Rozdział 69 - Ciemność

2.3K 113 0
                                    

Zayn's POV

- Zayn, no dalej, chodź do domu.- błagał mnie od dłuższego czasu Liam.

- Nie idę nigdzie!- prawie wykrzyczałem mu w twarz.

Było już po północy, a ja, Louis, Liam, Niall, Danielle oraz Eleanor nadal przebywaliśmy w szpitalu. Matt i Anne wyszli jakieś dziesięć minut temu i udali się do pobliskiego hotelu, podobnie jak Harry i Ruby z tym, że oni wrócili do swojego mieszkania.

Wszyscy potrzebowaliśmy trochę odpoczynku, a do tego lekarz stwierdził, że nie ma sensu, aby zostawać tutaj na noc. Powiedział, że nie ma najmniejszej szansy, żeby Chelsea obudziła się tak szybko.

Ale ja nie chciałem stąd iść, więc stałem teraz tutaj w szpitalnym korytarzu, a pozostali błagali mnie, żebym wrócił do domu.

- Słyszałeś co powiedział lekarz.- zaczęła Eleanor.- Nie możesz tutaj zostać, Zayn, potrzebujesz snu.

Pokręciłem głową, ale nic jej nie odpowiedziałem. Nie chciałem stąd iść. Chciałem tutaj zostać i naprawdę nie obchodziło mnie co oni mówią. Wiedziałem, że muszę być przy Chelsea, nie ważne co. Nie mogłem jej zostawić. Nie tym razem.

- Powiedzmy, że spędzisz tutaj noc.- odezwała się Danielle.- Gdzie, u licha, będziesz spał? W tamtej sali nie ma nawet kanapy, nie możesz tak po prostu spać na podłodze.

- Kto powiedział, że mam zamiar spać?- odparłem, w końcu na nich patrząc.

Niall westchnął.

- Chodź do domu, Zayn, proszę. Nie możesz nie spać całą noc.

- Nie ruszam się stąd.- oznajmiłem niepodważalnie.- Koniec tematu.

- Przynajmniej chodź coś zjeść.- poprosił Louis.

- Zjem później.- odpowiedziałem.

- To twoja ostateczna decyzja?- zapytał Liam.- Jesteś pewien, że nie chcesz z nami wrócić?

Przytaknąłem.

- Zostaję.

- W porządku.- poddał się.- Ale zadzwoń do nas jeśli coś się wydarzy.

Przytaknąłem ponownie. Chłopcy poklepali mnie po plecach, a dziewczyny mocno przytuliły. Udali się w kierunku wyjścia, a ja wróciłem do sali Chelsea.

Ostrożnie zamknąłem za sobą drzwi, moje ręce wciąż trzęsły się jak diabli. Podszedłem do łóżka i powoli przysunąłem do niego jedno z krzeseł. Usiadłem na nim i oparłem się na łokciach o biały materac.

Przyłożyłem do ust dłonie zaciśnięte w pięści i przyglądałem się jej. Wyglądała tak spokojnie, jakby po prostu drzemała.

Naprawdę nie mogłem uwierzyć, że jeszcze kilka godzin temu była cała i zdrowa, a teraz walczy o swoje życie.

Wiedziałem, że byłem temu winny i nie mogłem przestać się obwiniać. Ale to co bolało mnie najbardziej to to, że nie mogłem nic zrobić, żeby jej pomóc. Żeby przywrócić ją z powrotem do jej dawnej rutyny, do życia.

Zrobiłbym wszystko, żeby ponownie ujrzeć jej brązowe tęczówki. Albo jej śliczny uśmiech. Albo, żeby usłyszeć jej ciepły głos. Jej głos, dzięki któremu zawsze się odprężałem, jedynie go słysząc.

Wpatrywałem się w nią bez przerwy, zdesperowany, żeby zobaczyć jakikolwiek ruch. Modląc się, żeby otworzyła oczy, żeby było z nią w porządku. Ale nic z tego. Nie poruszyła się, ani trochę.

Wziąłem głęboki oddech, a moje oczy ponownie stały się wilgotne. Powoli ująłem jej prawą dłoń w moje ręce, była taka zimna i bez życia. Przyłożyłem ją do moich ust i dmuchnąłem na nią ciepłym powietrzem, chcąc ją ogrzać. Głaskałem ją moimi dłońmi, które nawiasem mówiąc były większe od jej, ale nic się nie wydarzyło. Wciąż była taka zimna, jakby stała na zewnątrz w grudniowy poranek, jedynie w krótkich spodenkach i koszulce.

It Was Meant To Be | Tłumaczenie // z.m (w trakcie edycji)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz