Part 4

6.3K 373 296
                                    

Obudziłam się około godziny 9:00. Wstałam zmulona i pierwsze kroki skierowałam w stronę łazienki aby się wykąpać bo wczoraj byłam zbyt zmęczona i nie chciało mi się tego zrobić. Kąpałam się prawie godzinę, siedzenie w wannie pełnej piany jest superaśne. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu ubrań które wczoraj dał mi Rafał ale ich nie znalazłam, zapewne wziął je do prania. Otworzyłam jego szafę i przeanalizowałam sytuacje. Wszystkie ubrania miał fajne :3 chyba przerzucę się na męskie koszulki, były wygodne i strasznie mi się podobały. Ubrałam na siebie spornie moro które wyglądały jak wojskowe i siwą bluzkę z nadrukowanym wilkiem. Wdanym momencie do pokoju wszedł Rafał i powiedział, że śniadanie jest gotowe. Zeszłam na dół i ze smakiem zjadłam spagetti które przygotował gdy byłam w wannie.

- Będę się zbierać do domy, pewnie mama już wróciła.

- Tak szybko mnie opuszczasz?? - Chłopaka zaczął się ze mną droczyć.

- Nie marudź mi tu, w najbliższym czasie wpadnę cię odwiedzić.

- Cieszy mnie to, będę czekał. - Dostał takiego banana na ryju, że wyglądało to naprawdę śmiesznie ale powstrzymałam się od śmiechu czy taż nie miłego komentarza.

Odniosłam talerz do zlewu i pożegnałam się z kuzynem. Ruszyłam do wyjścia. Szłam spacerkiem bo nie było mi śpieszno. Do domu doszłam po 40 minutach, weszłam do środka i rozejrzałam się  po pokojach znajdujących się na dole. Usłyszałam włączony prysznic, dźwięk wydobywał się z góry. Poszłam do pokoju i okazało się, że to dochodzi z mojej łazienki. Byłam trochę zaskoczona bo mama zawsze korzystała z tej która jest na dole. Podeszłam do biurka bo komputer był włączony ktoś projektował na nim grafikę która przedstawiała niewielką grupkę czarnych kruków. W tle było widać stary law  oświetlany przez wielki księżyc w czasie pełni. Wyglądało to przepięknie, można by powiedzieć, że wręcz magicznie. Mój zachwyt przerwał odgłos otwierających się drzwi, z łazienki wydobyła się gęsta para, wyglądała jak mgła. Wyłonił się z niej blondyn ze spiczastymi uszami. Był nagi i miał przy sobie dwa ręczniki które należały do mnie, jeden miał zawiązany na biodrach a drugim wycierał włosy z których na dywan kapała woda.

- No, wreszcie jesteś. Ile można czekać? - Nagi chłopak zwracał się do mnie jak by nigdy nic po czym zmierzył mnie wzrokiem. - Pożyczyła byś mi ciuchy które masz teraz na sobie? Te które masz w szafach są na mnie zbyt obcisłe a te wyglądają na odpowiednie... A i masz może gdzieś odżywkę? Szukałem jej ale znalazłem tylko szampon. - Zamarłam zdezorientowana, rozejrzałam się po pokoju by upewnić czy jestem u siebie w domu ale nie zważając na zaistniałą sytuacje stwierdziłam, że jestem u siebie.

-Kim jesteś i co tu robisz? Masz się z tond natychmiast wynosić bo jak nie to zadzwonię na policje!

-No weź, to ja, Ben! Pisałem z tobą przed tym jak wybiegłaś z pokoju!

- Co? Nie, czekaj no. Jak tyś wylazł z tego monitora?!

- Trochę się pomęczyłem ale oto jestem. - Mówiąc to rozłożył ręce mniej więcej jak ksiądz podczas kazania. Nie wiedziałam czy mam się w tym momencie bać czy nie. Nie wyglądał strasznie... no poza oczami ale były one nie tyle straszne co dziwne.

- Po co żeś z niego wychodził?! - Podniosłam głos zdenerwowana.

-Miałem zamiar cię zabić. - Powiedział w ogóle nie wzruszony, jakby to było coś co się mówi codziennie. Zaczęłam się trząść, chciałam z siebie coś wydusić ale strach mi na to nie pozwalał. Myślałam, że zaraz się poryczę miałam oczy pełne łez przez co wszystko było zamazane. - EJ no nie płacz powiedziałem "miałem zamiar" a nie mam. No wiesz, czas przeszły, niedokonany czy coś w tym stylu. - Zbliżył się i pogłaskał po głowie. - Mam  do ciebie sprawę, ja ciebie nie skrzywdzę a nawet mogę ochraniać jeśli zgodzisz się na kilka warunków.

- O-okej ale c-co to za wa-runki? - Jąkałam się jak jakiś niedorozwój.

- Nie ma ich zbyt wiele, się tylko 3 :

1.Będę tu mieszkał.

2.Będziesz robić mi posiłki bo jak ja się wezmę za gotowanie to stworzę broń biologiczną nowej generacji.

3.Będę mógł korzystać z komputera kiedy chcę i ile chcę, bez żadnych ograniczeń.

- Dobrze, zgadzam się na te warunki więc nie rób mi ani moim bliskim krzywdy.

- Złożonej obietnicy nie można złamać. - Przyłożył pięść do piersi w miejscu gdzie jest serce i starał się wyglądać na poważnego. - To pożyczysz mi te ciuszki? Moje aktualnie znajdują się w pralce.

- O-okej, tylko się przebiorę. - Wyjęłam z szafy krótkie spodenki dżinsowe i białą bluzę. Poszłam do łazienki przebrać się. Gdy wróciłam do Bena zastałam go przy kompie, dokańczał swoją dzieło sztuki. Gdy byłam obok chłopaka poklepałam go po ramieniu. Chyba był bardzo skupiony bo lekko podskoczył na krześle, najwyraźniej  się mnie przestraszył, choć to chyba ja powinnam bać się jego a nie na odwrót.

- Rany nie tak gwałtownie! Gdy robię coś na komputerze odpływam od świata realnego więc nie strasz mnie tak bo na zawał ci tu zejdę i będziesz się użerać z trupem na chacie. - Wziął ode mnie ciuchu które przedtem chciał pożyczyć, miał na twarzy szeroki uśmiech który wyglądał nawet uroczo. - Wracając do wcześniejszego tematu. Masz gdzieś odżywkę?

- Nie, ostatnio się skończyła. - Po mojej odpowiedzi Ben wyraźnie posmutniał. - Ale mogę iść ją kupić.

- Był bym wdzięczny. - Znowu uśmiechnął się tak słodko jak przedtem.

- Tylko jest pewien problem. Od mojego domu do sklepu nie jest zbyt blisko więc trochę to potrwa i przez ten czas włosy zapewne zdążą ci wyschnąć.

- Nie szkodzi. Mogę je umyć jeszcze raz, lubię się kąpać :)

-Skoro tak uważasz to niech będzie. - Wyszłam z domu i poszłam do miasta.






My love Ben DrownedWhere stories live. Discover now