Rozdział 2

10.5K 337 97
                                    

Stała ze spuszczoną głową nad grobem. Nie miała sił, by powstrzymać łzy.

Zawsze, kiedy wracała na grób Cartera czuła dziwną niemoc w sercu. Tą dobijającą pustkę zmieszaną z obezwładniającą samotnością, której nie umiała w żaden sposób zwalczyć. Dopiero patrząc na napisy na niewielkiej granitowej płycie zrozumiała, jak wiele zmarnowała szans na to, by wszystko mogło potoczyć się inaczej. Jednak już nie było powrotu, cofnięcia czasu. To nie Insygnia Śmierci z Harry'ego Pottera, by mogła użyć Kamienia Wskrzeszenia. Śmierć przyszła i zabrała dziewczynie życie, które zaczęło toczyć się gdzieś poza nią, obok i stawało się tak bardzo nierealne, z każdym dniem sprawiając, że nastolatka gubiła się między snem a rzeczywistością.

Była dziwnie spokojna, wychodząc z cmentarza. Ściemniało się, a wiatr stawał się dokuczliwie przenikliwy, mimo ogólnie ciepłej pory roku. Wcisnęła słuchawki do uszu, chcąc zagłuszyć emocję. Jej receptory słuchowe zaczęły przyswajać pierwsze dźwięki Seek and Destroy od Metalliki, a dziewczyna mimowolnie zaczęła kroczyć w szybkim tempie, kierowana uderzeniami muzyka w struny szalonego basu. Uśmiechnęła się, myśląc o legendarnym Cliffie Burtonie, który jako basista owego trashowego zespołu, zginął w wypadku.

Myśląc o przeszłości, nie zauważyła przechodnia, na którego wpadła. Odbiła się o spore ciało mężczyzny, którego twarzy w pierwszej chwili nie zauważyła. Kiedy wstawała, szybko mrucząc przeprosiny pod nosem, mężczyzna podał jej sporą, jednak na oko delikatną dłoń. Nie chwyciła jej jednak, nie chcąc wyjść na ofiarę.

- Chyba mamy jutro zajęcia – usłyszała. Zmroziło ją, kiedy zrozumiała, że doskonale wiedziała, do kogo należy ten głos. Zmrużonymi oczami przyjrzała się łysemu mężczyźnie w bojówkach i białej koszulce z krótkim rękawkiem.

- Być może – odrzekła, poprawiając bluzkę. – Jednak nie będę zawracać panu głowy szkołą.

- Mogę cię odprowadzić – uśmiechnął się zachęcająco, przez co dziewczyna niekontrolowanie odwzajemniła gest. – Jeśli oczywiście chcesz.

Była w kropce. Nie do końca pewna swoich zamiarów, nie wiedząc dokładnie, jak powinna się zachować. Przecież nie był to pierwszy lepszy facet z ulicy. Był jej nauczycielem. Odnosiła wrażenie, że utrzymywanie z nim kontaktów innych, niż czysto edukacyjnych było niewłaściwe. Jednak... pociągał ją. Musiała się do tego przyznać, mimo, że nie do końca chciała.

Bez słowa ruszyła za nauczycielem, chcąc jak najlepiej dotrzymać mu kroku. Mężczyzna opowiadał o samochodach, które go pasjonowały. Mówił wolno, a jego głos był przepełniony nieznanym jej wcześniej zachwytem i uwielbieniem.

- Jak to? Przecież samochód to tylko maszyna. Układ kierowniczy, podwozie, nadwozie, hamulce, skrzynia biegów, tłoki, olej i benzyna. Co więcej można powiedzieć o aucie? Ważne, by było funkcjonalne i dowiozło nas bezpiecznie z punktu A do punktu B – wzruszyła ramionami, nie do końca rozumiejąc to, w jaki sposób profesor Vincent podchodzi do całej motoryzacyjnej sprawy.

- Mylisz się Allie – roześmiał się ciężko, choć urokliwie. – Samochód, jaki by nie był, ma duszę. I tak naprawdę to samochód sam wybiera sobie właściciela.

- Ale nasze życie to nie fabuła Transformersów – burknęła. – Ani też samochód to nie różdżka, która sama sobie wybiera czarodzieja.

- Nie? – zatrzymał się z pytającym wyrazem twarzy, wbijając wzrok w nastolatkę z widocznym sceptycyzmem w oczach. - Jesteś pewna?

Dziewczyna wolno skinęła głową, czekając na to, co się wydarzy.

- Chyba prowadziłaś kiedyś samochód... więc tajemnica polega na tym, że nie każdy samochód pozwala ci na to, byś redukowała biegi co chwilę, więc skrzynia warczy, a auto po prostu buja się niepewnie po nawierzchni. Chodź, pokażę ci – choć nie do końca była przekonana, chwilę później stała na długim podjeździe obok białego domku piętrowego wyłożonego sidingiem. Łysy mężczyzna otworzył wiekowy, drewniany garaż, a jej oczom ukazał się samochód, który gdzieś już widziała.

- Dodge Charger z tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego dziewiątego – wydukała, podchodząc do maski pomalowanej na czarny mat, tak jak i reszta karoserii. – Po tuningu, z dodatkową przepustnicą powietrza umieszczoną tak, że częściowo wystawała ponad maskę. Ma nitro?

- Nie – mężczyzna uśmiechnął się do niej. – Ma trzy sprężarki powietrza, ale widzę, że się znasz.

Odwzajemniła gest, i zajrzała do środka. Czarne wyścigowe fotele od Sparco z krzyżowymi pasami, wspawana stalowa klatka bezpieczeństwa. Manualna skrzynia biegów z metalowym, świecącym się od użytkowania drążkiem.

- Skoro tak ma się wnętrze i silnik... - zaczęła, opierając się o wóz. – To ta bestia ma około pięciuset czterdziestu ośmiu koni mechanicznych.

Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, wiedząc, że zaimponował tym nabytkiem swojej uczennicy.

- Wsiadaj – polecił krótko, samemu sadowiąc się w wyprofilowanym miejscu kierowcy. Obok pojawiła się dziewczyna, sprawnie przepasając się grubym materiałem, który tworzył pasy bezpieczeństwa.

Nauczyciel przekręcił kluczyk w stacyjce, wolno spuszczając sprzęgło. Ryk silnika wywołał gęsią skórkę na ciele zafascynowanej dziewczyny. Maszyna wysunęła się gładko z podjazdu, efektownie wtaczając się na główną ulicę w okolicy.

Mięśnie Marka napięły się mocno, kiedy znaleźli się na opustoszałej drodze stanowej, której już prawie nikt nie używał. Zacisnął masywną dłoń na drążku zmiany biegów, manewrując nią sprawnie. W tle leciała piosenka Wiz Khalify – We Own It.

Oboje odnosili wrażenie, że pomiędzy nimi przepływa dziwny prąd, który z pewnością do czegoś doprowadzi.

Nie byli jednak pewni do czego.

Ani kiedy.

Nauczyciel biologii.Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang