15

694 40 1
                                    

- Nie dam rady Luke. Nie mogę - wydusiłam z siebie powstrzymując cisnące się łzy do oczu. Ostatni raz spojrzałam mu w oczy i odeszłam.

- Nie zapomnij mnie Maya ! KOCHAM CIĘ ! -usłyszałam jeszcze na odchodne. Serce mnie bolało, kazało mi do niego wracać ale rozum podpowiadał że powinnam tak postąpić. Musiałam odejść.  Luke nie jest dla mnie, ale jest miłością mojego życia. 

Szłam dalej czując łzy płynące po moich policzkach.  Obejrzałam się ostatni raz i ujrzałam załamanego bruneta, patrzącego w jeden punkt. Na mnie. Nasze spojrzenia się spotkały i nie mogłam powstrzymać szlochu. Obróciłam się spowrotem i uciekłam.

- Maya !!! - Luke krzyczał za mną ale nie reagowałam. Uciekłam od niego, od mojej przyszłości, miłości mego życia, sensu życia...

Usiadłam gwałtownie na łóżku obudzona przykrym wspomnieniem. Ciężki oddech sprawił że musiałam chwilę poczekać zanim udałam się do kuchni po szklankę wody. Kątem oka spojrzałam na zagarek i jęknęłam.

7:43. Sobota.

Oparłam się o kuchenny blat i pogrążyłam się w swoich myślach trzymając w dłoni wodę której nadal nie wypiłam.

3 lata. Dokładnie tyle minęło od odejścia od Luke'a. Rok od wyprowadzki. Rok od śmierci Jake'a.

-Mayka, nie dam rady.. -westchnął ściskając moją ręke mocniej. I choć jego uścisk nie był mocny to wszystko mnie zabolało. Jego słowa mnie zabolały. Nie wiem ile już husteczek wyrzuciłam, nie wiem ile litrów łez wylałam, ile bólu sobie zadałam. To nic w porównaniu z bólem który czuję teraz. Mój brat - jedyna rodzina. Umiera. Dołącza do rodziców. Wiem że ich spotka. - Maya.. m-możesz przynieść mi wody ?

-Nie zostawię Cię - gwałtownie pokręciłam głową. Nie powstrzymywałam łez. Nie potrafiłam.  Nie mogę się pogodzić z jego utratą. Nie JEGO.

-Proszę...- sapnął -Idź mi po wodę - puścił moją dłoń a ja zrezygnowana opuściłam jego pokój. Biegiem przemierzyłam korytarz. Zatrzymałam się przy automacie i wrzuciłam monety. Wcisnęłam guzik przy napisie wody i po sekundzie już ją wyjmowałam z automatu. Pobiegłam spowrotem, dopiero przed drzwiami się zatrzymałam. Wzięłam głebszy oddech i weszłam do pomieszczenia.

-JAKE!!!-wrzask wydostał się moich ust. Rzuciłam się w stronę brata łapiąc go za ramiona. Lekko nim szarpałam - Nie rób mi tego !! Jake błagam !! - nie ustające łzy płynęły strużkami po mojej twarzy a szloch nie ustępywał.

Do pokoju wpadł lekarz, widząc mnie przy bracie zrozumiał sytuację. Podszedł i złapał mnie za ramiona. Podniósł mnie do góry i wyprowadził z pokoju.

Zostałam bez wyjścia więc usiadłam na ławeczce i zadzwoniłam do Ash'a.

-Maya ?

-On n-nie ... - zaszlochałam. To słowo nie mogło przejść mi przez usta.

- nie.. - szepnął, chyba sam do siebie. Mogłam go sobie teraz wyobrazić. Oniemiały stoi a w kącikach jego oczu pojawiają się łzy - Już jadę maleńka - głos mu się łamał więc zakończył połączenie.

Opadłam bezsilnie na oparcie i  zawyłam z bezradności. Podeszłam do szyby i patrzyłam jak lekarze nakrywają twarz Jake'a białym prześcieradłem. Nawet nie zauważyłam kiedy przyszła reszta doktorków. Drzwi do jego pokoju się otworzyły i czterech mężczyzn wyprowadzało łóżko z moim bratem. Ruszyłam do nich biegiem łapiąc za ramę leżyska.

- Jake.. czy ja ? Czy mogę jeszcze z nim porozmawiać ?  - przełknęłam ślinę.  Lekarz prowadzący skinął lekko głową i wszyscy odeszli.

Podsunęłam sobie krzesło i złapałam za jego już zimną dłoń.

- Kiedyś się spotkamy Jakey. Wiesz ? Pozdrów rodziców. Błagam. Wiem że ich spotkasz. Wiedz że nie mam Ci za złe. Dam sobię rade. Wiem że tego właśnie chcesz. Czyż nie ? Zobacz. Idzie Ash - powiedziałam gdy ujrzałam przyjaciela. Wstałam i rzuciłam mu siè w ramiona.  Wrzeszczałam, płakałam i biłam go w klatkę piersiową. Ash też płakał. Widzę to po jego zaczerwienionych oczach. Usiadł z drugiej strony i pogrążył się w myślach. Chyba wspominał bo po jego policzkach płynęły łzy. Nawet ich nie ścierał. Pozwolił aby kapały na czyste prześcieradło.

-Będzie nam Cie brakowało stary.. - zaszlochał

Wytarłam swoje policzki gdy poczułam mokrą ciecz na swojej twarzy. Westchnęłam i odłożyłam kubek na blat. Przeszłam do lodówki i wyjęłam z niej składniki na kanapki.

Po zjedzonym śniadaniu postanowiłam wziąć długą, relaksującą kąpiel.

Gorąca woda od zawsze pozwalała mi się rozluźnić i zapomnieć o wszystkich smutkach.

Po śmierci Jake'a popadłam w depresję. Pogodziłam się z Nathanem i wyprowadziłam do Londynu. Od 11 miesięcy chodzę do psychologa. Carol naprawdę ma świetne podejście. Bardzo mi pomógł. Ma około 40 lat a jego włosy są już całkowicie siwe.  Często z tego żartujemy. Bardzo dobrze się z nim dogaduje. Mimo sporej różnicy wieku nie czuję dyskomfortu. Na początku nie chciałam z nim rozmawiać bo tak naprawde to Ashton namówił mnie na wizyty u psychologa.

Z letargu wyrwał mnie telefon. Nieznany numer.

-Halo ?

- Zanim się rozłączysz, błagam wysłuchaj mnie - otworzyłam szeroko oczy i coś przeczuwałam że tym razem gorąca woda nic nie pomoże.

- Nie Luke. Zaczęłam nowe życie. Daj mi spokój.  - Szybko się rozłączyłam i odłożyłam telefon na szafeczkę obok wanny. Zanurzyłam się cała w wodzie i tak tkwiłam minutę bez tlenu.

Co tak naprawdę się ze mną stało ? Z wesołej, pełnej życia dziewczyny został wrak człowieka. Czy to przez stratę rodziców i brata ? Czy przez stratę ukochanego ? 

Gdyby ktoś ze mną przeprowadzał wywiad i padło by hasło : miłość, pewnie parsknęłabym i odpowiedziała: Miłość ? Ah tak. To wtedy kiedy troszczysz się o kogoś bardziej niż o samego siebię ! Niestety ja złamałam tej osobie serce.

Wstałam z wanny i miękkim ręcznikiem się wytarłam. Powiesiłam materiał i wyszłam z łazienki trzymając jedynie telefon w ręce.

Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej szorty z ćwiekami i białą bluzeczke na ramiączka. Poszłam jeszcze umyć zęby, a po skończonej czynności spojrzałam na godzinę i stwierdziłam że jestem gotowa do wyjścia. Złapałam za torebkę i udałam się do wyjścia. Przy drzwiach założyłam białe converse przed kostkę i poszłam do miejsca w którym umówiłam się z Nathanem.  

Fast! Fast!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz