1.26

4.4K 418 193
                                    

Dwa rozdziały w jeden dzień? Zadziwiam sama siebie.

Zayn stał przed lustrem i po raz trzeci poprawiał fryzurę. Sarknął niezadowolony, gdy jedno pasemko przesuneło się w nie tą stronę co chciał.

- Jest dobrze, Zi. - Harry zajrzał na korytarz.

- Ma być idealnie. - Przygładził sterczący kosmyk, ale ten szybko wrócił na swoje miejsce. Zayn miał już tego dość. Z rezygnacją opuścił ręce. Harry podszedł i stanął po jego lewej, przyglądając się ich wspólnemu odbiciu.

- Wyglądasz świetnie, Zi.

- Mam na sobie stare dżinsy i zwykłą białą koszulę. Wyglądam nieprofesjonalnie. - Tak naprawdę nie martwił się oceną Payne'ów, tylko ich syna. Był żałosny, ale z tym faktem już dawno się pogodził. Wciąż był zakochany w Liamie, a spotkanie w klubie tylko go w tym utwierdziło.

- Nieprofesjonalnie. - Powtórzył Harry. - Jesteś malarzem! Jak ty chcesz pracować? W garniturze? Proszę bardzo, ale nie zarobisz na nowy komplet co wizytę.

- Spadaj, Styles. - Mruknął, ale na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wiedział, że przyjaciel miał rację. - Mam nadzieję, że moi pracodawcy mają takie same poglądy na mój ubiór jak ty.

- Kiedy masz zamiar zdradzić mi kim oni są? - Zayn ukrywał ich nazwisko, ale Harry nie miał zamiaru się poddać.

- To tajemnica. - Próbował wymigać się od odpowiedzi Malik.

- Żadna tajemnica. Mów.

- Nie.

- Czemu?

- Bo boję się twojej reakcji. - Już po minie przyjaciela, wiedział, że popełnił błąd, wypowiadając te słowa na głos.

- Zayn. - W głosie Harry'ego było słychać ostrzeżenie.

- WynajełamnierodzinaPayne'a. - wyrecytował jednym ciągiem.

- Powtórz.

- WynajełamnierodzinaPayne'a

- Jeszcze raz. Wolniej.

- Wynajeła mnie rodzina Payne'a. Zadowolony?

- No właśnie nie za bardzo. Czy cię do reszty popierdoliło? Masz też namalować ich syna, czyli Liama, tak?

Zayn tylko przytaknął.

- Czy ty jesteś masochistą? Pójdziesz tam, spotkasz Liama i będzie cię bolało jak jasna cholera, a ty będziesz szczęśliwy, bo go zobaczyłeś.

- To nie tak... - A właściwie tak, ale Harry nie musiał o tym wiedzieć.

- To jak? Bo ja już nie rozumiem.

- Potrzebuję pieniędzy, a odmówienie przyjaciółce rektora byłoby samobójstwem. - Nie mógł wyznać Harry'emu, że jedynym prawdziwym powodem był Liam. Styles uznałby jeszcze, że Zayn ma obsesję i zmusiłby go do wizyty u psychologa, u którego Perry miała praktyki.

Harry westchnął.

- Rób jak uważasz. - Zayn oniemiał. Spodziewał się wszystkiego; wykładu, lub nakazu zostania w domu, ale na pewno nie zgody. - Napisz jak będziesz wracał, muszę wiedzieć na którą zrobić obiad.

- Oooooo! Ale z ciebie urocza kura domowa. - Oberwał w ramię. Niezbyt mocno, ale wystarczająco, aby to poczuć.

- Spadaj, bo jeszcze się rozmyślę i na obiad będziesz musiał iść do KFC.

Malik wiedział, że Styles nie żartuje, dlatego chwycił kurtkę i wybiegł z mieszkania, nie mówiąc już nic więcej.

***********
Liam stał przed wielkim pozłacanym lustrem z XVII w. i poprawił swoje włosy. Dzisiaj przyjeżdżał Zayn, musiał wyglądać perfekcyjnie.

- Słuchasz mnie? - Przy jego uchu rozległ się dobiegający z głośnika jego iphona głos Louisa. Tomlimson miał prawo być zirytowany. Liam od momentu, w którym dowiedział się o dacie przyjazdu Malika, zachowywał się jak nastolatka przed pierwszą randką, a Louis musiał to znosić.

- Oczywiście. Na czym skończyłeś?

- Pamiętaj, że Zayn myśli, że go nienawidzisz. Jeśli będziesz zbyt nachalny, wystraszysz go. Nie zmienisz jego uczuć w jeden dzień. Musisz być cierpliwy.

- Cierpliwy.

- Nie narzucaj się, ale bądź w pobliżu. Tylko pamiętaj, że tam są twoi rodzice i narzeczona. Oni nie mogą nic zauważyć.

- Zauważyć.

- Uśmiechaj się do niego. Ale nie rób jakiegoś banana, jeszcze pomyśli, że się z niego nabijasz. Nawiąż kontakt wzrokowy i unieść kąciki ust na parę sekund.

- Sekund. - Liam spróbował że swoim odbiciem. Efekt był zadowalający.

- Nie nawiązuj do tego, co stało się w grudniu. Chyba, że on zacznie rozmowę na ten temat. I jak się do ciebie odezwie, to nie wyznawaj mu od razu swojej dozgonnej miłości, najpierw upewnij się co on czuje.

- Czuje.

- Możesz przestać po mnie powtarzać?! - Louis niespodziewanie wrzasnął. Cóż, cierpliwość nigdy nie była jego największą cnotą.

- Powtarzać... Przepraszam. To z nerwów. - Liam odszedł od lustra i stanął przy oknie z widokiem na plac przed głównym wejściem. W samą porę. Ochroniarz prowadził kogoś wzdłuż głównej alei. Liam nie potrzebował widzieć twarzy, by wiedzieć kto to jest. - Lou, Zayn już jest! Co ja mam zrobić?

- Po prostu przekonaj go, że nie jesteś takim wielkim kutasem, na jakiego wyszłeś miesiąc temu. Reszta przyjdzie z czasem. Powodzenia. - Lou nie czekając na odpowiedź, zakończył połączenie.

Liam wyszedł z pokoju gościnnego, po raz ostatni sprawdzając swoje odbicie w lustrze. Na korytarzu jeszcze raz przeczesał swoje włosy i ruszył w dół po rzeźbionych stopniach. Jego matka już czekała na niego w holu.

- Liam? - W jej głosie słychać było niepokój. - A co jeśli ten cały Malik jest muzułmaninem? Znajomi twojego ojca z parlamentu są przeciwnikami islamu.

Liam westchnął. Wiedział, że nie będzie łatwo, ale taki początek.

- Słyszałem, że Malik jest ateistą.

- Niewierzący? To ja już wolę by był Muzułmaninem.

- Mamo?

- Tak?

- To właśnie dlatego przez rok nie znalazłaś żadnego kandydata.

- Twierdzisz, że mam zbyt wygórowane wymagania?

- Twierdzę, że przez te twoje gadanie wystraszysz Malika i znowu zostaniesz bez malarza. - Rozległo się skrypienie drzwi wejściowych. - Teraz szeroki uśmiech i postaraj się być miła, na litość boską. Gdzie jest tata?

- Na górze.

Liam miał co do tego złe przeczucia, ale przestał i tym myśleć, gdy w drzwiach ukazał się mu najpiękniejszy widok na świecie. Zayn wszedł do środka, uśmiechając się niepewnie i z uchylonymi ustami podziwiał wiszące na ścianach obrazy. Musiał dostrzeć w nich coś, czego Payne nigdy nie zauważył. Dla niego były to tylko brzydkie gryzmoły ludzi, którzy nie żyli już od paru wieków.

Liam przygryzł wargę. Kto normalny mógł wyglądać tak dobrze w lekko spranych dżinsach i zwykłej, białej koszulce? Zayn przeniósł wzrok na panią domu. W końcu zauważył też jego. Uśmiech momentalnie zniknął z jego twarzy. Przez chwilę gapili się na siebie w milczeniu.

- Gdzie jest ten malarz od siedmiu boleści, którego moja małżonka woli bardziej ode mnie? - U góry schodów pojawił się jego ojciec.

Liam nie wiedział kto zaczerwienił się ze wstydu bardziej; on, czy Zayn. Na schodach pojawiła się też Sophia.

- Li, gdzie jest to coś, co biedni używają, jak nie mają ekspresu do kawy?

Liam z trudem panował nad sobą.

- Czajnik jest w kuchni. - Odpowiedział.

Spojrzał na Zayna, który z szeroko otwartymi że zdziwienia oczami, patrzył to na jego matkę, to na jego ojca, to na miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała Sophia.

Nie ma to jak dobre pierwsze wrażenie.





Cyber Sex || ZiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz