Rozdział piąty

967 97 5
                                    

Gdy Trevor wyszedł, czuła się strasznie osłabiona. Opuściły ją wszystkie siły. Nie żeby nadzieje. O co to, to nie! Noelle nie miała zamiaru się poddać, nawet jeśli w koszmarze chłopaka umierała. To jeszcze nic nie znaczyło.

Nastolatek wyszedł na korytarz, a ona stanęła w drzwiach gabinetu, szukając wzrokiem pani Riceman, która na widok syna poderwała się ze skórzanej kanapy w poczekalni.

- Pani Riceman? Mogę na słówko? - odezwała się Noelle, zwracając tym samym uwagę kobiety, która już była przy synu.

- Ze mną?- zdziwiła się kobieta, z niepokojem spoglądając na syna.

Noelle uśmiechnęła się pokrzepiająco, widząc w oczach kobiety strach przed ponownym zaniechaniem dalszych działań na rzecz psychiki Trevora.

- Dosłownie sekundkę – powiedziała - Murio, bądź tak miła i potowarzysz Trevorowi, dobrze?- recepcjonistka spojrzała na chłopaka i na doktor Harris, kiwając głową- Dziękuję.- Uśmiechnęła się i wróciła do gabinetu.

Amanda Riceman stukocząc obcasami, weszła niepewnie do gabinetu Noelle, patrząc na psycholog niepewnie.

- Tak?

Dziewczyna zasiadła z swoim biurkiem i wskazała kobiecie miejsce naprzeciwko.

- Proszę usiąść. - Złożyła razem palce i przyjrzała się uważnie matce Trevora.

Dzisiaj zawsze idealnie ułożone włosy pani Riceman były związane w ciasny kok zapięty klamerką, a makijaż nieco delikatniejszy i odejmujący kobiecie lat.

- A więc? - Blondynka założyła nogę na nogę, wpatrując się z wyczekiwaniem w doktor Harris.

- Nie będę pani oszukiwać – westchnęła Noelle – Jest coraz gorzej. To nie jest już tylko zawieszenie między snem a jawą i figle wyobraźni. Chłopak ma najzwyczajniej w świecie koszmary. Przerażający, jeśli mam być szczera.

Twarz Amandy pozostała niezmienna, gdy kiwnęła głowa.

- Zrozumiem, jeśli będzie pani chciała...

- Ja nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa w sprawie Trevora, proszę się o to nie martwić. - Uśmiechnęła się - Ale szukam cały czas powodu... - spojrzała na swój wibrujący telefon, leżący na blacie biurka.

- Mhm.

- Proszę mi opowiedzieć o jego ojcu. - Spojrzała kobiecie w oczy, a ta aż się zapowietrzyła ze zdumienia.

- O Davidzie? - zapytała cicho, gdy już znów oddychała.

- Tak. O pani mężu. - odpowiedziała Noelle.

- David... bardzo kochał Trevora. Byli do siebie bardzo przywiązani, kiedy Trevor był dzieckiem. Zawsze, gdy David wracał po pracy, choćby nie wiem, jak zmęczony poświęcał wolny czas Trevorowi i bawił się z nim i budował z nim w soboty ten domek na drzewie, który musiałam rozebrać, bo podczas wichury rozpadł się w drobny mak.

- Proszę mi opowiedzieć o śmierci pani męża. - Noelle oparła brodę na złączonych kciukach, wywiercając pani Riceman dziurę w głowie swoimi kocimi oczami.

- David był wtedy sam w domu. I ja naprawdę nie wiem, kto mógł to zrobić. Nie wierzę, żeby to był jakiś oszalały psychopata, który był dzikim lokatorem na naszym strychu. - Pokręciła głową - Nie wierzę, w to co mówi policja. Davida... - oczy zaszły jej łzam i- Davida znalazł właśnie Trevor. W wannie wypełnionej po brzegi wodą. Twarz miał zmasakrowaną, całą pochlastaną.... - Zaczęła płakać, ale nie przestawała mówić - Ale nikt nie śmiał wątpić w to, co czuł, gdy umierał. - Podniosła wzrok na lekarkę, a jej misterny makijaż czarnymi strugami spływał po jej twarzy - Czuł strach.

Ulecz Mnie (Księga Rafała: Kolor Strachu)✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz