem odstawiony na boczny tor i patrzyłem jak widz na przedstawienie Intruza. Jeszcze w oczach innych będę wyglądał jak emo. Ja uważałem, że zmieniam się w gota. Jaka do cholery jasnej jest różnica?! " Duża, ignorancie".

Wchodząc do mojego dormitorium wpadłem na Aarona. Lepsze to niż Kassi. Chyba.

- Uważaj jak łazisz pomiocie niebios... - Jeszcze intruz specjalnie go szturchnął, by ten się wywalił.

- Lepiej licz się ze słowami, Narcystyczny Kanibalu. - Te ostatnie słowa były wypowiadane jak trucizna. Intruz uśmiechnął się drapieżnie i poprawił okulary.

- Bardzo podoba mi się to przezwisko. Zapamiętam je sobie, przerośnięta papugo. A teraz nara. - Spojrzał na torbę która leżała koło Aarona i ją kopnął. Słychać było głośny trzask. O nie... Aaron z furią wypisaną na twarzy rzucił się na niego. Jak na zwolnionym filmie widziałem uderzenia Aarona, które raz za razem padały. Szybko dookoła nas zebrała się grupa gapiów i wszystko obserwowała. " To zaczyna być żmudne, zaraz już nie będzie nudne." To źle wróżyło. Po kolejnym nieudanym ataku Aarona Intruz zaatakował i wbił kolano w żebra. Aaron zachwiał się, ale przyjął pozycję obronną. Intruz z zadowoleniem się zaśmiał. Chciał go sprowokować. By ten użył mocy.

Jednak ten cierpliwie walczył, przyjmując każde uderzenie ze spokojem. Intruz wkurzył się, postawił nogę przy jego i walnął go w żebra tak by stracił równowagę. Kiedy ten się przewrócił, demon wyciągnął z mojej kieszeni ostrze. Chcę jednak zauważyć, że tego noża wcześniej nie miałem...

I jesteś na tyle głupi by "zabić" go na oczach uczniów? "Tym się sam martw". Już mi się to podoba...

Demon już miał go zabić, jednak coś stanęło na jego drodze. Mała osóbka z brązowymi włosami. Rachel. Miała na sobie niebieską sukienkę i czarne botki. Była na mnie wściekła. I nagle rozumiem tą cholerną szopkę z biciem Aarona.

- Chcesz skrzywdzić go? Skrzywdź mnie. - Krótka piłka. Intruz z triumfalnym uśmiechem opuścił nóż. Zacząłem krzyczeć w środku. Demon był tak skupiony na Rachel i miałem szansę. Szybko odzyskałem kontrole. Rachel nadal patrzyła na mnie wściekła. Ściągnąłem szybko moje okulary.

- Ja tego nie zrobiłem. - chwyciłem ją za rękę by ta spojrzała w moje oczy. Wiedziałem, że zaraz demon znów zapanuje nade mną i to kwestia kilku chwil. Rachel patrzyła na mnie z przerażeniem. Wierzy mi.

Proszę pomóż...- te słowa powiedziałem szeptem.

Intruz zepchnął mnie na boczny tor i warknął zwierzęco na Rachel, poszedł do mojego pokoju. "Już ci nie pójdzie tak łatwo" . Podszedł do mojego plakatu Disturbed i wyszczerzył kły. "Taki potwór będzie idealny do kontrolowania".

Oczami Rachel

-Bardzo boli? - Dotknęłam delikatnie siniaka na brzuchu Aaarona. Skrzywił się trochę.

- Nie aż tak bardzo jak wygląda. - wstał powoli ze swojego łóżka i podszedł do okna. Jego rany nie są takie poważne po starciu z Kowelanem. Chociaż już nic nie rozumiem. Najpierw tłukł Aarona na oczach uczniów, a potem mi mówił, że to nie on. Jednak wierze mu trochę... Jego oczy nie były takie same. Jedno było czarne jak węgiel, a drugie zielone. Przez chwilę wyglądał na załamanego, a w drugiej przybrał kamienną maskę i warczał. Może cierpi na poważne rozdwojenie jaźni? Spojrzałam na plecy Aarona. Mocno zarysowane mięśnie pod białą koszulką i śnieżno-białe skrzydła. Odwrócił głowę. Spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął, a ja się zarumieniłam.

- Tak pięknie wyglądasz w tym świetle...- Miałam już coś powiedzieć jednak nie dana nam była chwila spokoju. Do pokoju wparowała jego grupa. Jedyna osoba jaką znam to Kassi. Ta grupa podobnie jak Kowelana składała się z ośmiu osób. Aaron, Kassi, Inaam, Draco, Willie, Lucy, Ami, Sorren. Każdy wyróżniał się na swój własny sposób. Innam nosiła neonową bransoletkę. Draco miał scyzoryk ze smokie na łańcuszku, a Willie nosił szal jak reżyser filmu. Można by powiedzieć, że jest Szekspirem XXI w. Lucy miała białe włosy.  Ami miała na kolanach białego królika z czarną łatką na futrze, a Sorren miał we włosach źdźbła trawy. Wszyscy usadowili się wygodnie w różnych częściach pokoju.

- Aro słyszałem, że Kowal cię dziś zaczepiał znowu. Mogę mu skopać tył by popamiętał mnie? - Draco strzelił kośćmi tak głośno, że przeszedł mnie dreszcz. Aaron zaśmiał się szczerze rozbawiony. Co za cudowny dźwięk... Chyba polubię ich.

- Dzięki Draco, ale wiesz, że nie lubię mordobicia. - wyciągnął spod łóżka dwie butelki Mirindy i podał mi jedną. Kiedy sięgnęłam po napój nasze palce się spotkały, ale tylko na ułamek sekundy, bo potem zawstydzona zabrałam napój. Szybko spojrzałam na zebranych tu gości, ale żaden nie zauważył co się między nami wydarzyło. Willie Szekspir klasnął w dłonie co oznaczało chyba, że wpadł na genialny pomysł.

- Zrobimy tej tu test, a zarazem inicjacje! - wskazał na mnie i popatrzył na Sorrena a ten się tylko szeroko uśmiechnął i wybiegł z pokoju. Patrząc po zdziwionych minach reszty są tak samo zdziwieni jak i zainteresowani jak ja. Po 5 minutach Sorren wrócił z małym zwierzątkiem. Nie zorientowałam się co to dopóki nie zabeczało. On przyniósł kozę. Małą żywą kózkę.

- Rachel oto Erick Sebastian Jace Christopher Tiger Moonre. A w skrócie Tigg.- mały kozioł z złotymi oczami patrzył na mnie i beczał. To oznaka sympatii czy wręcz przeciwnie?

- Jeśli masz czystą dusze Tigg cię polubi a jeśli nie to cóż. - wzruszył ramionami. Mały koziołek obserwował mnie bacznie i stukał kopytkami. Podszedł do mnie powoli i nagle wskoczył mi na kolana. Chciałam krzyknąć z przerażenia, ale zachowałam spokój. Tigg zanurzył swój łebek w moich włosach i zaczął je rzuć.

- Tigg cię polubił więc... Witaj w rodzinie! - Willie klasnął. Wszyscy zaczęli klaskać i gratulować mi. Aaron posłał mi uśmiech pełen szczęścia. A ja zastanawiałam się co tu do cholery się dzieje?

Liceum HadesaWhere stories live. Discover now