I loved and I loved and I lost you
And it hurts like hell
Budzę się w jasnym pomieszczeniu. To oznacza, że jestem znów na planecie.Boli mnie już mniej, ale coś mi nie pasuje. Otwieram oczy i podpieram się. Jak przez mgłę widzę wczorajsze wydarzenia: rozmowę w celi, egzekucję, pięść Bena spadającą na moją twarz, a potem ten skurcz, po którym przyszyły kolejne...
- Lily?
Dopiero teraz zauważam, ze przy moim łóżku siedzi Poe.
Jęczę z bólu. Czuje nieznośną suchość w gardle. Rozglądam się dookoła i już wiem, co mi się nie zgadza.
- Poe - chrypię. - Gdzie jest moje dziecko?
Ku mojemu przerażeniu, pilot patrzy na mnie ze smutkiem.
- Przykro mi - szepcze.
Nie.
Nie.
Tylko nie to, ono nie może nie żyć. Teraz zostało mi tylko ono.
- Nie żyje? - pytam, chociaż znam odpowiedź.
Mój brat ciężko wzdycha.
- Jeszcze żyje. Ale raczej nie ma szans. BB8 oszacował szanse na 1287 do 1. To bardzo źle, mała. Prawie niemożliwe, żeby mu się udało.
Spływa na mnie ulga wymieszana z przerażeniem.
- To chłopiec? - pytam drżącym głosem.
- Tak. Zanim straciłaś przytomność, powiedziałaś, ze ma mieć na imię Dexter.
- Mówiłam tak?
- Tak. Potem szybko go zabrali, jak tylko go zobaczyli.
-A co mu jest?
-Jest malutki. Niektóre układy nie do końca się rozwinęły.
To dlatego nie miałam takich trudności, mój brzuch był niewielki...
- I pojawiło się u niego coś specyficznego. Nie potrafią tego do końca wyjaśnić, ale potem musnęłaś go dłonią. I oboje się oparzyliście. - Wskazuje na małą, zagojoną rankę. - Prawdopodobnie młody ma alergię na matkę.
- Jak to alergię na matkę?
- Normalnie. Nie może mieć z tobą styczności.
Orientuję się że płaczę, dopiero, gdy łzy zaczynają kapać z mojej brody.
- Co z nim zrobili?
- Umieścili w inkubatorze, w którym będzie się rozwijał do końca. Jeśli mu się uda, to będzie normalnym, zdrowym dzieciakiem.
- Mam nadzieję, że mu się uda.
- Jasne, że się uda - Poe uśmiecha się i głaszcze mnie po policzku. - W połowie jest Dameronem, pamiętaj.
- Jak on wygląda? - pytam ze ściśniętym gardłem.
Pilot znowu blednie.
- Jak on. Jak jego malutka kopia. Ma już czuprynkę. Rudą. I ogromne, zielone ślepia.
Zaczynam szlochać. Jeden Hux umarł, narodził się drugi.
- Ale wiesz, charakter może mieć po tobie - pociesza mnie brat.
Ale ja nie przestaję, wiec w końcu siada na moim łóżku i przytula mnie mocno. W końcu uspokajam się.
- Co z Benem? - pytam.
CZYTASZ
Scar to scar /zakończone/ poprawki/
FanfictionMłoda dziewczyna z kobiecego oddziału szturmowców zostaje przydzielona do pilnowania kwatery Kylo Rena. Nie spodziewa się, że rozpocznie to szereg przeróżnych wydarzeń, które będą mieć znaczny wpływ na cały konflikt Ruch Oporu/Najwyższy Porządek ora...