Rozdział 4

7K 279 47
                                    

W mediach macie zdjęcie głównego bohatera. Może już zorientowaliście się, że to właśnie tym wymarzonym biologiem był Vin Diesel ;) (Mark Vincent to jego prawdziwe imię i nazwisko). 

Edit: Rozdział krótki, bo pisany kilkanaście minut temu.


Czekała całe piątkowe popołudnie na jakikolwiek odzew ze strony nauczyciela. Ściskała telefon w dłoni, maniakalnie sprawdzając, czy przypadkiem nie dzwoni. Kiedy zamknęła za rodzicami drzwi, gdy wybywali na cotygodniową potańcówkę w domu kultury, wiedziała, że ma wolny czas, gdzieś do godzin wczesno porannych. Po raz ostatni spojrzała na ekran swojego wielkiego telefonu i po prostu zdecydowała się nie przejmować tym, że Mark milczy.

Przebierając się w kostium kąpielowy, za wszelką cenę skupiała się na czymś innym, tylko nie na nauczycielu, który dziwnym trafem narobił jej złudnej nadziei. Wciąż żyła marzeniem, że jednak się nie pomyliła, i nie jest mężczyźnie obojętna.

Wskakując do zimnej wody, nie myślała o niczym innym, byleby się tylko zrelaksować. Woda i wysiłek fizyczny to była jej ucieczka. Sposób, by zapomnieć.

Chowając się pod taflą błękitnawej cieczy, przez mgłę słyszała hałas ciężko pracującego silnika. Spojrzała na wodoodporny zegarek na swoim lewym nadgarstku i zaczęła wątpić w to, że rodzice wrócili tak wcześnie. Nie przejęła się tym za bardzo.

Oddając się błogiemu relaksowi, nie zauważyła osoby siedzącej na leżaku. Postawny mężczyzna w białym podkoszulku, bo to o nim mowa, bez słów przyglądał się temu, w jak łatwy sposób nastolatka stawiała opór wodzie. Gdy zaczynała zbliżać się do drabinki, a przez nią wychodzić na brzeg wstał, mocno klaszcząc w dłonie.

Dziewczyna odwróciła się gwałtownie, o mały włos nie wpadając z powrotem do basenu. Przyjrzała się intruzowi i otworzyła oczy ze zdziwienia, nie dowierzając temu, co widziała.

Mark Vincent stał kilka metrów od niej, z zachwytem przyglądając się jej mokremu ciału. Obezwładniła ją ochota na to, by po prostu podejść i pocałować te usta, które w tamtej chwili wykrzywiały się w uśmiechu pełnym podziwu. Mężczyzna działał na nią iście odurzająco, jak najlepsza, najczystsza amfetamina, którą kiedykolwiek ugotowano.

- Co... - próbowała wydusić, jednak odnosiła wrażenie, że słowa grzęzną w jej ustach. Nie wiedziała, jak powinna zareagować. – To się może źle skończyć.

- Nie powinnaś analizować wszystkiego aż tak dokładnie – wzruszył ramionami. – Sama chyba chciałaś, bym się tu pojawił. Więc jestem.

- No... ale... ugh! To nie tak miało być! – jęknęła, zapominając o sytuacji, w jakiej się znajdowała. Jakby wcale nie odsłaniała ciała przed mężczyzną starszym o kilkanaście lat, który na dodatek powinien zostać tylko obiektem szkolnych westchnień. – Dlaczego to wszystko musi się tak dziać?

- Niezbadane są wyroki boskie...

- Albo mój pociąg do wysokich, łysych, napakowanych nauczycieli. Tego też nie da się przewidzieć – burknęła, a po chwili zorientowała się, jakie słowa powiedziała.

Otworzyła szeroko oczy, widząc jak profesor Vincent zmierza w jej kierunku mozolnym krokiem, jakby ją wodził za nos. Jednocześnie, w równie wolnym tempie ściągał przez głowę białą koszulkę na grubych ramiączkach, jednocześnie ukazując masywny, na swój sposób nieziemsko wyrzeźbiony brzuch.

Wiedziała, że już po niej.




Nauczyciel biologii.Where stories live. Discover now