Rozdział 5

9.4K 493 56
                                    

Rozdział miał się pojawić za klika dni, ale uznałam, że poprzedni był krótki więc napisałam jeszcze jeden :D

Miłego czytanie :*

____________________________________________________

Luck:

- Luck co jest? - Powiedział mój przyjaciel, który wyrwał mnie z moich myśli, myśli o niej.

- Nic. Co ma być?

- Od meczu zachowujesz się jakoś dziwienie.

- Wydaje ci się.

- Już wiem. Czy to chodzi o nią? - Wskazał palcem na... blondynkę, która dzisiaj na meczy się do nas przyjebała. Nazywa się Ashley czy coś. Ogólnie blondi wygląda jak lodziara, więc będzie można się z nią zabawić.

- Hahaha... Żartujesz. -Powiedziałem rozbawiony.

- Przyznam, że cycki ma fajne, ale raczej to dziewczyna na jedną noc. - Kontynuowałem.

- No i co w tym złego? Przecież ty nie szukasz dziewczyny na stałe.

Już chciałem mu odpowiedzieć, ale blondi przyssała mi się do ust.

Sam:

Idąc w stronę brata i jego przyjaciela zauważyłam coś co mi się nie spodobało. Ashley całuje się z Luckim. Przyspieszyłam, podbiegłam do nich i pociągnęłam tą sukę za włosy.

- Ałła! - Pisnęła. - O co ci kurwa chodzi? - Wszyscy, którzy znajdowali się na imprezie przybiegli do nas i obserwowali rozwój sytuacji.

- Nie chodzisz do naszej szkoły, a to jest impreza dla zwycięzców i ich przyjaciół. Więc wypierdalaj! - Krzyknęłam.

Ona nie ma prawa tu być!

- Bo co mi zrobisz? - Spytała.

Wyjebałam jej liścia, a puder z jej policzka odbił mi się na ręku.

- O ty suko! Pożałujesz tego! - Krzyknęła.

- Jak mnie nazwałaś? - Zapytałam.

- To co słyszałaś SUKO! - O nie kurwa miarka się przebrała. Już chciałam ją jebnąć, ale ktoś uniemożliwił mi to. James mnie trzymał.

- Sam zostaw ją. Ona nie jest tego warta. - Powiedział mój brat.

- Niech ta suka stąd zniknie. - Rzekłam.

- Ashley lepiej stąd idź. - Odezwał się Luck.

- Dobrze, ale robię to tylko dla ciebie kotku. - Powiedziała i ponownie go pocałowała, a następnie dała mu mały liścik.

Gdy zniknęła mi z pola widzenia James mnie puścił. Zastanawiałam się przez chwilę czy jej nie dogonić i dokończyć sprawę, ale postanowiłam, że pójdę się najebać, by o niej zapomnieć.

- Jej Matt poproszę drinka. - Powiedziałam do barmana.

- Hejka Sam. Już się robi. - Znajomy barman podał mi szklankę z napojem.

- Nie powinnaś pić. - Oznajmił Luck siadając obok mnie.

- Pierdol się nie jestem w nastroju na kłótnie.

- Od kiedy jesteś taka ostra?

- A ty od kiedy zadajesz się ze szmatami?

- Nic mnie z nią nie łączy.

- Widziałam. - Wzięłam drinka i powędrowałam w stronę brzegu. Usiadłam na piasku, a woda dotykała moich stóp. W ciszy i spokoju patrzyłam na księżyc, który odbijał się w oceanie. Jakaś postać usiadła obok mnie.

- Tu jest ładniej niż w NY. - Powiedział.

- Nie wiem. Nigdy nie byłam.

- Dobrze grasz w gałe.

- Pewnie dlatego jestem kapitanem.

- Czemu jesteś taka niemiła? Nic ci przecież nie zrobiłem. - Rzekł oburzony.

- Taka już jestem. Nie mam ochoty z tobą gadać idę świętować. - Wstałam i poszłam do dziewczyn z drużyny, które już lekko pijane tańczyły na środku plaży.

Chwilę z nimi tańczyłam, ale po pewnym czasie postanowiłam, że poszukam Belli.

Nie mogłam jej znaleźć więc poszłam tańczyć. Ktoś od tyłu pocałował mnie w policzek. Zdziwiona odwróciłam się by zobaczyć kto to. - Taylor. Tylko nie on. - Pomyślałam.

- Hej kotku i jak idziesz ze mną na bal?

- Po pierwsze nie jestem twoim kotkiem, a po drugie nie idę na żaden pierdolony bal, a na pewno nie z tobą.

- Oj skarbie mi się nie odmawia. - Powiedział i mnie pocałował. - O nie miarka się kurwa przebrała. - Pomyślałam i kopnęłam go w jaja. Skulił się z bólu.

Ja pierdole mam dość tej imprezy. Jest godzina dwudziesta trzecia jedenaście. Nigdzie nie mogę znaleźć ani Belli ani Jamesa. Chuj tam wrócę do domu plażą. Zajmie mi to jakieś trzydzieści pięć minut.

Idąc brzegiem plaży letnia woda obmywa moje stopy. Cały czas myślę o tym, że Luck jest z tą dziwką. Mam na niego wyjebane. Niech sobie będzie z kim chce, ale dlaczego mnie okłamuje i twierdzi, że z nią nie jest? Chuj tam. Mam ich wszystkich w dupie.

Poczułam ból prawego żebra, w które na meczu uderzyła mnie ta suka. Tylko, że tym razem boli jeszcze bardziej.

- Pożałujesz tego dziwko! - Krzyknęłam, bo myślałam, że to Ashley, ale się pomyliłam.

_________________________________________________

Ten rozdział jest zdecydowanie ciekawszy niż ten poprzedni.

PS: Przepraszam za błędy w poprzednim rozdziale :/

Tylko nie to!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz