III

11.5K 672 457
                                    

W rekompensacie za poprzedni króciutki rozdział dodaje następny ^^

~~~*~~~

myśli Harry'ego

~~~*~~~

Harry rozejrzał się wokół ciekawie, idąc przez znajome korytarze i przejścia wypełnione nieznajomymi uczniami. Jego serce podskoczyło: czy to były rude włosy Weasleyów...? Nie - twarz zupełnie nie pasowała.

Wszyscy są obcy... nie, chwila, to ja jestem obcy.

Wielu uczniów rzucało mu zaciekawione spojrzenia, gdy szedł. Kilka dziewcząt obróciło się za nim i wyłapał kilka strzępków z szeptanych dyskusji, które, co dziwne, wydawały się dotyczyć atrakcyjności jego nieułożonych włosów. I rzeczywiście, pewniewyróżniał się trochę w morzu przyczesanych, wręcz przylizanych gładko chłopaków, którzy wypełniali Hogwart w tym czasie. Ciotka Petunia byłaby głęboko wdzięczna za te gładkie, układne fryzury.

Pod koniec długiego korytarza oświetlonego przez mrugające pochodnie, rzucające ciepły blask na zabytkowe kamienne ściany, Harry zobaczył grupkę dziewczynek, wyglądających na pierwszoroczne, obrzucającą złośliwościami uczennicę w okularach i warkoczach. Dobry boże, te małe dziewczynki były okrutne! Ta w okularach kuliła się pod ścianą, jej chude ramiona drżały od cichego szlochu, a mimo to jedna z pozostałych uczennic, dość ładna i czarnowłosa, nadal drwiła z niej bezlitośnie:

- Te ohydne okulary upodabniają cię do jakiejś zdeformowanej sowy... nie wyobrażam sobie jak znosisz swój codzienny widok w lustrze.

Jedna z pozostałych pierwszorocznych wymamrotała:

- Och, daj spokój, Oliwio, wystarczy. Marta już płacze. Nic nie poradzi na bycie brzydulą, wiesz.

Marta? Ale w takim razie to musi być...

Harry podbiegł do grupki dziewczynek.

- Co wy jej robicie?

Oliwia obróciła się na dźwięk jego głosu. Na widok starszego chłopaka jej twarz przybrała śliczny, niewinny wraz, który, jeśli to możliwe, rozwścieczył Harry'ego jeszcze bardziej.

Spojrzał na małą, nieszczęśliwą dziewczynkę w okularach. Biedna mała Marta, nienawidzisz siebie samej bardziej niż one ciebie, prawda? Co mam powiedzieć, by ci pomóc? Co mogę powiedzieć, by powstrzymać cię przed płakaniem samotnie w łazience, do czasu aż potwór znów się obudzi?

Odchrząknął, oczyszczając gardło.

- Jesteście szalone, dziewczyny - stwierdził krótko. - Mówicie, że ona jest brzydka? Jest piękniejsza niż którakolwiek z was. - Fala zszokowanego niedowierzania, która przebiegła przez twarze grupy uczennic była niemal namacalna. Harry odwrócił się do Marty. - Jesteś cudowna. Nie pozwól nikomu wmówić ci, że jest inaczej - powiedział delikatnie.

Twarz Oliwii zastygła w wyrazie kompletnego niezrozumienia. Marta otarła łzy rękawem szaty i spojrzała na Harry'ego z podziwem. Jej oczy nieoczekiwanie zalśniły, a w policzkach pojawiły się dołeczki. Jakże inaczej wygląda z uśmiechem! Chłopak zrozumiał nagle, zupełnie zdezorientowany, że Marta stała się piękna na jego oczach. Magicznie zmieniona - tak to przynajmniej wyglądało z perspektywy Harry'ego - posłała mu kolejny uśmiech i odeszła korytarzem, zostawiając oszołomionych prześladowców za sobą.

Jak ona może być nagle tak piękna tylko dlatego, że ja powiedziałem, że jest? Nigdy nie zrozumień tajemnicy kobiet i ich piękna... Widocznie właśnie użyłem jakiegoś rodzaju magii, ale nie mam pojęcia jakiego ani w jaki sposób.

Wreszcie znalazł drogę do lochów. Kilku innych maruderów również wchodziło właśnie do sali. Profesor Slughorn stał na przedzie klasy, korpulentny i pretensjonalny jak zawsze, ubrany w szaty z gniecionego aksamitu w ostrym odcieniu heliotropu. Jego włosy i wąsy były trochę pełniejsze, w nieco bardziej imbirowym odcieniu - poza tym był to Slughorn, którego Harry znał. Gdy profesor zwrócił na niego uwagę, chłopak poczuł jak jego serce szaleje: proszę, nie odkryj mnie, profesorze, proszę, nie pokaż, że mnie znasz...

Oczywiście to był nonsens: Slughorn nie rozpoznał go. Jak mogę znać cię tak dobrze, gdy ty w ogóle nie znasz mnie? Byłem pewien, że będziesz musiał mnie poznać, gdy zobaczysz bliznę - nie ma w naszych umysłach części, która pamięta rzeczy, które nadejdą?

Najwyraźniej nie. Slughorn rzucił w stronę nowego ucznia tylko oceniające spojrzenie, po nim kiwając przyjaźnie głową.

- Ty musisz być nowym uczniem, Harrym Blackiem. Jesteś może spokrewniony z utalentowanym twórcą eliksirów, Arkturem Blackiem, w jakikolwiek sposób?

Tak, jestem chrześniakiem jego nienarodzonego wnuka.

- Tak, proszę pana. Inna gałąź rodziny, tak myślę. - Zdrowa gałąź, która odpadła z chorego, czystokrwistego drzewa...

- Ah... - Profesor wydawał się bardzo zadowolony z tej informacji. - Bardzo stara rodzina, Black, bardzo stara i bardzo szacowna, rzeczywiście.

Harry rozejrzał się po klasie, czując lekkie mdłości na desperacki pociąg Slughorna do władzy i bogactwa. Obce osoby, siedzące na znajomych miejscach, w znajomym lochu.

Gdzie jest Riddle? Tam, bardziej z tyłu... Harry złapał głębszy oddech, gdy dojrzał znajomą twarz. Widział go wcześniej, rzecz jasna, młodego Toma Riddle'a, ale jedynie jako stworzone z mgły i dymu wspomnienie w myślodsiewni oraz jako dawne echo zaklęte w dzienniku. Nie tak jak teraz, osobę z krwi i kości, z potarganymi ciemnymi lokami i dość ładnymi, szarymi oczami.

Harry sięgnął do kieszeni po różdżkę, w tym samym momencie, w którym Tom natrafił na jego spojrzenie. Gdy tylko szare oczy napotkały jego własne, Harry poczuł nagły przypływ paniki. On mnie zna. Mogę to zobaczyć w jego oczach - błysk rozpoznania.

Oczywiście, że mnie zna. Jesteśmy połączeni ze sobą na wieczność, Voldemort i ja. Slughorn może nie pamiętać tego, co jeszcze nie miało miejsca, ale ty, który zostaniesz Czarnym Panem, ty będziesz o mnie pamiętał...

~~~*~~~

No i jak wrażenia?
Następny rozdział prawdopodobnie pojawi się jakoś koło piątku :>

Do zobaczyska ;)

Harry Potter - Zaplątanie w czasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz