Rozdział II Kły i Pazury

43 4 1
                                    

Oczami Kowelana

Powiem wam szczerze jestem istotnie zawiedziony podstawą mojej byłej małej nowej koleżanki (wiem nie jestem dobry w nadawaniu ''uroczych ksywek''). Widocznie ona woli zdradzieckie żmije niż normalnych obywateli. No dobra obiecałem sobie że nie dostane szału furii w jej obecności, ale spójrzmy prawdzie w oczy... Dziewczyny wolą bohaterów niż złe charaktery które są bardziej ciekawe. Wbiłem wściekły do mojego pokoju i przywaliłem w mój worek treningowy. Ze śmiechem spojrzał na mnie mój współlokator Blade i odciągnął mnie od bicia biednego worka...

- No no no, któż to zaszedł panu Kowelanowi za skórę?- posadził mnie na swoje łóżko, a on poszedł po kawę, która o dziwo mnie umiała uspokoić jak nic innego.

- Aniołek przeszkodził mi we rozmowie z nową...- przekląłem cicho pod nosem zirytowany i opowiedziałem całe zdarzenie mojemu przyjacielowi. Zaczął klaskać ze śmiechu, a w jego oczach zobaczyłem łzy rozbawienia. Przyznam miałem ochotę przywalić mu tak by przez 20 minut nie czuł szczęki i mówił ''Szorę alę nię czuję szczękę''.

- No to stary pokaż jej co straciła a będzie twoja.- poklepał mnie po ramieniu i podał plan lekcji.

- Zrozum Blade ja chcę posiąść jej moc a nie ją.- spojrzałem na mój plan lekcji i się uśmiechnąłem sam do siebie. Zaraz będę miał Sparing więc się wyżyje trochę. - Do zobaczenia wieczorem piesku. Nie pogryź innych.- ta Blade był wilkołakiem i to wyjątkowo... ''Energicznym''.

- Nie pogryzę ja nie mam wścieklizny w porównaniu do innych...

Oczami Rachel


-NO NIE GADAJ! NAPRAWDĘ?! - Kat widać był bardzo podekscytowana-NO NIE GADAJ! NAPRAWDĘ?!- Kat widać bardzo była podekscytowana słysząc moją przygodę z chłopakami.

- No tak jakoś wyszło i tera pan K. jest na mnie wściekły...- wzruszyłam ramionami, bo jakoś nie specjalnie mnie to nie martwiło. Jedyne co mnie zastanawia to ten koleś Aaron...
-
- Dobra Rach ja lecę na lekcje do zobaczenia potem...-wzięła swój plecak i wyszła z pokoju, a ja zostałam sama ze swoimi myślami. Rozejrzałam się po moim nowym domu raz za razem myśląc o zmianach które moja osoba tu wprowadzi. Wyjrzałam przez okno by popatrzeć na niebo które wydawało się tak pięknie emanować różnymi odcieniami niebieskiego. Na dole widziałam uczniów którzy ze sobą rozmawiali śmiali się i żartowali. Nauczyciele obserwowali poczynania swych podopiecznych by nikt nie zrobił nic głupiego. Będę się musiała przyzwyczaić do nowych ludzi... W swej starej szkole znałam z wiedzenia bardzo wiele osób i oni znali mnie. To wtedy kiedy byłam człowiekiem... Spojrzałam na plan lekcji i zobaczyłam że mam lekcję z Panem Rezz'em w ogrodzie. No to będzie ciekawie (Nienawidzę lekcji o roślinach )
Wzięłam niezbędne mi przybory i poszłam w stronę ogrodu. Usłyszałam gniewną wymianę zdań i zapominając o lekcji poszłam w stronę awantury.
- Kici kici chodź koteczku i pokaż swe pazurki! -po jednej stronie boiska stała grupa od chłopaka imieniem Aaron który widać był zdenerwowany. Po drugiej stał Kowelan ze swoją grupą i nabijali się z grupy Aarona. Wnioski? Aaron i Kowelan mają coś do siebie. Osoba po prawej Kowelana szczerzyła zęby w uśmiechu zadowolenia i od razu rozpoznałam po zębach że jest wilkołakiem i to on ewidentnie rzucił tą uwagę z pazurkami i kotkiem.

- Taki z ciebie Rottwailer a chowasz się za swoim PANEM jak chiuaua.- Z zadowoleniem blondynka po stronie Aarona kpiła ze spokojem z wyszczerzonego wilka.

- No to pokaż na co cię stać Kassi! - wyszczerzony chciał wyjść z szeregu, ale Kowelan go zatrzymał ruchem ręki. Wyszedł ze swojej grupy i stanął na środku boiska.- Jeśli jeszcze raz Aaron'ie jeden z twoich lampartów naruszy przestrzeń osobistą moich wilków to dojdzie tu do mordu co mi w sumie odpowiada...- poruszył swoją szyją i strzyknęły mu kości.. Brr jak ja nienawidzę tego dźwięku... Na boiska wkroczył nauczyciel i uspokoił całe towarzystwo jednym ruchem rękami nakazującym ciszę. Miał około 32 lat i miał jasne włosy. W ramionach był szeroki co nadawało mu groźnego wyglądu. Popatrzył to na jedną grupę i to na drugą.- Mam nadzieje że nie jest to jakaś walka. Nie lubię jeśli uczniowie zakłócają miłą atmosferę naszej szkoły... To jest miejsce gdzie zdobywamy wiedzę a nie arena w Rzymie. Wracajcie do klas. - jego głos był jak piorun z nieba i wszyscy o dziwo się posłuchali i rozeszli cicho mówiąc ''Przepraszam''.
Pobiegłam na swoje zajęcia i nie słuchając nauczyciela myślałam o tym co zaszło.


Liceum HadesaWhere stories live. Discover now