Rozdział 7

4.9K 299 70
                                    

Donośne dźwięki tworzące punkową piosenkę nie sprawiły, że świat zniknął. Chociaż nie do końca wiedziała, czy to rówieśnicy powinni wyparować, czy ona sama. Było jej naprawdę bardzo wstyd, biorąc pod uwagę to, jak dobrze było widać, że ją, jak i Marka łączyła jakaś więź. Postanowiła unikać nauczyciela. Udało się – jedynie do pierwszej lekcji biologii.

Wkroczyła do klasy bez słowa, starając się nie patrzeć na świdrującego ją wzrokiem profesora Vincenta, który chciał przykuć do siebie jej uwagę. Zajęła jak zawsze jedną z pierwszych ławek i wyciągnęła podręcznik. Otworzyła gruby kołozeszyt w kratkę i zaczęła robić notatki. Udawała, że nie widzi, jak mężczyzna przechadza się powoli po klasie.

- Dobra – zaczął, klaskając w wielkie dłonie. – Wyciągamy karteczki. Sprawdzimy, co umiecie z ostatniej lekcji.

- Hej, Ally – Luke, blondyn z kolczykiem w wardze, który siedział obok niej, złapał ją za ramię. – Może wejdziesz pod biurko Vincenta i sprawisz, że nie będziemy...

Nie dał rady dokończyć. Dziewczyna wstała, pochyliła się nad nim i wymierzyła mocny cios prosto w nos. Chłopaka odrzuciło do tyłu, a jego twarz pokryła gorąca krew.

- Allyson! – usłyszała głos Marka, kiedy dotarło do niej, co się stało.

- Czego znów ode mnie chcesz?! – wydarła się, odwracając się w stronę mężczyzny. Ten wskazał jej tylko drzwi, przez które wyszła. Grupka uczniów skupiła się na poturbowanym Luke'u, który skomlił, leżąc na krześle.

Nie reagowała na słowa nauczyciela, który prawił jej kazania. Myślała tylko o tym, jak celnie udało jej się znokautować chłopaka z sąsiedztwa, który denerwował jej od trzeciej klasy podstawówki. Uśmiechnęła się pod nosem, wchodząc w korytarz wiodący wprost do dyrektorskiego gabinetu. Z sekretarką przywitała się tylko skinieniem głowy, a po chwili weszła do pokoju wujka tak, jakby była w jego domu, a nie miejscu pracy.

Rozsiadła się na wygodnym fotelu i oparła policzek o lewą dłoń. Przymknęła oczy ze znużenia, kiedy nauczyciel opowiadał mężczyźnie siedzącemu naprzeciw niej całe zdarzenie.

- Uważasz, że powinnam była zrobić tak, jak sugerował Troubler? – zwróciła się do Vincenta, któremu wciąż nie zamykały się usta. – Miałam ci obciągnąć laskę tylko po to, żeby nie było tej pieprzonej kartkówki? Powinnam była przytaknąć, czy udać, że to nie ja byłam jedyną Al w klasie?

Podniosła się i chwyciła swoje rzeczy w dłonie. Wiedziała, że George puścił jej komentarz mimo uszu, choć powinna zostać za to zawieszona. Dostała tylko trzy godziny do odsiedzenia w kozie.

Wczesnym wieczorem usadowiła się na miękkiej huśtawce przed domem. W jednej dłoni dzierżyła kubek z gorącą czekoladą, a w drugiej Ojca Chrzestnego. Telefon w kieszeni zaczął dzwonić, a po chwili odebrała go nieporadnie, nie patrząc na nazwę dzwoniącego.

- Możesz do mnie przyjechać? Chciałbym porozmawiać jak normalny człowiek.

Vincent.

- Nie mamy o czym już rozmawiać. Nie potrzebuję więcej kłopotów.

Usłyszała jedynie czekam, bądź jak najszybciej, a później połączenie zostało przerwane. Westchnęła cicho, staczając się z ciepłego siedzenia. W przelocie złapała kluczyki od samochodu ojca i krzyknęła, że nie wie o której wróci. Sprawnie wycofała starego Mustanga z podjazdu, po czym skierowała się do domu nauczyciela.

Zaparkowała naprzeciwko garażu w którym paliło się jasne światło. Wrota były uchylone tylko do połowy, dzięki czemu widziała cień mężczyzny. Wysiadła z samochodu i podeszła bliżej. Przecisnęła się do środka, zatrzymawszy się przed maską czarnego Chargera.

- Czego ode mnie chciałeś? – zapytała, kiedy zdała sobie sprawę, że Mark nie był świadomy jej obecności.

Wyprostował się szybko, wycierając brudne od smaru ręce w białą koszulkę na grubych ramiączkach. Uśmiechnął się szeroko na widok Allyson, która nie miała najmniejszej ochoty się z nim widzieć. Na pewno nie po tym wszystkim, co się zdarzyło.

- Pieprzyć wszystkie zasady – warknął gardłowo, po czym podszedł do dziewczyny. Odrzucił w kąt wielki klucz nasadowy i przyciągnął ją do siebie, złączając ich usta w pocałunku.

Muskał jej usta mozolnie, błogo i delikatnie, jakby miał do czynienia z motylem, albo różą. Oparł dziewczynę o maskę, napierając na nią całym swoim potężnym ciałem. Jednym sprawnym ruchem usadził ją na przodzie samochodu, samemu moszcząc się między jej nogami. Al nie do końca rozumiała przebieg, jak i sens całej sytuacji, ale oddała się temu w pełni, zarzucając ręce na kark biologa.

Pomyślała tylko o jednym.

Jak to się skończy?



Chciałabym, żeby KAŻDY, kto to czyta, zostawił jeden, chociażby krótki komentarz w postaci emotikona czy "czekam na kolejny"; szukam motywacji, by nie olać tej książki.

Cóż, dziękuję za 8K wyświetleń, zadziwiacie mnie, naprawdę. 

Komplikacje, co? Nie powiem Wam, czy będzie seks, czy nie, bo sama jeszcze nie do końca wiem.

Kocham Diesela, tak bardzo chciałabym tę historię przerobić na Fan Fiction o nim, ale chyba Wam tego nie zrobię (TAK, WYRAŹCIE SWOJĄ OPINIĘ O TYM POMYŚLE, USTOSUNKUJĘ SIĘ DO NIEJ)


150 gwiazdek, 50 komentarzy = nowy, DŁUGI rozdział

Na 10K wyświetleń szykuję nowe opowiadanie, ale tylko tyle mogę zdradzić. 
PS. To romans.

Nauczyciel biologii.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz