Epilog

45 6 2
                                        

12.10.19

Przeszedł między grobami, ani chwili nie zastanawiając się nad drogą, mimo że był tam dopiero drugi raz. Prowadziło go coś znacznie czujniejszego i bardziej precyzyjnego, niż umysł czy orientacja w terenie. Tęsknota i miłość, połączone z żalem stanowiły nieomylny i bezbłędnym systemem nawigacyjnym do miejsca, w które pragnął trafić. W jego uszach wyjątkowo nie było słuchawek, z którymi się nie rozstawał nigdy, a w ręce trzymał kwiaty, co z punktu widzenia ludzi, którzy dobrze go znali mogło wydać się wręcz absurdalne. Zwłaszcza, że dzierżył wielki bukiet niebieskich róż. Niecodzienne.

Rozbiegane spojrzenie czytało uważnie każdy napis wyryty na kamiennych nagrobkach, które mijał. W jego umyśle roiło się od myśli na każdy możliwy temat, a jednocześnie na żaden. Tak długo zbierał się w sobie, aby odwiedzić to miejsce. Bezustannie męczyły go myśli, że nie zdoła tego zrobić i wybiegnie z płaczem jak małe dziecko. Najzwyczajniej w świecie się bał. Bał się jak nigdy dotąd, chociaż nic strasznego się nie działo. To był rodzaj strachu, którego w żaden sposób nie dało się wyjaśnić lub zrozumieć. Taki inny, niewytłumaczalny i niedający nad sobą zapanować.

Dłonie drżały, a policzki były czerwone. Nie było to spowodowane zimnem, które mimo wczesnej pory zdążyło pogrążyć miasto. Czuł, że nie da rady i to go łamało jeszcze bardziej. Im bliżej celu się znajdował, tym bardziej się stresował. W każdej chwili mógł wyjść, w końcu nikt nie będzie go za to karał, ani nikt nie będzie zły. Jednak on wiedział, że musi dotrzymać słowa, które dał samemu sobie.

Jego wzrok zatrzymał się na czarnym, marmurowym nagrobku, do którego chciał się dostać. Płonęły na nim trzy czerwone znicze, a w wazonie stały białe hortensje, niestety sztuczne. Chłopak wziął głęboki oddech, robiąc ostatni krok do przodu. Teraz nie było już odwrotu. Otrzepał z kurzu małą, jednoosobową ławeczkę, stojącą tuż obok i usiadł na niej ostrożnie i niepewnie, jakby ten ruch miał rozpocząć wielkie pasmo złych wydarzeń.

Nagle nie wiadomo skąd w jego oczach zebrały się łzy. Patrząc na datę wyrytą w kamieniu, czuł jak serce łamie się na jeszcze drobniejsze kawałeczki o ile to było w ogóle możliwe. Westchnął cicho, tak aby nikt nie mógł usłyszeć tego dźwięku, który niósł w sobie tyle rozpaczy i pustki, mimo swojej niepozorności. Kucnął przy grobie kładąc na nim kwiaty.

- Cześć Cherry - Szepnął, pocierając kciukami zimną płytę kamienną. - Dziś mija rok od twojej śmierci, a ja pojawiam się tu pierwszy raz. Przepraszam. Tak, wiem. Ostatnio robię to ciągle - Jąkał się, mimo że mówił bardzo powoli. Nie wiedział co ma powiedzieć, mimo iż ten monolog przygotowywał długimi miesiącami i był pewien, że jego mowa nie zawiedzie. Jednak w tym momencie przestało się liczyć to wszystko. Chciał tylko wyznać wszystko, przed czym tak wzbraniał się przez ten rok. - W każdej z tych wiadomości przepraszałem za coś innego, za tak naprawdę błahostki, które nabrały znaczenia dopiero teraz, kiedy nie ma cię obok mnie i już nigdy nie będzie. Ale w tym wszystkim zapomniałem przeprosić za najistotniejszą rzecz. - Po jego policzkach łzy lały się coraz większymi strumieniami. Zaczynał się powoli nimi krztusić, gdy te napływały do jego gardła, jednak ignorował to kontynuując. - Przepraszam, że zmarnowałem ci tak wielki kawał życia. Za to, że w ogóle się poznaliśmy. Byłaś taka młoda i idealna, a jestem pewien, że gdzieś w pobliżu czekał chłopak, który mógł być dla ciebie stworzony. Obdarowywał cię górą prezentów i pocałunków, nosił na rękach i kupował kwiaty. Zabierał do kina na te twoje romanse. A co najważniejsze, nigdy nie pozwoliłby abyś płakała i zrobiłby wszystko abyś była najszczęśliwszą kobietą na świecie. Mogłaś mieć to wszystko gdyby nie ja. A zasługiwałaś na to, bo najlepsi ludzie powinni dostawać to co najlepsze - Słowa ugrzęzły w jego gardle zaczynając go niemalże dosłownie dusić. Nigdy nie wyobrażał sobie, że psychiczne cierpienie, może sprawiać tak ogromny fizyczny ból. Nawet nie zorientował się kiedy bezwładnie padł na kolana opierając policzek o płytę zimnego kamienia. Nigdy nie czuł się tak bezsilny jak w tamtej chwili. - Przepraszam, że byłem sobą. Powinienem był szybciej dostrzec, że coś jest nie tak. Powinienem nie być takim pieprzonym ignorantem i nie bagatelizować tego co mówisz. Powinienem był cię lepiej traktować, w końcu byłaś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Gdyby nie ja, byłabyś tu nadal. Gdybym był dla ciebie lepszy. Gdybym tamtego dnia przyjechał od razu, kiedy zadzwoniłaś płacząc, że nie dajesz rady. Gdybym wtedy przyjechał, nie wzięłabyś tych tabletek. Pomógłbym ci. Znaleźlibyśmy ci lekarza i uporali się razem z tym co przeżywałaś. Gdybym wtedy przyjechał, może zdołaliby cię uratować. Uwierz mi, że zrobiłbym wszystko, żeby cofnąć czas i nie spieprzyć ci całego życia, nigdy nie pojawić się w twoim życiu. To ja powinienem tam leżeć zamiast ciebie. Nie jestem w stanie już sam ze sobą żyć, przez to, do czego cię doprowadziłem. - Zaczął uderzać głową w twardą powierzchnie wykrzykując słowo za słowem, wydając na samego siebie wyrok, o wiedział, że nigdy sobie nie wybaczy. Z uszkodzonej skroni zaczęła sączyć się krew, a on nawet nie odczuwał bólu, tylko bił w marmur z coraz większą siłą. Po chwili przestał, czując jak cały świat zaczyna wirować mu w głowie. Sięgnął osłabionymi dłońmi do torby i wyjął plik listów związany sznurkiem. Położył go na płycie tuż obok napisu wskazującego datę śmiercią - Kocham cię za bardzo, żeby się z tym pogodzić, ale cieszę się, że jesteś gdzieś, gdzie już nikt nie zniszczy twojego uśmiechu. Mam nadzieje, że przynajmniej tam jesteś szczęśliwa.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 27, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

I'm sorryWhere stories live. Discover now