Po chwili jej ciało powoli przestaje się trząść. Jej głową opada na moje kolana, a ja dokładnie widzę kolory wracające na jej twarz.

Jej usta zmieniają się z fioletowych w aksamitny róż. Jej skóra nie ma już koloru jak u ducha, tylko normalny ludzki.

Nie wydaje się martwa, tylko śpiąca.

Patrzę na jej ciało i widzę wszystkie ugryziemia, które jej zrobiłem. Jest pokryta krwią, suchą krwią.

Łapię jej nadgarstek i patrze na rany, które jej zrobiłem. Przyciągam jej nadgarstek do moich ust i składam delikatny pocałunek na jej ranie. Tak jakbym był czarodziejem, jej nadgarstek zaczyna się goić, widzę zamykającą się ranę, jej skóra szybko pokrywa skaleczenie.

Chwytam jej drugi nadgarstek i całuję tak jak pierwszy. Niedługo ta rana także zaczyna się goić. Szybko wstaję i całuję całą jej rozciętą skórę, żeby zobaczyć jak szybko się zagoi. Tak jakby magia czyniła ją taką, jaką była. Jej nogi, ręce, policzki ramiona...

Gdy chce pocałować ostatnie ugryzienie, na jej policzku, słyszę zachłyśnięcie się wypełniające moje uszy.

Podnoszę wzrok i widzę Jaylynn patrzącą się ponad siebie, jej oczy są szeroko otwarte. Nie mają jej normalnego koloru, są jasnoszare zamiast niebieskich.

- Jaylynn? - szepczę, gdy głaszczę jej policzki dłońmi. Widzę jej oczy wypełnione łzami i niedługo łza wypływa jej z oczu, spływając po policzku.

- Przepraszam - szepcze, jej głos jest zachrypnięty. Od razu wdycham z ulgą i biorę ją w swoje ramiona. Przytulam ją do siebie tak mocno, że nawet nie od razu wiem, czy ona odwzajemnia uścisk. Gdy chowa twarz w zagłębienie mojej szyi, wiem, że znowu wszystko jest dobrze.

- Boże, dziękuję - szepczę do siebie, gdy zdaję sobie sprawę, że jej nie straciłem. Ona nadal tu jest, żywa i oddychająca.

Odsuwam ją ode mnie, ale od razu znowu głaszczę jej policzki.

- Tak bardzo cię kocham - mówię jej, gdy mój głos się łamie. Czuję łzy w moich oczach, tylko z prawdziwego szczęścia.

- Kocham cię - powtarzam kilka razy, żeby upewnić się, że słyszała. Całuję delikatnie jej usta za każdym razem, gdy jej to mówię. Uśmiecha się przez łzy, tak jak ja to robię.

Powstrzymuje mnie, gdy chcę zrobić to po raz pięćdziesiąty. Patrzy na mnie swoimi oczami i wtedy zdaję sobie sprawę, że nigdy nie widziałem bardziej idealnego stworzenia niż ona.

- Jesteś teraz taka jak ja - szepczę, a ona przytakuje, gdy się uśmiecha.

- Jestem - mówi, jakby nie mogła w to uwierzyć.

Szczerze, też w to nie wierzę. Jest taka jak ja. Nie umrze. Od teraz będzie zawsze ze mną.

Spogląda w dół na siebie i widzę, że zauważa, że jej koszulka jest całkowicie rozdarta. Jej stanik jest całkiem widoczny. Próbuje się zakryć, ale kończy się to tak, że za każdym razem jej koszulka opada. Chichoczę z jej prób. Zdejmuję swoją koszulkę i daję ją jej. Bierze ją, nawet jeśli pokryta jest krwią, jej krwią.

- Obiecuję, że nigdy cię nie zostawię - mówię Jaylynn, a szeroki uśmiech pojawia się na jej twarzy, gdy patrzy na mnie. Widzę, że gapi się na moją nagą klatke piersiową, ale naprawdę mało mnie to obchodzi.

- Też cię nie zostawię, nigdy - odpowiada Jaylynn, gdy uśmiecham się jak idiota.

Krajobraz wokół nas całkowicie już ściemniał. Księżyc odbija się w jeziorze, dokładnie w ten sam sposób, gdy ja się zmieniałem. To zaskakujące, że nadal wygląda tu dokładnie tak samo. Żadna pojedyncza rzecz się nie zmieniła.

Blood // JB [PL]Där berättelser lever. Upptäck nu