Rozdział IV - Bita Śmietana

34 4 1
                                    

Oczami Kowelana

Mój pokój wirował przed moimi oczami. Słabo mi było, a w lokum duchota jakich mało... Mógłbym przysiąc, że pokój paruje. Położyłem się na łóżku, zamknąłem oczy i skupiłem się na oddychaniu. Wdech wydech... Czuję jak moje ręce przekształcają się w szpony. Wdech wydech.... Skóra zamienia się w chropowate łuski...Wdech wydech... Cała zamiana ustała, a ja sapałem ze zmęczenia... W mojej głowie rozbrzmiewał dziewczęcy śmiech który prześladuje mnie od dziecka po dziś dzień....

- Jak ja cię nienawidzę..-szepnąłem cicho sam do siebie wiedząc o tym że jestem sam...

Spojrzałem na zegarek. Pokazał 18 czyli za około 10 minut kolacja... Trzeba się przyszykować psychicznie i fizycznie by nie wybuchnąć tak jak ostatnio. Pan Rezz ostrzy na mnie swe zęby i czeka na najmniejsze potknięcie by mnie srogo ukarać... Może faktycznie nie trzeba było przemalowywać mu auta na różowy? I tak niczego nie żałuje.

Ubrałem podarte jeansy t-shirt z rolling stones adidasy i wybiegłem z pokoju na korytarz. Lustrowałem każdą osobę i patrzyłem jej w oczy. Wszyscy odwracali wzrok. Cóż się dziwić? Miałem areszt domowy, bo pobiłem na zawodach z kick boxing niby "zbyt brutalnie" zawodnika i przez 3 miesiące leżał w szpitalu z 3 połamanymi żebrami i obitą buźką. To nie pierwszy raz. Dochodząc do stołówki widziałem moją grupę. Składała się z 7 osób nie licząc mnie. Blade, Shadow, Arissa, Cam,  Keaira, Slash, Ariel. Pierwszy i trzeci to wilkołaki. Cam jest smokiem. Shadow jak samo imię mówi jest cieniem. Arissa i Keaira to Feniksy, a Ariel to wampirzyca. Slash to czarodziej. Oni jako jedni z niewielu nie boją się mnie i ufają mi bezgranicznie. Stołówka była duża stoliki 4 osobowe nakryte. Ściany były jasno zielone , a sufit był niebieski jak niebo i miał białe chmurki. Przytulnie a zarazem ponuro. Kiedy moja grupa mnie zobaczyła przywitała mnie z wielkim entuzjazmem.

- Kow no szkoda, że nareszcie raczyłeś się pojawić!!!.- Cam oczywiście szczęśliwy że będzie więcej jedzenia do kradnięcia.

-Dziś Gofery są!!!- jak on coś powie to brak słów. Cała nasza paczka poszła do naszego stolika przy oknie gdzie jest najwięcej światła. Ze względu na to, że są 4 krzesła przy jednym stole to dosunęliśmy drugi wraz z krzesłami.

Przy jednym ze stolików zobaczyłem Rachel wraz ze Kathryn i co mnie nie zdziwiło Kassi. Te dwie to przyjaciółeczki od siedmiu boleści. Takie słodkie, że aż rzygnę tęczą. Gadały cały czas i wymachiwały rękami. Rachel tylko siedziała cicho i nic nie mówiła. Chociaż w sumie czemu mnie to obchodzi? Ona woli Aarona.

- Puk puuk ziemia do pustaka odbiór!! - Arissa mnie puknęła w głowę, a ja wróciłem do rzeczywistości.

- Co mówiłaś? Zamyśliłem się...

- O balu maskowym idioto!! Co ja mam założyć? Wzięłabym tą miętową ale Shadow nie ma miętowej muszki! A on nie ma ochoty na pójście do sklepu!!

- Bo jak wejdziemy to wykupisz pół sklepu, a kto będzie za to płacił? Ten gość który oszczędza na motor! - Shadow wskazał na siebie kciukami i potrząsnął głową. Oni zaczęli się kłócić a ja zacząłem jeść moje "gofery". Arissa i Shadow byli super kumplami, ale jako para oznaczało to mieszankę wybuchową. To wszystko działo się tak szybko. Jeszcze nie dawno w naszej grupie było nas 9, a teraz...

No cóż tak bywa. "Nie uchronisz ich przed losem..." te pięć słów odbiło się echem w moim umyśle. Blade wziął łyżke nałożył troszkę bitej śmietany i zawołał.

- Ej Kathryn!! - w momencie w którym się odwróciła bita śmietana wylądowała na jej twarzy. Ledwo powstrzymałem śmiech.

- Masz coś na nosie wiesz?- by podkreślić swe słowa wskazał na nos. Ta oczywiście już miała mu coś powiedzieć ale Kassi ją złapała za rękę i uspokoiła. Blade się skrzywił. Kat mu się podobała odkąd się tu pojawiła, ale ta trzyma się cały czas Kassi więc nici wyszły...

- Dobra chodźmy już..- wstałem, a moja grupa poszła za mną.

Blade cały czas obserwował Kat, gdy ona to zauważyła miała już coś powiedzieć, ale oczywiście Kassi ją ubiegła, jak zwykle.

- Czego się gapisz nosicielu kleszczy?! -no ostro mu pojechała...

- A czy ja coś mówiłem do ciebie sierściuchu? - udał że liże swoją rękę i dławi się kłaczkiem. No dobra ciekawie się na to patrzy, ale nie chcę by wpadł w kłopoty.

- Dobra Blade ogarnij się...-pociągnąłem go za bluzkę i wyciągnąłem ze stołówki. Ta... Załatwię Blade'owi 24 godzinną ochronę by nie zrobił nic głupiego...

Trzeba poszukać dla niego smycz z nadajnikiem GPS...

Liceum HadesaWhere stories live. Discover now