Rozdział XLIV

Zacznij od początku
                                    

- Jasne że tak. - uśmiechnęłam się i zaczęłam się przeciągać. Luke pocałował mnie w usta i wstał. Podniosłam się do pozycji siedzącej, przetarłam twarz dłońmi i usiadłam wygodnie. Czekałam na moje śniadanie do łóżka. Luke gramolił mi się z tym śniadaniem, powoli zaczęło mi burczeć w brzuchu. W tym czasie kiedy siedziałam i czekałam Elise zdążyła się obudzić, przebrałam ją. Zapięłam ostatni guziczek bodów małej i założyłam jej rajstopki, chwyciłam małą na ręce. Zeszłam z córką na dół. Luke krzątał się po kuchni. - Czy śniadanie będzie w południe?
- Już kończę. - odparł. Usiadłam z małą przy stole, dałam jej klocki by czymś się zajęła. Brzuch nadal burczał. I jak na zawołanie Luke postawił przede mną talerz z naleśnikami.

- Mniam. - oblizałam usta i powąchałam.

- Z owocami i syropek klonowym. - pocałował mnie w policzek. Wziął ode mnie małą. - Jedz a ja zajmę się naszą córką.
- Dziękuję. - posłałam mu uśmiech. Chwyciłam widelec i zaczęłam pałaszować śniadanie przygotowane prze Luka. To co że miało być do łóżka. Po zjedzonym posiłku umyłam talerz i sztućce, poszłam na górę się ubrać. Założyłam na siebie bluzkę oraz sweter, czarne spodnie. Cieszyłam się że wróciłam do wagi sprzed ciąży. Włosy zebrałam w wysokiego kucyka. Zarzuciłam na siebie cienką kurtkę, chwyciłam ubrania na dwór oraz kocyk dla Elise. Luke bawił się z córką w salonie na macie. - Czas na spacerek.
- Jaki spacer? - wstał biorąc Elise na ręce.
- Spacer po dworze. - odparłam, podeszłam i wzięłam córkę na ręce. - Nie będę siedzieć wiecznie z dzieckiem w domu czy tylko na ganku. - położyłam małą na kanapie, zaczęłam ją ubierać.
- Chcesz aby namierzył was Felix? - nachylił się obok mnie. - Żeby jeszcze wam coś się stało?

- Nic się nie stanie. - odparłam. - Od czterech miesięcy słuch po Felix'ie zaginął. W mieście i na naszym terenie jest spokój. - odpowiedziałam. - Więc nie wyolbrzymiaj.

- Ja mam nie wyolbrzymiać? - krzyknął na cały dom. Mała lekko się wzdrygnęła.

- Ciiii skarbeńku, tata nie chciał. - pogłaskałam ją po główce. Zawiązałam małej czapeczkę i zasunęłam jej kombinezon. Luke coś tam mamrotał do mnie, nie zwracałam na niego uwagi. Założyłam na nogi buty, wzięłam Elise na ręce opatulając kocem. Otworzyłam drzwi i wyszłam.

- Czekaj. - wybiegł za mną. Miałam akurat już wchodzić w las. - Niech chociaż Elise będzie bezpieczna, ty zawsze sobie poradzisz. - z kieszeni wyjął naszyjnik małej, zapiął na szyi. - Jak będzie się coś działo to wołaj głośno. - pocałował mnie w usta a małą w czoło.

~*~*~*~

Spacerowałam trzymając na rękach Elise. Córka rozglądała się dokoła. Była bardzo ciekawa świata jak na 6-miesięczne dziecko, dlatego chciałam pokazać jej wszystko co mogłam. Oddałabym dla niej całe moje życie. Liczyła się tylko ona i jej uśmiech. Dlatego uwielbiałam nasze wspólne spacery po lesie. Tylko my dwie i natura. W takich chwilach mogłam bez oporu przypatrywać się jej drobnej twarzyczce.

- Słyszysz ten dźwięk, skarbie? - mój głos był delikatny i kojący. - To wróbel. - mówiłam coraz ciszej. Elise wygięła drobne usteczka w szczerym uśmiechu próbując dosięgnąć nieba swoimi niewielkimi rączkami. - Mogłabym tak spędzić całe życie. - pomyślałam Wtem za krzaków, który właśnie miałam zwinnie wyminąć wyłoniły się dwa szare... -Wilki...-wyszeptałam. Siłą woli nakazałam swoim mięśniom ani drgnąć modląc się w duchu by Elise nie wydała z siebie nawet najcichszego dźwięku. W tamtej chwili nawet bicie mego serca wydawało mi się na tyle głośne i irytujące, by rozwścieczyć wilki. Oddech robił się coraz cięższy, gdy obserwowałam ich wielkie cielska unoszące się i opadające w rytm oddechu. Nieświadomie zaczęłam się cofać. Jeden krok... kolejny... Wtem jakby z oddali wydobył się trzask. Przeklęłam w duchu swoją niezdarność. Obejrzałam się za siebie. Jedna z suchych gałęzi złamała się pod ciężarem swojego ciała. Wróciłam z powrotem nerwowym wzrokiem do napastników, którzy zaczęli gniewnie pomrukiwać, a nawet warczeć. Powoli zbliżali się do mnie jak do ofiary. Tego już było za wiele. Nie wytrzymała. Zdawałam sobie sprawę, że nie mam z nimi szans w bezpośredniej konfrontacji, a tym bardziej w biegu, ale nie mogłam się od tak poddać. Przycisnęłam mocno Elise do siebie i pędem rzuciłam się do ucieczki. Czas dłużył się niemiłosiernie. Z każdą sekundą wydawało mi się, że przed oczami staja mi ich wielkie ohydne pyski. Wzdrygnęłam się na samą myśl. Chłodny wiatr owiewał mi twarz, gdy pędziłam przyciskając Elise do piersi coraz mocniej. Z jej piersi wydobył się cichy skowyt. - Tylko nie płacz. -błagałam w duchu. - Nie teraz. - Nie byłam w stanie myśleć. Otumaniony umysł skupić mogłam jedynie na poruszaniu kończy nami w morderczym biegu. Adrenalina uderzyła mi do głowy. W myślach wciąż powtarzałam jedno imię, jakby chcąc przywołać jego właściciela. - Lucas, Lucas, Lucas. - zdawałam się bezgłośnie krzyczeć, nie otwierając ust. Nawet nie zauważyłam, jak drzewa wokół mnie zniknęły ustępując miejsca pustej przestrzeni rozpościerającej się przede mną. Nie miałam dokąd uciec, gdzie się schować. Z przerażeniem w oczach rozejrzałam się panicznie w około. Do oczy naszły mi łzy. - Za późno – wyszeptałam zrozpaczona. Zrobiłam jeszcze jeden krok przed siebie, gdy drogie zastąpił mi jeden z napastników. Drugi z nich znajdował się tuż za mną. Byłam otoczona.

- No proszę, proszę, - odezwał się znajomy głos. - Dwie pieczenie na jednym ogniu, jak miło.

- Czego chcesz ode mnie Felix'ie? - kołysałam lekko małą. Cicho zaczęła jęczeć, próbowałam ją uspokoić. Dwa wilki nadal mnie otaczały. Nie miałam szans na ucieczkę. - Mów! - krzyknęłam w jego kierunku.

- Tego co Lucas Bailey zabrał mi półtora roku temu. - podszedł do mnie i złapał mnie mocno za łokieć. Próbowałam się mu wyrwać. - Nie szarp się bo inaczej tobie i córce zrobię krzywdę. Pójdziesz ze mną dobrowolnie czy mam was wziąć na siłę? - spojrzał mi się w oczy. Tęczówki miał fioletowe, za pewne był rozwścieczony. Nie chciałam aby stał się krzywda moje córce.
- Pójdę, ale nie dotykaj mnie. - wyszarpałam się. Pocałowałam Elise w czoło i poszłam z Felix'em.

~*~*~*~*~

Loreinne wpadła w kłopoty.
Czy uda się jej wyswobodzić od Felix'a?
Pozdrawiam, LaGata22

Zaginiona Alfa✔ [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz