Rozdział 3

7.3K 327 27
                                    

Wciąż milczała, patrząc na zjawiskowo monstrualnego człowieka po swojej lewej stronie. Było w nim coś niebezpiecznego. Jego pochylona sylwetka wciąż wyglądała niczym czekająca na atak czarna pantera. Silne dłonie sprawnie ściskały kierownicę samochodu z niemal nabożną czcią, jakby maszyna była wszystkim, co tylko ma na tym świecie.

- Usłyszałem, że nie za bardzo przepadają za tobą ludzie w szkole – zaczął delikatnie, kiedy stawali na jakimś dzikim przejeździe kolejowym. – Dlaczego?

Dziewczyna ze świstem wypuściła trzymane w płucach powietrze. Ten temat był ostatnim, jaki chciała poruszać z tym mężczyzną. Wiedziała jednak, że nigdy od tego nie ucieknie, choćby nie wiadomo jak bardzo tego pragnęła.

- Osądzają mnie o to, że zabiłam mojego najlepszego przyjaciela – wyznała po chwili milczenia, spuszczając wzrok na swoje dłonie. Niespodziewanie nauczyciel pochwycił jedną z jej rąk, chcąc najpewniej dodać jej tym otuchy. – Po prawdzie... po części to prawda. Bądź co bądź, ja nie podałam mu narkotyków, ale to przeze mnie je wziął. Nikt tego nie rozumie. Nie chce choćby spróbować wejść w moją skórę. Ciężko mi być z tym wszystkim sam na sam, kiedy najbardziej potrzebuję mieć kogoś obok.

- Czyli po to byłaś na cmentarzu?

Nastolatka nie udzieliła już żadnej odpowiedzi, poza lekkim skinieniem głowy.

Kiedy kilka dni od feralnych rozmów krytycznych, jak to zwykła nazywać Allie, z Markiem, po nużącej lekcji francuskiego, przyszedł czas na rozszerzoną biologię. Pracownia profesora Vincenta jak zawsze była otwarta, a mężczyzna siedział za biurkiem z kubkiem kawy w dłoni. Nastolatka zapukała cicho, a kiedy nauczyciel zauważył, że to ona, poufale machnął na nią ręką, mówiąc:

- Chodź, Al. Wszystko w porządku? – zapytał, kiedy dziewczyna rzuciła torbę na ławkę naprzeciw sporego stołu, zwanego biurkiem nauczycielskim.

- Chyba... chyba podała mi amfetaminę... umieeeram! – Felix, nastolatek, który dzielił z Alyson większość lekcji, upadł teatralnie na kolana, udając, że kona. Alyson, jak i Mark spojrzeli po sobie z uniesionymi brwiami, a kiedy chłopak zaczął imitować napad padaczki, rosły mężczyzna podniósł się z miejsca i podszedł do niego, by chwycić jego czarną bluzę.

Vincent uniósł chłopaka na wysokość swoich oczu, więc ten zwisał kilkanaście centymetrów ponad podłogą, jakby był szmacianą lalką.

- Geeren, nagana za zachowanie w stosunku do rówieśnicy, idziemy do dyrektora – po czym chwycił Felixa za kaptur i bezceremonialnie wyniósł go trzymając jedną ręką.

Jedyne, co Allie usłyszała, to krzyki zapewne miotającego się chłopaka. Wtedy właśnie poczuła, że może liczyć na tego mężczyznę bardziej, niż na jakiegokolwiek psychoterapeutę, który kiedykolwiek stanął na jej drodze.

Odetchnęła z ulgą, podeszła do biurka i otworzyła stronę, gdzie był wsadzony długopis. Przechwyciła pisak, by szybko zanotować na kartce swój adres, numer telefonu i krótką notatkę, że jest tam, gdzie nikt jej nie znajdzie.

Po czym opuściła szkołę, wymykając się tylnym wejściem w kantorku sprzątaczki, które zawsze było otwarte.

A myślała tylko o jednym.

O bestii schowanej w garażu.

I o swoim nauczycielu biologii, który przestawał być...

Tylko nauczycielem.





Krótko, bo krótko, ale jest!

Dziękuję za ponad 1000 wyświetleń i 100 gwiazdek, kocham Was!


Nauczyciel biologii.Where stories live. Discover now