Rozdział 14

76 7 0
                                    


Z perspektywy Alex :

Obudziłam się koło 4 nad ranem . Ubrałam czarne rurki , czarną bluzę " pożyczoną " od Jacka i postanowiłam się przejść . Na początku chciałam iść nad jezioro gdzie pierwszy raz byłam blisko Jacka ale potem natchnęło mnie na spacer po lesie . Nie wiem czy można to jeszcze nazwać lasem ponieważ po nalocie na nas nasz las został zniszczony i pozostało z niego parę większych drzew i krzewów których liście i gałęzie i tak są spalone . Znalazłam wielki kamień na który zawsze się wspinamy z Camile by pogadać na spokojnie . I tym razem wspięłam się na niego . Pomimo młodej godziny było dość jasno i widziałam jak wschodzi słońce . Położyłam się i zamknęłam oczy . Usłyszałam cichy szelest  . Ktoś wspinał się na kamień , podejrzewałam że to Camile . Tylko my tu przychodzimy . Jednak to nie była ona . Gdy usłyszałam jak ktoś się zbliża , miałam wstać jednak zatrzymał mnie pocałunek . Nie otworzyłam oczu przez parę sekund gdy trwało to cudowne uczucie . Gdy skończyliśmy by zaczerpnąć powietrza wstałam i usiadłam koło Jacka . Uśmiechnęłam się i oparłam głowę na jego ramieniu . Nie potrzebowaliśmy słów by opisać nasze uczucia . Nie należymy do tych par które ciągle powtarzają jak się kochają i takie tam . Nam starczą gesty . Złapałam go za dłoń , spletliśmy nasze palce i leżeliśmy patrząc się w niebo i nadchodzący wschód słońca . Gdy przyszła pora na śniadanie zeszliśmy z głazu i poszliśmy do pawilonu jadalnego . Po drodze spotkałam Jimmiego i Camile . Jak fajnie widzieć gdy twoi przyjaciele są szczęśliwi pomimo wielu przeszkód i szkód . Chyba Jimmy pogodził się z faktem o dowództwie Camile w czasie wojny . Z jednej strony go rozumiem ale z drugiej Camile ma nas . Przecież nie zostawimy jej . Będziemy walczyć u jej boku do końca . I albo zwyciężymy jako drużyna albo jako drużyna zginiemy . Usiadłam się i zjadłam miskę płatków . Po zjedzonym śniadaniu przyszła pora na ogłoszenia .

- Jest misja do wypełnienia . Wyznaczyłam już trójkę która na nią ruszy . Chodzi o dotarcie do sąsiedniego obozu i zawarcie sojuszu . Gdy dojdzie do wojny musimy mieć jak najwięcej osób do pomocy . Takiej wojny jeszcze nie było .

Nastała chwila ciszy i Reychel kontynuowała :

- Na wyprawę rusza Jimmy , Katherin i Alex .

" Alex " pomyślałam . Właśnie ogłoszono moją pierwszą misję . Ucieszyłam się a potem od razu przestraszyłam . A co jak coś zepsuję ?! Nie mogę tak myśleć . Idzie ze mną Jimmy i Katherin . Spojrzałam na Camile która była niezadowolona . Wiem że uwielbia takie misie ale też nie ma nic przeciw temu bym ja szła . Nawet rozumiałam dlaczego Reychel jej nie puściła . Ona będzie kluczem do zwycięstwa w wojnie , nie może się zbytnio narażać a do tego na pewno jeszcze nie doszła do siebie po zderzeniu z drzewem . Po ogłoszeniu misji poszłam z Jimmym i Katherin do Wielkiego Domu . Tobias , Camile i Jack poszli na trening . Misja wydawała się prosta , wyruszamy do obozu w którym była Camile , dogadujemy się z nimi i wracamy przygotowując się na wojnę z Kronosem . Mieliśmy wyruszyć z samego rana a teraz kontynuować plan dnia , co się równało z treningiem . Jacka i Tobiasa spotkaliśmy  na wspinaczce . Zauważyłam brak Camile i od razu zapytałam gdzie jest . Okazało się że poszła wyładować się na arenie . Czyli trzeba będzie dorobić nowych ludków na których trenujemy . Ona rozwali je wszystkie . Ja to wiem . Jednak coś mnie podkusiło by tam pójść . Co mogło mi się stać ? Przecież mnie nie zabije . Gdy doszłam do areny zobaczyłam Camile jak atakuje kolejnych " wrogów " . Usiadłam się na skraju areny tak by mnie nie zauważyła . Nie chciałam jej przeszkadzać . W pewnym momencie na arenie pojawiła się matka Camile - Clarise . Gdy Camile ujrzała matkę rozpromieniła się i podeszła przytulając  ją . Jej mama nie była uśmiechnięta , ani zła . Była smutna . Wręcz zrozpaczona . Camile dopiero po chwili zauważyła spływające łzy po policzkach jej matki . Spojrzała na nią , mina jej zrzedła . Próbowałam usłyszeć o czym gadają ale byłam zbyt daleko a one rozmawiały zbyt cicho . Jednak nie dało się ukryć że wydarzyło się coś strasznego . Camile wtuliła się szlochając w ciało matki . Ona pogłaskała ją po głowie , przytuliła i dała jakąś włócznie . Wiedziałam że to była włócznia jej matki Clarise którą dostała od swojego ojca Aresa . Potem powiedziała " Liczę na ciebie , nie zawiedź mnie " . Powiedziała to głośniej odchodząc dlatego to były jedyne słowa jakie usłyszałam . Camile usiadła na środku areny , odłożyła broń na bok i skulona zaczęła cicho szlochać . Chciałam do niej iść ale w tym momencie dziewczyna wstała , otarła łzy i kontynuowała trening . Nie wiedziałam co zrobić . Jak się zachować ? Wyjść ? Zostać ? Poszłam jednak w jej kierunku . Gdy mnie zobaczyła próbowała zdusić łzy , wiedziała jednak że ja wiem co tu się odbyło . Spojrzałam w jej napuchnięte od płaczu oczy i zapytałam co się stało . Dziewczyna jakby przez chwilę się wahała a potem odpowiedziała :

- Porwali mojego Ojca .

Chris . Ojciec Camile . Całkiem spoko gość . Został porwany , nawet nie pytam przez kogo ponieważ domyślam się . Nie mówiłam nic , usiadłam się a potem Camile dosiadła się do mnie . Nie miałam zamiaru wypytywać jej o szczegóły , będzie chciała to powie . Ona potrzebowała teraz wsparcia , jednak nie takiego wsparcia jakie ja jej mogę zaoferować . Potrzebowała wsparcia Jimmiego . Nic nie mówiąc poszłam po niego . Dziewczyna nawet nie pytała gdzie idę , siedziała i chyba analizowała to co powiedziała jej matka . Poszłam do reszty która siedziała na ławce niedaleko areny . Gdy byłam jakieś 30 metrów od nich , podbiegłam . Kurde ! Mają dobre humory a ja muszę je zepsuć . Trudno . Gdy zauważyli mnie , Jack pociągnął mnie do siebie i usiadłam mu na kolanach . Zauważył jednak moją minę :

- Co się stało ? Gdzie Camile ?

- Na arenie . Jimmy musisz iść do niej . Ona Cię teraz potrzebuje

- Co się stało ? - zapytał zaniepokojony chłopak

- Chodzi o jej Ojca . - odparłam

- Co z nim ? - zapytała Katherin

- Porwali go . Właśnie do Camile przyszła matka i jej o tym powiedziała .

Jimmy o nic nie pytał . Wstał  i pobiegł na arenę . Reszta spoglądała to na oddalającego się Jimmiego to na mnie .

- Jak zareagowała jej matka ? Jak zareagowała  Camile ? - dopytywała się Katherin

- Płakały . Są załamane . - odparłam

W tym momencie przyszło mi jeszcze jedno do głowy . Jimmy miał jutro iść n misję . To  nie możliwe , on musi tu zostać .

- Jimmy . Przecież on musi teraz przy niej być . A jutro ma iść na misję .

- Ja mogę iść za niego - odparł Tobias

Skinęłam na znak zgody i poszłam do Wielkiego Domu pogadać z Reychel . Zapewne się zgodzi , zawsze chcę jak najlepiej . Tym razem było inaczej :

- NIE ! - krzyknęłam Reychel

- Ale dlaczego ? Co to za różnica ?

- Nie możecie sobie pozwalać na zbyt długo . Idzie taki skład i koniec .

Dyskutowałam z nią jeszcze chwilę ale to nie miało sensu . Była nie do przekonania . Westchnęłam  i wyszłam do grupki która czekała przed domem . Po mojej minie zauważyli że nic z tego . Zastanawiałam się dlaczego nie ? O co jej chodzi ? Nie rozumiem . Camile była w domku . Oczywiście ktoś podsłuchał wiadomość o ojcu Camile i cały obóz gadał o tym . Gdy przyszedł czas na obiad usiedliśmy i jedliśmy w ciszy . Doszła do nas Camile . Miała spuchnięte oczy , i smutną minę . Czego ja się spodziewałam ? Reszta dnia jakoś minęła . Położyłam się szybko i nie pamiętam kiedy zasnęłam . Wstałam o 5:40 . Za 20 minut ruszamy . Ogarnęłam się , spakowałam potrzebne rzeczy i poszłam na miejsce zbiórki . Gdy doszłam stała tam już cała nasza " paczka " . Katheri żegnała się  z Tobiasem , Camil była wtulona w Jimmiego który nie puszczał jej aż Reychel powiedziała  że mamy ruszać . Powiedziałam Jack'owi i Tobias'owi by opiekowali się Camile podczas naszej nieobecności . Jimmy pocałował Camile i powiedział " Nie długo wrócę  , obiecuję " . Jednak nie mógł przewidzieć że jego obietnica nie spełni się  .


III wojna tytanów wg nowego pokoleniaWhere stories live. Discover now