12

989 50 8
                                    

Obudziłam się równiutko o 12. Usiadłam na łóżku i spostrzegłam że Luke'a już nie ma. Poczułam dziwny ucisk w klatce piersiowej ale zignorowałam to i podeszłam do szafy aby wybrać ciuchy na dzisiejszy dzień. Wybrałam czarne rurki z rozdarciem na kolanie i turkusową bluzę z napisem " love is love ". Zauważyłam że mam strasznie dużo turkusowych ciuchów. W głębi szafy zauważyłam coś co przykuło moją uwagę. Sięgnęłam po fioletowe pudełko i usiadłam z nim na łóżku. Otworzyłam je i zamarłam. W środku były zdjęcia moich rodziców za czasów studiów. Chwyciłam je i zaczęłam przeglądać. Jedno zdjęcie zmroziło mi krew. A dokładnie to gdzie widać moją mamę w ciąży a za nią stoi tata oplatając ją w pasie. Spojrzałam na tył zdjęcia a tam była data z przypisem.

21.04.1994r.
Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemii, bo mam Ciebie kochanie. Nasz syn jest tylko cudownym dodatkiem do naszej nie skończonej miłości.
Kocham Cię

21.04 to tylko 3 dni przed porodem. Wstałam i na trzęsących się nogach poszłam do pokoju Jake'a. Zapukałam i weszłam. Siedział przy biurku i bazgrał coś na kartce. Podeszłam do niego ale mnie nie zauważył, więc poklepałam go leciutko po ramieniu. Obrócił się w moją stronę i wyjął słuchawki. A ja wyciągnęłam do niego ręke ze zdjęciem.

Jake:

Zdziwiony wzięłem od niej zdjęcie. Spojrzałem na nie a moje oczy momentalnie się rozszerzyły.
- Obróć - szepnęła.
Obróciłem zdjęcie na drugą stronę i zobaczyłem datę i napis.
Po przeczytaniu tego nie mogłem się ruszyć. Po chwili poczułem małe ciałko przylegające do mnie. Oplotłem ją ramionami i trwałem z nią w uścisku.
- Skąd je masz ?
- Mama zostawiła w mojej szafie. Tak sądze - wychrypiała. Poczułem przeszywający ból głowy. Moje dłonie już z przezwyczajenia powędrowały do skroni.Takie bóle powtarzały się rutynowo co 2 godziny. Przysiadłem na krześle i oparłem się łokciami o kolana jednocześnie masując nadal skronie. Spanikowana Maya przykucnęła i złapała mnie za policzki.
- Wszystko dobrze ? - wpatrywała się we mnie z szokiem wymalowanym na twarzy.
- Tak, możesz przynieść mi wody ? - bez słowa wstała i wybiegła. Ból już zmalał ale nie ustępywał. Po chwili Maya wbiegła do pokoju ze szklanką wypełnioną wodą. Podała mi wodę a ja ją duszkiem wypiłem. Siedziałem tak dopóki ból nie ustał a potem wróciłem do biurka aby dokończyć rysunek.

Maya:

Podeszłam do niego i spojrzałam na rysunek. Przedstawiał jakąś dziewczyne, skądś ją kojarzyłam ale nie pamiętam skąd. Moje myśli przerwał wibrujący telefon. Wyjęłam go i spojrzałam kto dzwoni. Luke. Przesunęłam zielony przycisk i przystawiłam telefon do ucha.
- Cześć, maleńka - jego głos był taki inny.
- Mówiłam ci już żebyś mnie tak nie nazywał. - wyszłam z pokoju brata i poszłam do swojego.
- Przyjechać do ciebie po lekcjach ? - na samą propozycje się uśmiechnęłam.
- Tak, jasne - zachichotałam.
- Do później maleńka - zaśmiał się. Nie zdążyłam odpowiedziać a on się rozłączył. Dopiero teraz zdałam sobię sprawę z tego że chichocząc mu do telefonu zachowałam się dokładnie tak jak Zoe. Co ja narobiłam ?! Będe musiała mu to jakoś wytłumaczyć.

Spojrzałam na zegarek który wskazywał 13:06. Z westchnięciem poszłam do łazienki biorąc do ręki wcześniej przygotowane ciuchy. Po 20-to minutowym prysznicu i lekkim makijażu mogłam pokazać się ludziom. Wyszłam z łazienki i poszłam do kuchni z zamiarem zrobienia sobię śniadania. Otworzyłam lodówkę ale niestety nie znalazłam w niej mojego ulubionego knoppersa na którego miałam cholernie chęć.
- Jake chcesz coś ze sklepu ?! - wydarłam się
- Kup mi żelki !
Ubrałam się i wyszłam. Droga do najbliższego sklepu zajęła mi jakieś 10 minut. Chodząc między półkami ze słodyczami nie mogłam znaleźć mojego przysmaku. Zła podniosłam się do pionu i ruszyłam z paczką żelek do kasy. Zapłaciłam i wyszłam. Wchodząc do domu mocno trzasnęłam drzwiami co nie spodobało się Jake'owi. Zmroził mnie wzrokiem ale ja to olałam i się rozebrałam. Rzuciłam w niego żelkami i poszłam do kuchni. Otworzyłam ponownie lodówke i wyjęłam nutelle. Z szafki obok wyjęłam krakersy i poszłam do salonu aby rozwalić się na kanapie. Odkręciłam słoik i wzięłam krakersa. Zamoczyłam go w czekoladzie i zjadłam.
- Nadal nie kminie jak możesz to jeść - prychnął Jake siadając obok mnie.
- Normalnie - burknęłam
- Co ci jest sis ? - zmrużył oczy. A ja nie mogłam wytrzymać i zadałam mu pytanie które nurtowało mnie odkąd zobaczyłam że w lodówce nie ma wafelka.
- Zjadłeś mojego ostatniego knoppersa ? - spytałam rozzłoszczona. Jake wybuchł śmiechem a ja wpadłam na genialny pomysł. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Luke'a.
- Bez knoppersów możesz nie przyjeżdżać - warknęłam gdy tylko odebrał. W odpowiedzi zaczął się śmiać. Co raz bardziej wkurzona wcisnęłam czerwony przycisk i spojrzałam na mojego brata który płakał ze śmiechu na podłodzę. Odetchnęłam głęboko i sama zzczęłam się śmiać bo zdałam sobię sprawę z tego jak absurdalnie musiało to wszystko brzmieć. Kiedy już oboje się uspokoiliśmy , usiedliśmy na kanapie i oglądaliśmy spiderman'a.
- Ja też chcę mieć taką pajęczyne Jakey - wysunęłam dolną wargę aby pokazać mu jak bardzo mi zależy na takiej mocy. Ten znowu zaczął się ze mnie śmiać i w tym samym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam żeby otworzyć i wpuściłam Luke'a do środka.
- Masz te knoppersy ? - spytałam gdy znowu naszła mnie na nie ochota.
- Mam, mam -podniósł ręce w geście poddania i wręczył mi trzy wafelki.
- Dobra, chodź. - złapałam go za nadgarstek i poszłam do mojego pokoju krzycząc po drodzę bratu że idziemy na górę. Gdy zamknęłam za nami drzwi Luke był już rozłożony na moim łóżku. Westchnęłam i usiadłam obok niego zdejmując papierek z wafelka.
- Aa - otworzył buzię czekając aż dam mu kawałek.
- W snach - Podniosłam jedną brew do góry i popukałam go po czole. Zrobił oburzoną minę i udawał że się obraził. Ja w tym czasie zdążyłam zjeść drugiego knoppersa a gdy otwierałam już trzeciego usłyszałam znowu jego głos.
- No weeeeeeź - popatrzył na mnie maślanymi oczami a ja wymiękłam.
- Ale tylko gryza - przestrzegłam go i dałam mu wafelka do ręki. Wziął go do buzi odgryzając aż połowę
- Miał być gryz pawianie ! - uderzyłam go w ramię. On się zaśmiał i przełknął to co miał w buzi. Przysunął się bliżej co spowodowało że nasze twarze dzieliły dosłownie centymetry. Jego usta były lekko rozchylone a ja miałam chęć je pocałować. Nie powinnam ale powoli zniżyłam twarz łącząc nasze usta. Zszokowany Luke z początku nie oddawał pocałunku ale gdy sję tylko otrząsnął to go oddał. Poruszaliśmy wargami rytmicznie, nigdzie się nie śpiesząc. Luke polizał moją dolną wargę prosząc o dostęp który natychmiast mu dałam. Nasze języki trwały w swoim tańcu dopóki nie zabrakło nam tchu. Odsunęliśmy się od siebie a na moje policzki wstąpiła mocna czerwień. Spuściłam głowę aby chociaż trochę je zasłonić no i dlatego że było mi głupio. To nie powinno się wydarzyć. Luke widząc to złapał za mój podbródek i uniósł go do góry.
- Maya to było wow - zaśmialiśmy się w tym samym czasie.
- Um... Luke ?
- Tak ? - uśmiechnął się promiennie.
- Um.. To nie powinno się zdarzyć - wyrzuciłam z siebie na jednym dechu. Chłopak się cały napiął.
- Dlaczego ? -zacisnął usta w wąską linie.

Luke:

Jestem tak wkurwiony. Nie piwinno się stać ? Co kurwa ? Tyle na to czekałem a ona mówi że poprostu to nie powinno się wydarzyć !
- Kpisz sobie ze mnie ? - spytałem gdy nie odpowiedziała na moje wcześniejsze pytanie. Pokręciła przecząco głową którą miała spuszczoną w dół. Złapałem jej dłoń i splotłem jej palce ze swoimi. Dziewczyna spojrzała na mnie z szeroko otwrtymi oczami. Zdecydowałem się zaryzykować. Zależy mi na niej i pieprzę konsekwencje.
- Maya, cholernie mi na tobie zależy. Chciałbym spróbować. Chciałbym abyś została moją dziewczyną.

No i 12 rozdział !
Czy Maya się zgodzi ? Co dzieje się z Jake'm ?
Mam nadzieje że się podobał a ja liczę na gwiazdki lub komentarze !
Kocham ! :*

Fast! Fast!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz