Czekoladowy szkarłat

6.2K 404 27
                                    

Stałam przed Kanato wpatrując się w jego przeraźliwie wesołe, aż do szpiku kości, oczy. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim zjawiskiem, chciałam go zabić, a on cieszył się jak głupi. Niech uzna to za łaskę i pogodzi się ze swym losem. Podeszłam bliżej i wbiłam nóż prosto w klatkę piersiową wampira, osunął się momentalnie w moje ramiona. Po policzku spłynęła mi łza. Zżyłam się z nim trochę bardziej niż wcale, to chory psychicznie, ale poczciwy chłopak. Przynajmniej nie skrzywdzi już nikogo.
- Siostrzyczko, nie trafiłaś... - wyszeptał. Poczułam straszliwy ból, rozwarło to moje oczy do granic możliwości, a szczęki zastygły w mocnym uścisku. To co te kreatury robiły mi wcześniej, to było o wiele mniej, o wiele mniej...Co? Spojrzałam w dół, ręka Kanato tkwiła zatopiona w czymś czerwonym, spływało to gęsto po jego dłoni. T-to mój brzuch? Nie, to niemożliwe, niemożliwe...

- Mamo! Mamo! - krzyczałam głośno. Wydawało mi się, że widzę ją daleko przed sobą, że mogę ją chwycić i przytulić. W złotym blasku spoglądała na mnie z troską, a zarazem i smutkiem. Płakała? Ubrana była w czarną suknię, a mężczyzna stojący obok obejmował ją mocno, pocieszał. Znowu zawroty głowy...

- Ayane! Ayane!
Ktoś potrząsał mną z ogromną siłą trzymając za ramiona. Przymrużyłam oczy.
- Ayato-sama?
Wyciągnęłam dłoń żeby zmacać jego twarz, ale nie posłuchała mnie. Nie mogłam nawet podnieść ręki, a bardzo chciałam.
- Nie pora na żarty desko! - krzyknął z wyraźnym sfrustrowaniem.
- O, nasza laleczka się już obudziła. Gratulacje za odwagę.
Ten głos już z pewnością poznałam. Laito, ten drań, cieszył tą swoją przystojną mordę.
- Ekhm! - odchrząknął ktoś bardzo głośno.
- Panienka ma jeszcze długo zamiar  leżeć? To bardzo niegrzeczne z twej strony, że nie chcesz nam nic wytłumaczyć.
Przypomniał o sobie ożywiony Reiji. Dopiero po chwili, gdy Laito pomógł mi wstać spostrzegłam, że wszyscy przypatrują mi się z nadzieją, jakby czegoś wyczekiwali. Shu i Subaru stali niemo przy ścianie, a Kanato z wyraźnie obrażoną miną i cały czas zakrwawioną dłonią siedział z Teddy'm w fotelu.
- Chciałam zabić każdego z was po kolei. Mam już dość tego co się tu dzieje. Mam życie przed sobą, jestem tylko człowiekiem, nie zginę z waszego powodu.
Ayato i Laito wybuchnęli śmiechem podobnie jak reszta.
- Pomyliłaś się, jesteś już jedną z nas, kochanie.
Znowu on! Posadził mnie na swoich kolanach. Nie miałam wystarczająco siły, żeby zdmuchnąć mu ten kapelusz z łba. Ayato pociągnął mnie za ramię i zwalił z powrotem na łóżko.
- Dajcie jej odpocząć. - warknął Shu.
- Jak to jetem jedną z was?
Wróciłam do rzeczywistości. Jak niby miałam się stać wampirem?! To oczywista kpina.
- Nie! Nie odpowiadajcie mi! Niech zgadnę. Obudziła się we mnie wampirza krew i to dlatego.
Przyjęli mój jawny akt prowokacji ze zdziwionymi minami.
- Dokładnie. - jęknął Ayato, chyba nie odpowiadała mu taka sytuacja.

- Nie ma co się nad tym rozczulać. Lepiej wrócić do swoich obowiązków. - rzekł Reiji i zaraz zniknął. W jego ślad poszło kilku innych braci, z wyjątkiem Subaru.
- Dobrze zrobiłaś. Tylko szkoda, że z takimi skutkami.
Usiadł obok mnie. Nigdy nie był tak blisko.
- Zostałam wampirem tak jak ty, Shu czy moi prawdziwi rodzice.
Westchnęłam ciężko. Na stoliku zauważyłam słodycze, a wśród nich ulubione czekoladowo-czekoladowe czekoladki z czekoladą w środku. Zaraz wsunęłam jedną do ust.
- Pasuje ci taki los?
Niebezpiecznie się przybliżył. Nasze twarze nie były daleko od siebie, więc się odsunęłam.
- Nie muszę was zabijać i siebie przy okazji też nie.
Uśmiechnęłam się wesoło. Starałam się znaleźć same plusy w tej sytuacji. Zapychanie się słodkim, które na pewno przyniósł Reiji było jednym z nich.
- Nie rozumiesz, że ten żywot...
Przerwałam mu, nie miałam ochoty słuchać tych bzdetów.
- Wieczny? Bolesny? Pełen cierpień? Trwały? Bezowocny w miłość?
Do połowy jego stanowczy wyraz twarzy się nie zmienił, ale po trzecim pytaniu drgnął.
- Wampiry potrafią kochać!
Tym razem sam chwycił za czekoladkę. Nie dziwię się, są naprawdę smaczne i pewnie bardzo drogie.
Włożył ją do ust, ale kiedy ja miałam sięgnąć po swoją Subaru ścisnął nasze wargi razem. Odruchowo rozchyliłam swoje. Cukierek rozpłynął się między naszymi językami. Ta słodka rozkosz trwała chwilę. Subaru szybko się cofnął wycierając czekoladę z kącika ust. Ja oblizałam swoje wargi co wprowadziło go w zakłopotanie. Najpierw Shu, teraz on, w sumie i tak miałam być ICH żoną dopóty nie zjawi się następna. Jednak moja człowiecza część stanowczo mówiła nie temu haremowi.
- Subaru, ty...?
Nie odpowiedział tylko wyszedł. Zatrzasnął drzwi tak głośno, że o mało co nie pisnęłam z przerażeniem, że tynk spadł z sufitu.

Jak to teraz rozegrać? Shu czy Subaru? Kogo niby mam faworyzować? Z jednej strony Shu jest naprawdę w moim typie, ale z drugiej Subaru należy do tych delikatniejszych. Resztę mogę olać. Wątpię żeby coś się zmieniło w ich zachowaniu. Laito nadal uważa mnie za swoją laleczkę, Ayato szczerze nienawidzi, Reiji najchętniej wyrzuciłby mnie na zbity pysk, a Kanato zamordowałby mnie przy każdej możliwej okazji. Nie mylę się, na pewno nie. To i tak przerażające, że tych dwóch coś do mnie czuje.

Diabolik Lovers x OCМесто, где живут истории. Откройте их для себя