XII

9.1K 594 428
                                    

Ostrzegam pod koniec rozdziału lekka scena erotyczna

myśli Harry'ego

~~~*~~~

Harry spędził resztę dnia w swego rodzaju nerwowym podekscytowaniu, rozdarty między strachem, a... a czym, dokładnie? Dziwnym, nowym uczuciem, którego nie mógł nazwać, a które wyrywało się z jego serca. W jakiś sposób, dziwna słodycz towarzyszyła myśli o bycia z Tomem sam na sam w wieży Gryffinforu zanim... zanim zmieni się w mordercę. Być może mógłby, po raz pierwszy, powiedzieć mu swoje prawdziwe imię. Być może Tom zdradzi mu swój ostatni sekret. Być może będzie mógł objąć Toma, krótko, tylko po to by poczuć bicie jego serca ostatni raz.

Harry odnalazł drogę od kuchni i połaskotał gruszkę na obrazie, otwierając sekretne przejście. Sądząc po zdziwionych krzykach wielkookich, odzianych w ręczniki domowych skrzatów, uczniowie odwiedzający kichnie byli w tych czasach rzadkością. Chociaż skrzaty były początkowo speszone i zaskoczone, to pojęły szybko, gdy tylko stało się to jasne, że młody pan potrzebował ładnego koszyka piknikowego wypełnionego kurczakiem, ciastami i vol-au-vent. Skrzaty domowe praktycznie potykały się o siebie w gorliwym wypełnianiu kosza najróżniejszymi rodzajami pyszności. Harry zastanawiał się skąd mógłby wziąć wino lub whiskey, ale nie musiał się martwić: przykurzone butelki ognistej whisky i skrzaciego wina pojawił się w koszu, wydawałoby się, znikąd, razem z parą kryształowych kielichów "dla młodego pana i jego przyjaciółki" jak powiedział jeden elf, chichocząc cicho.

Tak, pozwolę im myśleć, że mam dziś randkę, pomyślał Harry. Niech nie podejrzewają, że mam randkę ze śmiercią. Randkę by zostać mordercą. Obraz Toma, lezącego przeraźliwie nieruchowo, martwego, przeszył jego myśli i poczuł, że ma ochotę zwymiotować. Próbował desperacko zastąpić jego obraz bladą, gadzią postacią Voldemorta, ale jakimś sposobem ludzka twarz Toma nie chciała zniknąć.

Jedenasta w nocy. Harry czekał pod portretem, tak jak się umówili. Może tom się spóźni, może w ogóle zmieni zdanie... Nie, był tutaj, równo o czasie, uśmiechnięty i pię nie był zdolny spojrzeć mu w oczy. Wyszeptał hasło Grubej Damie, która brzmiała dziś nienaturalnie żwawo, po czym wszedł na schody prowadzące do wieży, z Tomem tuż za sobą.

Serce Harry'ego waliło mu w piersi od kiedy tylko weszło do dormitorium. Ułożył przepełniony koszyk na niskim stoliku, razem z dwoma pucharami wina. Jego różdżka spoczywała w kieszeni, gotowa.

- Ach, więc to tak żyją gryfoni! Całkiem miło! - Tom rozejrzał się wokół. To było dziwne, widzieć go tutaj, stojącego tak swobodnie przy łóżku w którym Harry tak często wił se w koszmarach zsyłanych przez Voldemorta, budząc się z pulsując bólem blizną. I łózko, w którym śniłem też o Gryffindorze i Slytherinie - Ta myśl pojawiła się w jego umyśle nieproszona, przyprawiając go o głęboki rumieniec.

Harry wziął drżącą lekko dłonią jeden z kielichów i obrócił się do Toma, pragnąc desperacko błysku złej woli, czerwonych refleksów w jego szarych oczach. Jednak oczy Toma była tak spokojne, ciepłe, znajome - jeśli nie liczyć dziwnego uczucia, którego Harry nie mógł rozszyfrować. Tom wziął od niego kielich z uśmiechem. Harry sięgnął po własny i wziął kilka głębokich łyków.

To jest to. Opuścił gardę. Niczego nie podejrzewa. To chwila, w której zostanę mordercą. Och, Tom, mam wrażenie, że umrę z bólu który mnie za to spotka, ale tak jest lepiej, mimo wszystko, niż gdybym miał wiedzieć, że staniesz się czymś mniej niż człowiek.

Harry odłożył swój kielich. Teraz. Jego ciało drżało gdy uniósł wzrok, napotykając spojrzenie Toma. Jak ludzko on wyglądał, jak niemożliwie, pięknie ludzko...

Harry Potter - Zaplątanie w czasieWhere stories live. Discover now