Rozdział 35

55 3 1
                                    

Zerwałam się szybko z łóżka i zobaczyłam rozgrywającą się walkę pomiędzy Jimmym a sprzątaczką . Znaczy potworem w stroju sprzątaczki . Jak zawał tak zwał . Jedno jest pewne trza było pozbyć się nieproszonego gościa . Wzięłam swój miecz i szybko pobiegłam pomóc Jimmiemu . Do " perfekcyjnej pani domu " przybiegły jej 4 koleżanki . Szlag by to trafił ! Załatwiliśmy tą pierwsz i wzięliśmy się za następne . Trochę nam nie szło . Jedna uczepiła się Jimmiego , druga mnie a dwie pozostałe próbowały utrudnić walkę Jimmiemu . Głupie . Uważały że ja jestem ta słabsza i nie poradzę sobie bez niego . Śmiechłam . Zamachnęłam się szybko na moją rywalkę i pomogłam Jimmiemu . On też w miarę szybko załatwił kolejną i zostały tylko dwie . Z tymi poszło sprawnie . Bez swoich koleżanek nie były takie mocne . Po skończonym  starciu byłam spocona i obolała jak świnia . Poczułam wielkie szczypanie na brzuchu . Podwinęłam koszulkę i zobaczyłam wielką ranę . Nie była głęboka . Leciała tylko trochę krew . Szmata podrapała mnie tymi pazurami . Ugh ... Jimmy oczywiście gdy to zobaczył zbladł i zaczął się jąkać :

- Caa-mm-ill .. T-ww-ó--j brz-uu-ch .

- Wiem ! Podaj mi lepiej mokry ręcznik i apteczkę .

Usiadłam szybko na łóżku i gdy dostałam rzeczy o które poprosiłam opatrzyłam sobie rany . Tak na serio to wytarłam krew mokrym ręcznikiem . Popsikałam by nie wdała się infekcja , zakleiłam plastrem i owinęłam wokół bandażem i zjadłam trochę ambrozji . Jimmy  miał parę zadrapań na plecach i twarzy. Nic poważnego . Położyłam się ale nie by spać , tylko odsapnąć .

- Wracasz do obozu .

- Nie możemy wrócić .

- My nie . Ja idę dalej a ty wrócisz .

- Zapomnij . Nie puszczę Cię samego po dwójkę nowych .

- To nikt nie idzie .

- Pf .. Ja jutro rano wychodzę albo z tobą albo bez .

- Już dobrze .. Nie bulwersuj się - odparł chłopak całując mnie w policzek .

Nie myślałam o śnie . Jednak zasnęłam . Obudziłam się następnego dnia obudzona przez piękny zapach .

- NALEŚNIKI ! - krzyknęłam

Jimmy wszedł do pokoju z uśmiechem i tacką naleśników . Na tacce miał jeszcze dwie szklanki soku pomarańczowego . Po zjedzonym posiłku wymeldowaliśmy się z motelu i ruszyliśmy dalej . Dalsza droga była spokojna jak mogę to nazwać . Przemieszczaliśmy się różnymi środkami komunikacji . Ale tym razem pod sam wieczór doszliśmy . Dzieciaki które mieliśmy zabrać chodziły do prywatnej szkoły . Postanowiliśmy iść po nie od razu . Nie wiadomo co przyniesie jutro , weszliśmy do szkoły ( była 19:00 ) . Poszukaliśmy na liście uczniów dwójkę poszukiwanych przez nas osób i poszliśmy w kierunku ich sali . Ci tutaj mają dość dziwnie bo lekcje trwają od 16:00 do 22:00 . Co to ma być ?! . Dobrze się składało że oboje chodzili do tej samej klasy . No w sumie są rodzeństwem to co się dziwić . Na szybko obmyśliłam plan działania . Zapukałam do sali gdzie znajdowali się Billy i Brandon :

- Dobry wieczór . Pani dyrektor prosi do siebie Billego i Brandona Holt . To coś pilnego .

- Billy ! Brandon ! Słyszeliście , wynocha !

Hohoho . Ale milutka . Gdy dzieciaki wyszli coś wydawało mi się za proste . Jednak wolałam by tak zostało . Szliśmy szybszym krokiem z chłopcami . Mieli po około 12 lat . Byli blondynami . Mieli czarne oczy . Wysocy jak na swój wiek , szczupli i dobrze zbudowani . Odróżniali się tylko tym że jeden miał pieprzyk na podbródku a drugi za uchem . Szliśmy w ciszy . Gdy minęliśmy gabinet dyrektora chłopacy zatrzymali się :

- Mieliśmy iść do dyrektora .

- Plany się zmieniły . Wszystko opowiemy wam po drodze .

- Drodze ? Dokąd ?

- Do waszego nowego domu .

- Co ? Nigdzie nie idziemy .

- Musicie . Inaczej zginiecie . Wierzcie mi .

- Nigdzie nie pójdziemy póki nam wszystkiego nie wyjaśnicie .

- Ugh .. Zawsze tak samo . Więc tak wiecie o mitologii , bogach i ich dzieciach ? Półbogowie dzecii boga i śmiertelnika ? Coś w tym rodzaju ?

Chłopacy przytaknęli głowami a ja kontynuowałam . Nie mieliśmy za wiele czasu zanim się nieprzyjemni goście zajrzą się o naszym przybyciu :

- A więc to wszystko prawda a wy jesteście jednymi z półbogów idziecie do obozu herosów gdzie będziecie mieszkać i takie tam by przeżyć .

- Wy też jesteście półbogami ?

- Tak . A teraz chodźcie . Zaraz może być nie przyjemnie .

- Jak to ?

- Nie zadawajcie tyle pytań . Zaufajcie nam i chodźcie .

Chłopacy spojrzeli po sobie ale wreszcie ruszyli . Kurde ! Obyło się bez walki ale i tak szybko pobiegliśmy z dala od tego miejsca . Gdy biegliśmy trochę mnie zemdliło , zatrzymałam się w krzakach i puściłam pawia . Billy i Brandon zaczęli się śmiać :

- Z czego się tak śmiejecie ? Ona jest w ciąży i może ją zemdlić !

- W ciąży ? I przyszła po nas chodź to mega niebezpieczne ?

- Tak ! Możecie to docenić i się nie śmiać jak debile ?!

- Przepraszamy ..

Poczułam jak chłopacy podchodzą a jeden z nich podał mi chusteczki :

- Dziękuję - odparłam a potem lekko się uśmiechnęłam

Nie miałam im tego za złe . Prawdopodobnie na ich miejscu sama bym się śmiała . Gdy już mi się polepszyło ruszyliśmy dalej . Złapałam Jimmiego za rękę a przed nami szli bliźniacy . Mam nadzieję że dziś nie będzie nie miłych niespodzianek . Jest jakaś 19:40 to jest ciemno i nie wiem gdzie jest najbliższy hotel . Niby nie jestem zmęczona ale chłopcy powinni  się przespać . \\


III wojna tytanów wg nowego pokoleniaWhere stories live. Discover now