Z Taehyungiem spotkał się tego samego dnia jakieś pół godziny po tym, kiedy szef wypuścił go wcześniej z pracy, nie omieszkając wcześniej mu przypomnieć, że zbliża się czas świąteczny i jest to jego ostatnie wcześniejsze wyjście do końca roku. Jungkook nie miał nic przeciwko temu – dodatkowe grosze w portfelu zawsze były mile widziane, a poza tym w końcu nie będzie musiał wymyślać jakichś głupich wymówek, by nie przychodzić na kolejne treningi.
Medal ma jednak zawsze dwie strony i kiedy zobaczył swojego najlepszego przyjaciela czekającego na niego pod restauracją, zdał sobie sprawę, jak bardzo za nim tęsknił i za tymi wszystkimi wypoconymi na tańcu godzinami, jednak sytuacja była obecnie zbyt bardzo skomplikowana, żeby tak po prostu wrócić do dawnej rutyny.
— Hej — mruknął Jungkook niemrawo, kiedy podszedł do ubranego w nieco przyduży, beżowy płaszcz chłopaka.
— Hej.
Przez chwilę zapanowała między nimi niezręczna cisza.
— Słuchaj, Tae — zaczął Jungkook, biorąc głęboki wdech — przepraszam za tamto, miałeś rację, a ja zachowałem się jak ostatni kretyn.
Na twarzy drugiego chłopaka pojawił się chytry uśmieszek. Jungkook znał go zbyt dobrze i wiedział, że doskonale rozegrał tą scenę.
— Skoro tak mówisz, to chyba musi być prawda.
Tak myślałem.
— Bardzo śmieszne — burknął młodszy, ale był rad, że Taehyung najprawdopodobniej nie gniewał się już na niego za tamten dzień. Nie chciał, by jedna kłótnia poróżniła ich na długo.
Taehyung wyjął z kieszeni telefon, unosząc wysoko brwi. Jungkook wysłał mu wcześniej wiadomość o tym, że mogą spotkać się nieco wcześniej, ale najwyraźniej nie było to wystarczająco wcześnie.
— Dobra, dobra, nie ma czasu na strojenie fochów. Idziemy, czas nam ucieka! — Taehyung skierował się w prawo, nie czekając, aż jego przyjaciel ruszy się w końcu z miejsca.
— Dokąd mnie zabierasz? — zapytał Jungkook, kiedy chwilę później zrównał się z brunetem.
— Powiem ci, jeśli dowiem się, że wyjaśniłeś w końcu sprawę z Jiminem.
Jungkook sposępniał na wspomnienie poranka. Nadal czuł ciężar na sercu, mając przed oczami odchodzącego Jimina.
— Tak, rozmawiałem z nim.
Taehyung spojrzał na niego pytająco, najwyraźniej oczekując jakichś detali.
— Powiedziałem mu, że nic z tego nie będzie.
Brunet zmarszczył brwi, jak gdyby nie tego się spodziewał, ale nie odpowiedział nic, skupiając wzrok ponownie na chodniku.
— Kurczę, Tae, to naprawdę nie było łatwe, nie chciałem go ranić, ale w ko–
— W porządku, Jungkook, nie musisz mi się tłumaczyć. Po prostu zastanawiam się tylko, czy będziesz jeszcze spotykał się z nami na treningach.
Jungkook westchnął — naprawdę tęsknił za tą dwójką i udawanie wiecznie zajętego w końcu zaczęło go męczyć.
— Będę, ale dopiero w styczniu. Pamiętasz, kiedy wspominałem, że w okresie świątecznym będę pracować dwa razy więcej?
Taehyung mruknął w odpowiedzi coś, co brzmiało jak potwierdzenie.
— Mam nadzieję, że nie wybiegniesz z krzykiem, kiedy zobaczysz tam kiedyś Jimina.
YOU ARE READING
Pomarańcza
FanfictionPairing: Jimin/Jungkook Gatunek: angst(?), romans, fluff Długość: threeshot Liczba słów: 12 887 Ostrzeżenia: brak honoryfikacji Gdyby Jungkook miał wybrać jedną rzecz, na której najbardziej zależało mu w życiu, byłaby to wolność. Dlatego to dziwne...