Rozdział 4

30 10 0
                                    

Tydzień później

Było gdzieś koło 18:00, gdy Jake wleciał do celi wrzucony przez mężczyzn w czarnych mundurach.

Mężczyzna upadł na podłogę, a siła rzutu sprawiła, że przejechał kilka metrów po lśniącej, wysadzanej niebieskimi kafelkami podłodze. Gdy tak leżał, usłyszał cichy śmiech przyjaciela, który siedział pod ścianą i przypatrywał się mu z widocznym na twarzy rozbawieniem. 

- Z czego się tak śmiejesz? - zapytał rozgniewany.

- Z ciebie. Wyglądałeś jak najwyższej światowej klasy kula do kręgli. - Usłyszał odpowiedź.

- Hahaha! Bardzo śmieszne! - Jake wstał i podszedł do przyjaciela.

Szybkim, fachowym spojrzeniem obrzucił jego rany. Ku jego uldze pozostały po nich tylko obrzydliwe blizny i kilkanaście siniaków. Był to stan, w którym Mike mógł już chodzić, więc plan ucieczki stanowił coraz bardziej realny pomysł.

- Zdobyłeś już wszystko czego potrzebujesz? - zapytał przyjaciela, gdy usiadł obok niego pod ścianą.

- Tak, wiem już wszystko. A ty? Znalazłeś alternatywną formę ucieczki? 

- Znalazłem. Słuchaj. Gdy zabierali mnie na przesłuchanie, przechodziliśmy obok podajnika pneumatycznego. Otwór jest na tyle duży, że zmieścilibyśmy się tam bez zbytnich problemów. To najszybsze zejście na parter. 

- Podajnik pneumatyczny!? Czy ty już kompletnie zgłupiałeś? Co jeśli w tym samym czasie zdecydują się coś nim wysłać?

- Spokojnie. Wszystko sprawdziłem. Wysyłają paczki o 10;00 i 18;00, nie mamy się czego obawiać.  - Zapewnił Jake.

- Tylko, żebyś się nie mylił. - Mike dalej nie był przekonany.

- Nie mylę się. Kiedy już zejdziemy na parter, musimy ominąć strażnika oraz bramki wykrywające metal. Później mamy już tylko dwie przecznice do sklepu twojego brata, tam będziemy bezpieczni...Wiesz czego się jeszcze dowiedziałem? Jak nazywa się to cholerstwo! Diamentowy szpon... Pięknie, prawda?

Mike wzdrygnął się na sam dźwięk tej nazwy. 

- Nie! Okropnie! To miejsce zawsze będzie mi się kojarzyć z bólem i cierpieniem! Nie mów mi tego nigdy więcej!

- Dobrze już spokojnie! - Jake starał się go udobruchać.

- Ja nie będę spokojny, dopóki nie opuszczę tego miejsca! Teraz ty mnie posłuchaj! Uciekniemy jutro o świcie... Musimy tylko lekko podważyć te cholerne drzwi. Kiedy je otworzymy i wyjdziemy stąd, zamknę je kodem zabezpieczającym, który podsłuchałem, gdy wracałeś z przesłuchań. Później pójdziemy do tego twojego szybu. Na dole przekradniemy się do bramek, tak, żeby strażnik nas nie zauważył, a kiedy już będziemy na zewnątrz, uciekamy jak najszybciej do sklepu Georga... Plan idealny! - Mike uśmiechnął się do siebie. - Rozumiesz wszystko?

- Tak, nieźle to wymyśliłeś. - Jake pokiwał głową z uznaniem.

- To idziemy spać! Musimy się wyspać, jeżeli jutro mamy uciec tym cholerom. Dobranoc przyjacielu. 

 Mężczyźni ułożyli się na posadzce plecami do siebie, była to pozycja, w której przyjaciele spali na każdej wspólnej misji. Czuli się dzięki temu bezpiecznie... Kiedy tak leżeli, Jake zadał gnębiące go od dłuższej chwili pytanie:

- Mike?

- Słucham?

- Ale uda się nam, prawda?

- Tak, uda się... śpij już.

Uspokojony słowami przyjaciela ,Jake zamknął oczy i pogrążył się  w głębokim śnie. 

Nie widział jednak zatroskanych oczy Mike'a, który wcale nie był tego taki pewien...


Death Is Just A CoverWo Geschichten leben. Entdecke jetzt