Rozdział XXXIII

6.2K 382 21
                                    

Lucas P.O.V.

Spałem sobie smacznie wtulony w poduszce, kiedy usłyszałem płacz małej. Przetarłem oczy dłonią i podparłem się o łokcie. Na rogu łóżka siedziała Loreinne, trzymała i kołysała małą. Widać nie mogła sobie poradzić z małą.
- Kochanie wszystko dobrze? - zapytałem się jej.
- Tak, tak, śpij sobie. - odpowiedziała. Wstała i wyszła z pokoju. Płacz małej było słychać nawet z dołu, postanowiłem zejść do niej. Na korytarzu spotkałem Vivien i Sam'a stojących w drzwiach.
- Wy też nie śpicie? - zapytałem się ich.
- Taaa, płacz małej słychać po całym domu. - odpowiedziała Vivien. Zszedłem na dół do salonu, Loreinne chodziła w tą i spowrotem kołysając. Elise cały czas płakała.
- Może ją wezmę? - poszedłem do niej i wyciągnąłem ręce.
- Dobrze, zrobię przy okazji jej butelkę. - ułożyła małą mi na rękach. - Ode mnie nie chce ssać.
- Powiedz rano Jess to ci coś da. - powiedziałem. Zacząłem kołysać małą, lekko jeszcze popłakiwała. Lori wróciła z butelką.
- Masz, nakarmisz małą? . - wyciągnęła do mnie rękę z butelką. Chwyciłem butelkę i przyłożyłem do buzi małej, odrzu zaczęła ssać ale nie pewnie. - Musisz bardziej przekrzywić butelkę by mleko leciało, o tak. - mała zaczęła bardziej pewnie ssać smoczek od butelki.
- Lepiej usiąde z nią. - odparłem. Loreinne nakierowła mnie na kanapę i pomogła mi usiąść. - Widać że była głodna.
- No tak, ale ode mnie mleka nie chciała. - oparła się o moje ramię.
- Widać ode mnie chce mleka. - puściłem jej oczko, nie zauważyłem kiedy mała opróżniła całą butelkę. - No popatrz, wypiła wszystko.
- To ja pomogę jej odbić. - wzięła ode mnie małą i ułożyła sobie na ramieniu, miała tym razem szmatkę.
- Co tu się dziej? - usłyszałem głos mojej siostry. Stała w drzwiach, ziewała. Odwrociliśmy się oboje razem. - Powiecie ci mi?
- Mała była głodna, ale mojego mleka nie chciała. - odparła Lori. - Nie wiem dlaczego ale pokarmu nie mam.
- Ale musieliście narobić takiego hałasu? - oparła.
- No nie wierze. - wyrzuciłem ręce górze. - Ty to nazywasz hałasem? Dziewczyno to dziecko, a ma na imię Elise.
- Luke... - podeszła do mnie Lori.
- Daj mi dokończyć. Jess to jest twoja bratanica i szwagierka. - wskazałem na córkę i Lori. - Mieszkamy tutaj i na takie hałasy musisz się cały czas spodziewać. Jeżeli ci się nie podoba to droga wolna, choć Loreinne. - położyłem rękę na jej plecach, zachęcając aby poszła ze mną. Nie opierała się, pomogłem wejść jej na górę. Wziąłem od niej Elise, pocałowałem w czoło i włożyłem do kojca, chwilę przy niej postałem. Kiedy upewniłem się że mała śpi, odwróciłem się i zobaczyłem cudowny widok. Loreinne spała na kołdrze na brzuchu, wysunąłem spod niej kołdrę i okryłem. Sam obszedłem na około i położyłem się obok niej, przusnąłem ją do siebie. Zarzuciła na mój brzuch nogę i wtuliła się w mój tors, chwile jeszcze popatrzyłem na swoją gwiazdę i zasnąłem.

~ Dwa Miesiące Później~

Loreinne P.O.V.

Obudziłam się wypoczęta i w pełni wyspana. Od dwóch miesięcy Lucas objął wszystkie moje obowiązki przy małej, ja mogłam wypocząć. Moja waga po urodzeniu zaczęła spadać, dzięki Jess. Zwlekłam się z łóżka i powędrowałam do łazienki by rozpocząć codzienny mój rytuał. Nalałam sobie do wanny ciepłej wody, dodałam dużą ogromność płynu by był większy efekt piany. Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam do ciepłej wody, zanużyłam się po samą brodę. Leżenie w wannie - brakowało mi tego od kiedy mała się urodziła. Umyłam dokładnie swoje ciało i wyszłam, owinęłam ciało ręcznikiem. W szufladzie znalazłam czystą bieliznę, zabrałam spodnie i bluzkę. Ubrana zeszłam spokojnie na dół, w salonie zastałam Bill'a i Jon'a zabawiających Elise.
- No proszę, proszę. - stanęłam za nimi. Mała leżała w nosidełku. - Mogliście wziąść ją na koc przecież.
- Nie wiedzieliśmy czy możemy. - odezwał się Jon.
- Zsuńcie stolik i jedną kanapę. - odparłam biorąc małą na ręce. - A gdzie tak wogóle jest Luke? Miał się małą zajmować.
- Pojechał z Jess i Vivien do sklepu. - odezwał się Bill. Stolika już nie było. - Mieliśmy nadzieję że dłużej pośpisz.
- Jest 10, a mała zaraz musi dostać butelkę. - odprłam. Ułożyłam mała na rękach w pozycji kołyskowej. - A chyba butelki nie potrafilibyście zrobić?
- Nope. - odparli razem. - Co jeszcze położyć?
- Koc o kołdrę z mojego pokoju. A i zabierzcie jakieś zabawki. - odparłam. Poszłam do kuchni, nastawiłam wodę i wyjęła z szafki mleko.
- Mamy koniec mleka. - powiedziałam do siebie. - Oby tatuś i ciocia nie zapomnieli kupić. - popatrzyłam się na córkę. Patrzyła się na mnie swoimi niebieskimi tęczówkami, ma identyczne jak moja mama miała. Szkoda że jej nie ma teraz przy mnie, na pewno była by szczęśliwa ze ma wnuczke. Przepłukałam wrzątkiem butelkę, nalałam ciepłej wody i wsypałam mleka oraz trochę kaszki by dodać smaku. Zakręciłam butelkę, zaczęłam lekko ją trząść a mała odrazu zaczęłam mi się wiercić.
- Zgadłam skarbie. Moja mała córcia jest głodomorkiem. - pokazałam jej butelkę a źrenice jej się poszerzyły. Sprawdziłam czy mleko nie jest za ciepłe, uznałam że jest w miare to przyłożyłam jej do buzi. Mała odrazu zassała smoczek. Poszłam sprawdzić czy rozłożyli wszystko. W salonie na podłodze rozłożyli kołdrę a dokoła poduszki. - Wy zrobiliście bunkier czy miejsce dla dziecka? - spojrzałam się na oboje.
- Nie wiedzieliśmy co mamy położyć. - odparł Jon.
- Możemy zabrać poduszki jak chcesz. - powiedział Bill.
- Niech zostaną, ale będą bardziej potrzebne jak mała będzie siedzieć. - odstawiłam butelkę, wzięłam małą na ramię. Miałam już przyszykowaną pieluszke by jej się nie ulało. Wtedy drzwi frontowe się otworzyły, weszła wpierw Vivien za nią Jess, trzymały w rękach torebki z zakupami, ostatni wszedł Luke. Niósł dwa kartony, chłopacy pomogli mu zabierając od niego.
- Hej kochanie. - podszedł do mnie i pocałował mnie w usta, potem małą w czoło. - Moje dwie najwspanialsze gwiazdy.
- A dziękujemy. - dygnęłam. - Zaufałeś na tyle Bill'owi by zostawić małą z nim?
- Myślałem że wyrobie się w godzinę. - objął mnie w pasie. - Ale Jess chciała zajechać do kobiety, która odebrała ci poród. Chciała jakieś zioła.
- Rozumiem. - uśmiechnęłam się do niego. Zauważyłam że małej się nie ulało, co mogłam ja położyć na kołdrze. - Idziesz ze mną i małą poleżeć?
- Za chwilkę, pomogę tylko Jess rozpakować zakupy. - pocałował mnie w policzek. - Zaraz wrócę do moich gwiazd.
- Jak najprędzej. - odparłam. Ukucnęłam na podłodze i położyłam małą na plecach, ułożyłam się obok niej na boku. Gładziłam ją opuszkami palców, jej skóra była jeszcze cieniutka a włoski białe jak śnieg. Cieszyłam się że jestem matką, to dawało mi dużo sił. To pokoju wszedł Lucas a za nimi reszta bandy, wszyscy ulokowali się na kanapach a on położył się obok małej.
- Co powiecie na film? - zapytała się Jess.
- Jasne. - odparli chórem. Mała się wzdrygnęła i zaczęła płakać. Wzięłam ją na ręce i przytuliłam do piersi, siedziałam teraz na kolanach i kołysałam małą.
- Pójdę ją uspokoić, wy sobie obejrzyjcie film. - wstałam i skierował się do schodów. Chcąc juz wchodzić na schody momentalnie do moich nozdrzy doszedł nieprzyjemny zapach innego osobnika. - Luke! - krzyknęłam. Mocniej przytuliłam do się Elise, po chwili wszyscy zjawili się przy schodach.
- Co się stało? Coś tobie, czy Elise? - zapytał się mnie. Pokręciłam przecząco glową. - A co się stało? Powiedz mi.
- Czuje obcy zapach innego wilkołaka. - odparłam. Przytuliłam się do jego, objął mnie i Elise. - Jest przed domem. - momentalnie krzyknęłam, mała nie drygneła na mój podniesiony głos. Wszyscy wybiegli na zewnątrz, że mną została Jess, zaczęłam płakać.
- Loreinne! Wychodź, mam dla ciebie wiadomość. - usłyszałam damski głos. Patrzyłam się na zamknięte drzwi. Drzwi się otworzyły i wszedł Lucas.
- Zabierz mała Jess. - powiedział w jej stronę. Chciała chwycił małą a ja odskoczylam od niej.
- Nikomu jej nie oddam. - warknęłam. Czułam jak góruje się we mnie krew, oczy zdołały zrobić się żółte. - Jeżeli mam gdzieś iść to tylko z nią.
- Daj jakiś gruby koc. - odparł Lucas. - Dobrze pójdzie z nami, ale bądź tylko przy mnie. - pocałował mnie w czoło, Jess podała mu koc. Rozłożył na na półce, położyłam małą i zawinęłam ją całą aby nie było jej zimno, wzięłam ją ponownie na ręce. Róg koca założyłam na główkę aby jej nie wiało. Złapał mnie w pasie i podszedł do drzwi.
- Gotowa by zobaczy kto cię woła? - położył rękę na gałce. Pokiwałam głową, otworzył je i wyszłam na zewnątrz. Pomógł mi zejść z schodów.
- Beta. - powiedziałam na głos. Wtedy między chłopakami wyszła osoba której się nie spodziewałam.
- No witaj Loreinne. - odparła.

~*~*~*~*~*~

No kto by się spodziewał takiego obrotu. Kto jest tajemniczą osobą, która chce coś od Loreinne? Ale i dlateczego Lori się tak zachowała broniąc małej? Tego dowiecie się czytając kolejny rozdział. POZDRAWIAM LAGATA22

Zaginiona Alfa✔ [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz