[24] Goodbye old friend

1.8K 118 23
                                    

W drzwiach stał przemoczony chłopak, o krótko wystrzyżonych włosach i ciemnych oczach. Trochę zdziwiła mnie jego zmiana fryzury, ponieważ często mówiłam mu jak dobrze wygląda w blond włosach, na co odpowiadał, że nigdy ich nie zetnie. Niemniej zdziwiła mnie jego obecność tutaj.

Przez chwilę popatrzył się na mnie przepraszającym wzrokiem, ale nie wypowiedział żadnego słowa. Odwrócił się i ponownie wszedł w deszczową ścianę.

-Kian poczekaj! –Złapałam parasolkę stojącą przy drzwiach i pobiegłam w stronę bruneta. –Kian chyba nie chcesz żebym była chora? –Cały czas byłam 4 kroki za chłopakiem. –Jestem na bosaka! –Wtedy Kian się zatrzymał. Widziałam jak unosi głowę do góry i lekko wzdycha na uczucie kropli deszczu na skórze.

-Wracaj do domu Ann. –Powiedział ledwo słyszalnym głosem.

-Dlaczego przyszedłeś pod mój dom, a teraz każesz mi wrócić?

-Wracaj dziewczyno, bo mogę powiedzieć kilka naprawdę przykrych słów.

-Wytrzymam jakoś, nie jestem ze szkła.

W końcu zobaczyłam jego twarz. Smutne, podkrążone oczy, popękane usta i mdły uśmiech.

-Kian, co się.. –Wyciągnęłam w jego kierunku rękę, aby go objąć, schować pod parasolkę i nigdy nie wypuszczać.

-Nie Ann. Zostaw.

-Kian, o co chodzi.. Przerażasz mnie.

-Wyjeżdżam i chciałem żebyś o tym wiedziała.

-Dlaczego? –Zdumiałam się. Przecież on był moim przyjacielem.. chyba nie mógł mi tego zrobić.

-Powiedz, dlaczego ty opuściłaś Los Angeles?

-Ponieważ.. –Zawahałam się. –Ponieważ.. –Ponowiłam próbę. Dlaczego tak naprawdę wyjechałam? Bo myślałam, że jestem w ciąży? Chciałam iść na dobre studia? Chciałam mieszkać z moją mamą? Myślałam, że Nash mnie nie kocha? –Kochałam kogoś za mocno. –Szepnęłam.

-Bo kochałaś dwie osoby i nie chciałaś żadnej ranić. Czy tak było? –Popatrzyłam się prosto w jego oczy.

-Nie rób tego. –W połowie zdania mój głos się załamał.

-Ann ja Cię kocham i nie potrafię przestać. Nie chce być twoim przyjacielem, a nie mogę być chłopakiem, więc wyjeżdżam. Każdy chyba potrzebuje dłuższej podróży.

-By odpocząć.

-By odkochać się. Nie chciałaś mnie ranić i ja też nie chce tego robić. Jeśli nie mogę mieć Ciebie to muszę odejść.. na jakiś czas.

Nie miałam już siły trzymać parasolki w ręce, więc watr, który się wzmagał z każdą chwilą, wyrwał mi ją z ręki. Teraz ja byłam zalewana deszczem, który mieszał się z moimi łzami.
Zbladłam, kiedy chłopak powiedział na głos całą prawdę. Wiedziałam, że chciał dla mnie jak najlepiej i dlatego wyjeżdżał, ale ja nie potrafiłam go zostawić. Kochałam go. Nie miłością, jaką obdarzyłam Nash'a, ale miłością również silną. I mimo, że wiedziałam, że powinnam go puścić, nie chciałam tego zrobić. Byłam egoistką i teraz jestem tego pewna.

Potrzebowałam być kochana, mieć przyjaciół, mieć rodzinę, a nie potrafiłam myśleć, że ktoś tego potrzebuje równie mocno.

-Kian zostań.

-Przepraszam Ann. Nie jest nam pisane. –Chłopak w końcu mnie objął.

Pomimo deszczu czułam jego ciepło. Jego ciało przy moim.

Brunet złożył pocałunek na moim czole i nie odwracając się więcej opuścił moje życie. Nie chciał być jego elementem, jego częścią. To go rozdzierało, jak mnie, gdy patrzyłam na Nash'a przed moim wyjazdem. Pierwsza miłość, która nigdy nie blednie. Jedna prawdziwa miłość.

Weszłam do środka cała przemoczona. Bluzka kleiła mi się do ciała, a tusz, którego nałożyłam dodatkową porcję rozpłynął się na całych policzkach.

-Ann, co się stało?

-Wyglądam bardzo źle?

-Jak panda, ale to nic. –Nash wziął chusteczkę i przetarł moje poliki pełne czarnej mazi. Poczułam ciepłe opuszki chłopaka, które sprawiły, że temperatura w moim ciele podniosła się.

-Wyjechał.

-Kto?

-Kian. Opuszcza Los Angeles.

-Napisał nam sms.

-Nam?

-Mi, Allie, Matt'owi.. Przeprosił Cameron'a.

-Nie powstrzymywaliście go? –Chłopak zaprzeczył ruchem głowy. –Dlaczego? –Podniosłam ton głosu.

-Oboje wiemy, czemu. –Nash odrzucił chusteczkę na bok i poszedł w stronę salonu.

-Niby, dlaczego?

-Ann.

-Powiedz mi. Chcę to usłyszeć.

-Bo Cię kochał.

-A ja byłam egoistką, bo tego nie widziałam i myślałam, że możemy być przyjaciółmi. –Warknęłam i ruszyłam w stronę schodów.

-Kochanie nie to miałem na myśli..

-Dokładne to miałeś.. Już na zaręczynach Cameron'a. –Aby podkreślić jak zła jestem, trzasnęłam drzwiami tak mocno, że wystraszyłam się, że wypadną z zawiasów.
Gdyby nie padał deszcz spróbowałabym się wyślizgnąć przez okno, ale nie wiedziałabym, dokąd pójść. Zmieniłam mokre ubrania i położyłam się na łóżku. Przyciągnęłam do siebie koc i wlepiali oczy w pluszaka stojącego na komodzie.

*-Nie uda Ci się trafić..

-Zakład? –Kian puścił do mnie oczko i rzucił pomarańczową piłkę prosto w butelki. Plastik rozsypał się po blacie, a ja już wiedziałam, że gdy spojrzę się na chłopaka, zobaczę jego pełną dumy minę.

-Którego miśka wybierasz?

-Pandę. –Siwiejący mężczyzna podał wypchanego pluszaka i puścił mi oczko. Zdziwiona śmiałością mężczyzny skryłam się za chłopakiem. Kian zauważył moją reakcje, więc spojrzał się na mężczyznę gniewnym wzrokiem i zabrał mnie z tamtego miejsca.

-Na, co masz teraz ochotę?

-Watę cukrową? –Oblizałam zachłannie usta.

-Więc chodźmy. –Kiedy pan nakręcał mi słodką watę na patyk, Kian opowiadał mi o swoim dzieciństwie. Kiedyś jak był mały i chciał popisać się przed dziewczyną rozdarły mu się spodnie w kroku. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, gdy wyobraziłam sobie małego Kian'a z wielką dziurą na tyłku i czerwonymi polikami ze wstydu. Niedługo potem zobaczyłam Allie z Cameron'em idących obok Nash'a i jakiejś dziewczyny. Dziwnym trafem zachciało mi się wracać do domu.

-Wyjeżdżasz w końcu? –Kian zapytał się w drodze powrotnej.

-Nie wiem, a powinnam?

-Mnie się pytasz? –Parsknął.

-To znaczy?

-Nie chce żebyś wyjeżdżała. –Spojrzałam się na ścieżkę i uśmiechnęłam szeroko na słowa chłopaka.

-Zastanowię się. –Kian walnął mnie w bark, ale po chwili objął mnie ramieniem.

-Masz coraz mniej czasu.*

To było jeszcze przed zakochaniem się w Nash'u. Przynajmniej przed tym jak sobie to uświadomiłam.. Już od tamtej chwili zwodziłam Kian'a, targałam jego uczuciami i w końcu zdradziłam go.

Jego przyjaciółka.

To ja powinnam go chronić.

A teraz on musi się chronić przede mną.

Żegnaj stary przyjacielu..

a/n:

mam nadzieję, że wszystkim święta zleciały wolno i w dobrej atmosferze xx

czytasz? zostaw po sobie ślad :*

do następnego xx

Go back || Nash GrierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz