Rozdział siedemnasty

702 75 7
                                    

Gdy za pacjentem zamknęły się drzwi, usiadła za biurkiem, wzdychając i wyjęła z szuflady papierową, nieoznakowaną teczkę. Otworzyła ją, rzucając przelotne spojrzenia na zdjęcia, ale wzdrygnęło nią i musiała wstać.

Przez chwilę chodziła po gabinecie, próbując opanować łzy, które same napływały jej do oczu. Nie mogła zrozumieć, skąd się brała u niej ta reakcja. Normalnie nie wiązała się psychicznie z pacjentami. Nie łączyło ją nic, poza wewnętrznym postanowieniem wyleczenia ich.

Ale tym razem było inaczej. Nie potrafiła tego racjonalnie wytłumaczyć, ale chyba była po prostu na to zbyt wrażliwa. Po prostu bała się widoku śmierci.

Odetchnęła głęboko, znów opadając na fotel za biurkiem i zamknęła teczkę, spoglądając na leżący koło komputera telefon. Niepewnie wyciągnęła po niego dłoń i wybrała ostatnio używany numer. Przyłożyła go do ucha, czekając na połączenie.

Zabębniła palcami o blat, żując wargę i pedantycznie układając stosiki kartek samoprzylepnych na biurku oraz długopisów w metalowych koszykach.

Gdy w końcu usłyszała charakterystyczny dźwięk odebranego połączenia, nie dała nawet odbiorcy dojść do słowa.

- Jestem idiotką – wypaliła.

Ciche westchnienie po drugiej stronie sprawiło, że zadrżała delikatnie, odgarniając palcami skręcony kosmyk za ucho. Wyobraziła sobie, że to nie jest jej dłoń, ale szorstkie opuszki osoby po drugiej stronie telefonu.

O dziwo, to ją lekko uspokoiło.

- Wzięłaś tę cholerną teczkę ze sobą do pracy, prawda?

Wydała z siebie bliżej nieokreślony dźwięk.

- Może.

Ponowne westchnienie.

- Mówiłem ci, żebyś do tego już nie wracała. Na pewno jest jakiś inny sposób na...

- Gus – przerwała mu – Ja chyba nie daje sobie z tym rady...

- Bzdura – oburzył się – Noelle, posłuchaj mnie, jesteś silną, dojrzałą kobietą i lekarką, która się nie poddaje. Od wyleczenie Ricemana dzieli cię krok, milowy, bo takie zawsze są na koniec, ale to wciąż tylko krok, a nie cały maraton. Możesz wziąć wolne do końca dnia? Powinnaś odpocząć?

- Mam jeszcze dwóch pacjentów – odpowiedziała.

- I planujesz ich mieć do...?

- W pół do siedemnastej.

- Potrzebujesz relaksu. Mówiłaś, że w piątek masz znowu sesję z Ricemanem, tym bardziej musisz się wyluzować.

- I ty mi niby jak masz pomóc w tym?

Zdusił śmiech i mruknął nisko, co sprawiło, że poczuła dziwny deszcz iskierek w dole kręgosłupa. Wyprostowała się na krześle.

- Niech pani nie mówi, pani doktor, że panią stresuję – powiedział niskim głosem.

- Za wysokie progi na twoje nogi – odpowiedziała zduszonym głosem, mając świadomość, że słychać w jej głosie kłamstwo.

Roześmiał się, a ona pozwoliła sobie na drobny uśmiech.

W tym samym momencie drzwi się otworzyły delikatnie i zobaczyła głowę Murii pomiędzy framugą a płytą. Brunetka posłała jej pytające spojrzenie.

Odchrząknęła, poprawiając pół-kucyk i odrzuciła część niezwiązanych włosów na plecy.

- Muszę kończyć. Zadzwonię po pracy.

Ulecz Mnie (Księga Rafała: Kolor Strachu)✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz