Sen o "nim"

4.6K 325 56
                                    

Wpatrywałam się w obcych mi już mężczyzn pustym wzrokiem.
- Chcę wrócić do domu. - zażądałam. Coś we mnie pękło, coś co dawno już powinno ujrzeć światło dziennie. Po policzkach pociekły mi łzy, ale mina wcale się nie zmieniła. Każdy z osobna się zdziwił. Śmiali się, tego byłam pewna, uniosłam pięści w górę.
- Ja chcę do domu! - ryknęłam ile sił w płucach. Podłoga się zatrzęsła. Posadzka popękała w kilku miejscach.

- Chcę do Yumy! - krzyknęłam po raz kolejny. Moje oczy zabłysnęły ostrą czerwienią. Uderzyłam w ścianę zostawiając w niej otwór tak duży jak Subaru.
- Wyprali ci mózg?
Cały czas śmiał się Ayato. Najwyraźniej nie zależało mu na mnie tym lepiej. Uniosłam dumnie głowę.
- Powiedzmy to sobie szczerze. Nienawidzę was, każdego z osobna. Nie jestem rzeczą. Zrobię to na co mam ochotę. Nie będziecie mną rządzić. Znudziło mi się zabijanie was tylko w myślach.
Tym razem moje słowa przyjęli z poważnymi minami. Laito spróbował do mnie podejść.
- Suczko, spokojnie, jesteś zbyt niesforna.
Wyciągnął ku mnie dłoń, a dokładniej w kierunku szyi. Nie nabrałam się na tak kiepską sztuczkę. Wykrzywiłam jego rękę z trzaskiem do tyłu. Pod takim kątem mógł się bez problem drapać pod pachą. Syknął na mnie. Kanato siedział cicho i z uśmiechem przyglądał się całemu zjawisku.
- Patrz Teddy! Wiedziałem, że siostrzyczka jest po naszej stronie.

Od lewej spróbował zajść mnie Ayato, uważał się za najsilniejszego, przeliczył się, zanim mnie dotknął siedziałam już obok Kanato.
- Aleś ty irytująca! Nie było cię tyle czasu, a teraz robisz coś takiego?! - krzyknął w końcu Subaru.

- Gdyby nie my...
Przerwałam mu.
- Gdyby nie wy miałabym normalne życie. - dokończyłam za niego. Sięgnęłam po srebrny sztylet wiszący beztrosko na ścianie. Ktoś to musiał w końcu zrobić.
- Ayane. Nie zabijesz nas. Cenisz życie. - odezwał się Shu, który tym razem bez słuchawek, bez przymuszenia schwycił mnie w pasie i odrzucił na bok metalowe narzędzie.
- Musisz w końcu dojrzeć do miłości. Zanim nas wszystkich pozabijasz, wybierz kogo kochasz. Któryś z nas musi mieć w końcu potomka, w którym płynie twoja krew. - zadeklarował Reiji. Jako jedyny siedział spokojnie w fotelu bez większego poruszenia.
- Zaakceptowałem cię jako człowieka zanim jeszcze zapytałaś, przestań. - wyszeptał Shu. Ta rzeź którą urządziłam. Zakryłam usta, nie chciałam im pokazać tego grymasu bólu. Dałam się sprowokować.
- Teraz jesteś taka sama jak my!
Zachichotał wesoło Kanato trzymając Teddy'ego wysoko w powietrzu.
- Nie jest taka sama jak wy.
Do pokoju weszła piękna kobieta, wyglądała prawie jak ja. Shu natychmiast mnie puścił i uchylił czoła.
- Od dawna tu jesteś? - zwrócił się do pięknej niewiasty Reiji. Obok niej pojawił się mężczyzna, którego skojarzyłam od razu. Czyli ta osoba o pięknych włosach, pierwszy raz zobaczyłam swoją matkę.
- Przed chwilą przybyłam. Ayane, zabieram cię stąd.
Nie obeszło się bez głosów sprzeciwu.

- Nie możesz jej wziąć, jest naszą własnością. - zaoponował Reiji, szczególny nacisk w tej jadowitej wypowiedzi postawił na słowo "własnością". Nie spodobało się to mojej matce.
- Weźcie ją stąd.
Wypchnął mnie do przodu Shu.
- Tak, powinniście ją stąd zabrać jak najszybciej, nie chcemy jej tu. potwierdził Subaru, ale tak jakby za chwilę miał rozwalić z piętnaście budynków.

- Co wy wygadujecie?! Deska należy do mnie!
Laito położył dłoń na jego ramieniu ze zrezygnowaną miną.
- Ayato, przestań.
Kanato zerwał się z miejscu i rzucił Teddy'm o podłogę.
- Nie możecie zabrać siostrzyczki! Nie możecie! Idźcie sobie! - krzyczał ze łzami w oczach.
- Przed chwilą ją dopiero odzyskaliśmy!

Jednak nie uzyskał na to odpowiedzi. Matka objęła mnie ramieniem i poprowadziła w kierunku drzwi. Kanato i Ayato zostali powstrzymani przez swoich braci.
- Dziękuję, że zajęliście się nią w ten wyjątkowy sposób. Mukami'm już pięknie podziękował twój ojciec.
Uśmiechnęła się do mnie czule, wtedy ostatni raz widziałam braci Sakamaki'ch.

Minął zaledwie miesiąc odkąd nikt nie wyssał mojej krwi. Wróciłam do formy sprzed zabrania mnie przez te demony. Poznałam mojego biologicznego ojca, całkiem miły człowiek, traktował mnie jak córkę. Mama natomiast cały czas ubierała mnie w nowe sukienki jak lalkę i rozpieszczała. Obiecywała, że więcej nie przeżyję takiego piekła. Opowiedziałam jej o wszystkim. Stwierdziła, że Yuma nie pogniewał się, że go zostawiłam. Wampiry się o to nie wściekają. Z natury są mało emocjonalne.
Mimo to cały czas zdawało się, że czegoś mi brakowało. Wyglądałam w wolnych chwilach przez okno. Wypatrywałam kogokolwiek, zadowoliłabym się nawet głupim zombie. Kou nadal cierpi w nocy? Ruki skończył już czytać tomik poezji, który zaczął zanim pojawiłam się w jego życiu? Azusa zjada warzywa? Yuma dba dobrze o pomidorki i nie przejada się kostkami cukru? Ayato jeszcze żyje? Kanato zajmuje się Teddy'm? Laito nikogo nie zgwałcił? Reiji wyhodował te zioła, których potrzebował? Shu przesłuchał płytę, którą mi zwinął? Subaru nie rozwalił domu? Tyle pytań mnie męczyło, a odpowiedzi żadnej!
Wiłam się z takimi myślami, aż pół roku. Potem wszystko odeszło w zapomnienie, aż tej pamiętnej nocy.
Miałam kolejny dziwny sen, bo to na pewno był sen. Stał przede mną chłopak, klęczał, trzymał w dłoni pudełko z pierścionkiem z białego złota, ale jego twarz, chciałam jej dotknąć, ale nagle się rozpłynęła. Spadałam w nicość wołając jego imię.
Podniosłam się z łóżka. Czubkiem nosa uderzyłam o czyiś zimny policzek. Otworzyłam oczy, w ciemności błyszczała twarz Subaru.
- Pamiętasz o mnie jeszcze? - zapytał kładąc dłoń na moim policzku.

- Pamiętam, Subaru. Codziennie myślę o tobie i o całej reszcie. Wcale nie byliście, aż tacy źli.
Uśmiechnęłam się delikatnie, ale poczucie winy szybko zastąpiło ten drobny gest.
- W każdym razie co ty tu robisz?

Nikt nie wchodził do pokoju, to dobrze. Gdyby ktoś go tu zobaczył to na pewno by go zabili.
- Chcę...chcę żebyś została moją żoną i urodziła mi potomka.
Te oświadczyny spowodowały na mojej twarzy rozległe rumieńce. Miał przy sobie pudełeczko, które widziałam we śnie! Jednak, gdy je otworzył dopadło mnie wrażenie, że to nie to. W środku znajdował się złoty pierścionek.
- Przepraszam, cieszę się, naprawdę się cieszę, ale...nie chcę ci robić złudnych nadziei, nie kocham cię Subaru...Przepraszam, naprawdę przepraszam.
Schowałam twarz w dłoniach. Chłopak wstał z mojego łóżka.
- Domyśliłem się, to jego kochasz, prawda?

Zniknął w jednej chwili, jak mara nocna. Następnego dnia nikt by się nie domyślił, że odwiedził mnie w nocy. Tylko co miał na myśli mówiąc, że to "jego" kocham? Kim jest ten "on"?
- Mamo. Do którego, tak teoretycznie pytam, z braci Sakamaki albo Mukami pasuję?
Kobieta zrzuciła na ziemię porcelanę, była droga.
- Wiedziałam, że kiedyś o to zapytasz. Kochanie, ty najlepiej powinnaś wiedzieć kogo kochasz, ale jeśli ma odpowiedzieć na twoje pytanie to zastanów się nad wybraniem Ruki'ego. Nie wyrządził ci tylu szkód co głowa rodziny Sakamki'ch. Jednak Reiji nie byłby wcale takim złym pomysłem.
No właśnie, że oboje są złymi pomysłami! Chwila, nie mogłam ich tak szybko skreślić. W takim razie spróbuję, może jeden z nich okaże się chłopakiem z mojego snu.

Diabolik Lovers x OCМесто, где живут истории. Откройте их для себя