- To.... Wtedy wiedziałam, że wszystko się zawali. Stracę jego, matkę i całe szczęście, które widziałam w życiu, kiedy on był obok mnie.

- Mamo... Rodzice Ashtona przyjdą pojutrze na wieczór, będą chcieli cię poznać....- wyszeptała dziewczyna, chowając się za framugą drzwi.
- Dobra, postaram się.- rzuciła kobieta, nie odrywając wzroku od gazety.
- Dziękuję.

~~~~~~
Wspólne rozmowy dwóch rodzin przebiegały naprawdę sprawnie, szybko i całkiem przyjemnie. Mama Scarlett zachowywała się w miarę tak, jakby naprawdę interesowała się córką i jej związkiem. Szkoda tylko, że w rzeczywistości tak nie było. Po około godzinie ,, poznawania" się, rodzice Ashtona wraz z nim wyszli, kiwając głowami i żegnając się ze Scarlett.

- Na następny dzień, ostatni raz się z nim widziałam. Powiedział, że jego rodzice nadal mnie nie lubią, a już tym bardziej mojej Matki- nie polubili się. Wieczorem, otrzymałam esemesa:

Ashton <3 : Skarbie....

Tak?

Jest mi strasznie przykro, że piszę ci to w wiadomości, ale nie mam jak zadzwonić- moi rodzice myślą, że się pakuję....

Jak to pakujesz?!

Zabierają mnie gdzieś. Nie wiem gdzie....

Ashton...

Kocham cię, Scarlett Brooke, najwspanialsza dziewczyno na świecie, kocham całym sercem, możesz mnie nienawidzić.... Ale ja wierzę, że gdzieś tam cię znajdę.... I jeszcze raz przeproszę. Kocham.

Ashton?!?
Ashton?!!
Ashton!!!! Błagam nie zostawiaj MINEEE!!!
Ja też cię kocham, nigdy nie przestanę!!!
I wierzę tak jak ty, że jeszcze się spotkamy.
I jeszcze raz uleczysz moje serce.

- Od tamtego czasu, szukałam go na wszystkich forach: znalazłam po dwóch latach. Zmienił nazwisko, kraj, włosy... I ma dziewczynę... Chyba nawet dziecko... I najprawdopodobniej o mnie zapomniał. Dlatego właśnie- spojrzałam na Biersacka- myślę, że skoro ludzie mnie zapominają, to po prostu nie jestem im potrzebna.- skończyłam moją wypowiedź i omiotłam wzrokiem każdą z zebranych osób- ich oczy się zaszkliły, a Ashley rzucił się na mnie, becząc i krzycząc:

- JA CIE NIGDY NIE ZOSTAWIĘ SCARLETT!! TEŻ CIĘ KOCHAM!!!- dostał kopa w dupę od niebieskookiego, po czym z wiekim zmieszaniem wydukał:

- Chciałem oczywiście powiedzieć, że my wszyscy cię kochamy i nigdy nie zostawimy. Wszyscy. Bez wyjątku. Jeden z nas chyba jednak bardziej. - uśmiechnął się wrednie do Biersacka, na co zachichotałam i wrócił na fotel.

- Koniec historii. Teraz wasza kolej. Ash, ty pierwszy.

- Czemu ja?!?- wykrzyczał basista, przegryzając ciastko.

- Bo masz w sobie tyle energii, jak nikt inny...- rzucił Coma.

- No dobra....

Perspektywa Asha:

Właściwie to bałem się powiedzieć im prawdy, smutnej prawdy, którą trzymałem w sekrecie przez całą naszą znajomość.
To dręczyło mnie każdego dnia.
Każdego dnia, miałem wrażenie, że mnie obserwuje.
Że naprawdę nie odszedł, cały czas się tam czai.
Schowany.
Ciemny.
Niewidoczny dla innych. 
Omiotłem spojrzeniem wszystkich i zatrzymałem wzrok na Biersacku. Mieliśmy ten sam sekret, bo przeżyliśmy to razem.

Heart of Fire| Andy BiersackOnde histórias criam vida. Descubra agora