When will I see you again?

160 8 0
                                    

                           *Kamila Pov*

      Poranki po połowie nieprzespanej nocy zawsze są ciężkie ale ten był jakoś wyjątkowo nieprzyjemny. Od razu po przebudzeniu udałam się do łazienki aby załatwić tam wszystkie codzienne czynność, gotowa do wyjścia zeszłam do kuchni, Srećko jeszcze pewnie smacznie śpi, zjadłam coś aby po raz kolejny nie iść głodną na wykłady chociaż mój żołądek nie był z tego powodu zadowolony chyba już się przyzwyczaił do mojego niejedzenia. Kiedy już myślałam, że mój wczorajszy stan bytu po prostu się ulotnił on wrócił, znów siedziałam w busie wpatrując się w krajobraz za oknem i szukałam sensu tego wszystkiego, niestety nic mądrego nie przychodziło mi do głowy. Moje myśli cały czas biły się ze sobą a moje serce wcale im nie pomagało, czy to możliwe, że dalej kochałam kogoś kto mnie tak mocno zranił. Czy tak się w ogóle da, czy to jest zgodnie z prawem i normami życiowymi, czy może ci na kimś tak strasznie zależeć, czy możesz mieć świra na punkcie kogoś kto cię przez tak długi czas niszczył?! Po dotarciu na uczelnie moje myśli trochę ucichły nakierowywałam je na inny tor, nie mogłam się rozpraszać tym co się dzieje w moim życiu, miałam tu też wiele do załatwienia. 

     Niestety przyszedł koniec wykładów a moje myśli zaczęły znów szaleć, wiedziałam, że Andrzej czeka na mnie przed uczelnią i zabiera mnie na jakąś romantyczną kolację, bynajmniej on to tak nazwał, ale ja mam zamiar zepsuć jego super plany tym co chcę mu powiedzieć. Starałam się jak najdłużej wychodzić z budynku ale ile można zwlekać, kiedy wychodziłam serce biło mi jak oszalałe, ale niestety nie z miłości tylko ze strachu, bałam się jak cholera się bałam jego reakcji. Z drugiej strony gdybym go nie kochała chyba bym się nią nie przejmowała. Po wyjściu z budynku od razu rzucił mi się w oczy, podeszłam do niego i przytuliłam się jak by miał być to nasz ostatni raz, jak bym nigdy więcej nie miała prawa tego robić, bo całkiem możliwe, że za chwilę nie będę już jego dziewczyną a on nie będzie już dla mnie wszystkim. Bardzo łatwo coś powiedzieć ale sprawić żeby słowa miały mniejsze znaczenie, żeby aż tak nie bolały jest cholernie trudno. Chłopak od razu wiedział, że coś jest źle. 

                 *Andrzej Pov* 

    Tak strasznie cieszyłem się na to spotkanie, wczoraj trochę przesadziłem ze swoją reakcją i bałem się, że coś się może zepsuć, od rana byłem pełny energii. Kiedy dotarłem pod uczelnie już nie mogłem się doczekać aż z niej wyjdzie i wyszła, jeszcze piękniejsza niż zwykle, była taka idealna nie wiem czym sobie zasłużyłem, że pokochała właśnie mnie. Kiedy do mnie podeszła, kiedy spojrzałem w jej oczy od razu wiedziałem, że dziś wydarzy się coś co mi się nie spodoba, chciała zrezygnować z nas, chciała mnie zostawić, ale ja nie będę wiedział jak bez niej żyć. Nic nie mówiąc zaprowadziłem ja do samochodu, chciałem mieć ją blisko ale widziałem jak od momentu przytulenia trzyma mnie na dystans, kiedy dojechaliśmy do restauracji, dziewczyna od razu zamówiła sobie kieliszek wina, niestety ją znam i wiem, że jeżeli ona pije to ta rozmowa naprawdę będzie ciężka. Nie mogę już dłużej czekać, muszę wiedzieć teraz. 

Ja: Co jest?- Spojrzała na mnie już z łzami w oczach, cholera miałem nadzieję, że tylko mi się wydaje, że coś złego się dzieje ale się pomyliłem.- Kochanie?

Kamcia: Nie wiem od czego zacząć.- Spojrzała na mnie jej oczy nie odsłaniały żadnych kart, wszystko było ukryte, miała to już doskonale wyćwiczone. 

Ja: Najlepiej od początku.- Najlepiej to nic nie mów, przecież wiem co chcesz powiedzieć, moje myśli mnie przerastają i chyba zaraz wybuchnę. 

Kamcia: Chodzi o mnie ja tak strasznie nie chcę cię stracić.- Teraz to czułem się zupełnie zbity z tropu, przyglądałem się dziewczynie czekając na dalszą części wypowiedzi.- Boję się cię stracić i dlatego udaje kogoś kim nie jestem, boję się być prawdziwą sobą, boję się popełnić błędu żebyś znowu nie wybuchł żebyś mnie znowu nie zostawił, boję się żyć pełnia życia żebyś nie pomyślał jaka jestem szalona, boje się wypowiadać natłoku słów które siedzą w mojej głowie żebyś ich inaczej nie zrozumiał, boje się być przy tobie szczęśliwa, boję się, że to wszystko wybuchnie, zniknie jak bańka mydlana.- Dziewczyna mówiła tak szybko, że nie miałem nawet sekundy na to żeby coś powiedzieć.- Musisz zrozumieć, że nie jestem szczęśliwa taka jak jestem teraz, nie jestem szczęśliwa z tobą, nie ma cię w żadnych momentach w których cieszyłam się życiem, bo kiedy już miało wydarzyć się coś pięknego powstrzymywałam się od bycia sobą tylko dlatego, że bałam się jak na to zareagujesz. Musisz zrozumieć, że boję się być przy tobie sobą, żebyś mnie nie odrzucił, z Kamilem nigdy tak nie miałam, to jemu zawdzięczam najpiękniejsze chwile mojego życia ale też te najgorsze.- Przestała a ja byłem już tak wściekły, że nie wytrzymałem, była szczęśliwa z gościem który ją bił co z nią jest nie tak! 

Ja: To wracaj do niego, rozumiesz wracaj, jeżeli nie jesteś ze mną szczęśliwa to nie możemy być razem.- Nie myślałem nad siłą tych słów. 

Kamcia: Ale ja chcę to zmienić, chcę przestać się bać.- Nie słuchałem co dziewczyna mówi wstałem i zacząłem się ubierać.- Błagam cię nie wychodź.- Spojrzałem na nią szukając dziewczyny którą tak bardzo kochałem i wiecie co jest najgorsze ona dalej tu jest. 

Ja: To koniec.- Wyszedłem zostawiłem ją samą.

     Wsiadłem do samochodu i kompletnie się załamałem, jak ona mogła, przecież ja oddał bym dla niej wszystko ale może miała racę, może nie akceptował bym jej gdyby była inna, nie miałem pojęcia, muszę się z tym wszystkim przespać. 

               *Kamila Pov*

      Zostawił mnie samą, stało się to czego obawiałam się najbardziej, zostawił mnie. Gdyby mnie kochał to by walczył, gdyby mnie kochał to by nie wyszedł. Biłam się sama ze swoimi myślami, jedne mówiły daj mu czas, pozwól odejść inne zaś krzyczały biegnij za nim, ale ja nie potrafiłam się w tej chwili ruszyć, tylko łzy wydawały się lekarstwem. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do jedynej osoby która mogła mi teraz pomóc. 

Srećko: Hej co tam już po randce.- Nie wytrzymałam zaczęłam płakać jeszcze bardziej.- Powiedziałaś mu?- Pokiwałam potwierdzająco głową chociaż wiedziałam, że on tego nie widzi.

Ja: Przyjedziesz po mnie?- Tak strasznie potrzebowałam go teraz tutaj. 

Srećko: Wyślij mi sms gdzie jesteś już jadę.- Rozłączyłam się i wklepałam nazwę restauracji i ulicę, następnie wysyłając wiadomość do przyjaciela. 

      Wyszłam przed restaurację aby zaczerpnąć odrobiny świeżego powietrza, musiałam trochę odetchnąć po tym wszystkim, musiałam oczyścić umysł. 

Kamil: Kamila.- Odwróciła się kiedy usłyszałam swoje imię.

Ja: Tylko nie ty, nie teraz.- Chłopak podszedł do mnie ale w jego czach nie było tej empatii co ostatnio, był wściekły i nim się obejrzałam poczułam ból na policzku,spojrzałam na chłopaka który jeszcze wczoraj obiecał mi, że nigdy więcej mnie nie uderzy. Następne co pamiętam to kolejny cios w twarz, potem jeszcze jeden i następny, później upadłam, poczułam jeszcze kilka ciosów w żebra i kolejne co pamiętam to widok Srećko okładającego mojego oprawcę. Nie wiem jakim sposobem znalazłam siłę żeby podejść i oderwać przyjaciela od Kamila, spojrzałam mu prosto w oczy i dopiero wtedy chłopak zwrócił na mnie uwagę, pogłaskał mnie ręką po policzku, nie widziałam jaką dokładnie miał minę, bo krew uniemożliwiała mi dobry widok.- Wracajmy do domu.

Srećko: Jedziemy do szpitala.

Ja: Nie proszę jedźmy do domu.  

        Chłopak nic nie mówiąc wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu, droga przebiegła nam w milczeniu, on zaciskał szczękę i zakrwawione dłonie na kierownicy, a ja płakałam, w połowie drogi złapał mnie za dłoń a ja przytuliłam się do jego barku. Kiedy dojechaliśmy na miejsce chciałam wyjść o własnych siłach z samochodu ale zachwiałam się i runęła bym na chodnik gdyby chłopak mnie nie złapał , dalszą drogę spędziłam już na jego rękach. Kiedy weszliśmy do mieszkania posadził mnie na kanapie a sam udał się do łazienki, wrócił z apteczką, dał mi jakieś tabletki na ból i usiadł obok mnie zaczął lekko obmywać moją twarz z krwi i przyklejać mi plastry do twarzy, kiedy skończył czynność, chciał wstać ale nie pozwoliłam mu na to, usiadł znów obok mnie a ja tak po prostu położyłam głowę na jego kolanach i płakałam, chłopak głaskał mnie po głowię  po chwili usnęłam, te jego tabletki musiały być mocne. Ocknęłam się kiedy chłopak niósł mnie do mojego pokoju, spojrzałam na niego, był strasznie wystraszony, nie wiem czy widokiem mojej twarzy czy tym co sam zrobił jakiś czas temu. Położył mnie na łóżko a ja powiedziałam coś co zaskoczyło nawet mnie.

Ja: Zostaniesz ze mną.- Przygryzłam wargę ale od razu przestałam czując jak ze świeżej rany wypływa krew, chłopak przyglądał mi się.- Boję się.- Teraz już bez zastanowienia położył się obok mnie i objął mnie ramieniem.

 Srećko: Co się tam stało, znaczy z Andrzejem?- Wiedziałam, że kiedyś zada to pytanie, odwróciłam się do niego twarzą, a moje oczu już były zaszklone. 

Ja: Straciłam go.- Powiedziałam cicho patrząc na chłopaka. 

Srećko: Nie martw się, on do jutra przemyśli sprawę i jeszcze będzie błagał cię na kolanach o wybaczenie obiecuję ci to.- Chłopak lekko się uśmiechnął już nic nie mówiąc, wtuliłam się w jego tors i odpłynęłam, gdyby nie on nie wiem czy dalej bym dziś oddychała, nigdy mu tego nie zapomnę.   

Ponad chmurami! /ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz