Mała rzeczywistość!

1K 23 2
                                    

                      Czasem chcemy czegoś tak bardzo, że nie zwracamy uwagi na nić dokoła, że nie patrzymy na nic tylko w ciemno dążymy do celu, jak to się mówi po trupach, tak samo było ze mną, chciałam tak wiele i byłam w stanie to wszystko osiągnąć, ale straciłam swoją szansę, przez własną głupotę, może osiągnęłam wszystkie swoje plany, każdy cel materialny został zrealizowany ale po drodze zgubiłam szczęście, gubiłam coś o co przez tak długi czas walczyłam...


                   Ale zacznijmy od początku, byłam dziewczynką z małego miasta która chciała być kobietą z dużego miasta, może dla was to brzmi zabawnie ale ja tylko o tym marzyłam i cały czas o tym mówiłam, mój wielki plan wyjazd do Łodzi na studia i życie na poziomie kiedy w końcu je skończę, własna kancelaria prawnicza i te sprawy, w sumie mi się udało bo dzisiaj siedzę na fotelu prezesa własnej kancelarii znanej na całym świecie ale kiedy wracam do domu nie ma tam nikogo. Ale wrócimy do początku bo znowu za daleko zaszłam to jeszcze raz odnowa. 

                      Mała dziewczynka, małe miasto, kobieta, duże miasto, ale to już wiecie. Skończyłam liceum chyba jedno z najlepszych w moim obszarze, nie miałam żadnego problemu z dostaniem się na studia, w sumie byłam pierwsza na liście, osiągnęłam najlepsze wyniki maturalne w całej Polsce, więc nie miałam problemu z niczym, spakowałam walizki i pojechałam do tej mojej wymarzonej Łodzi, kiedy tam dotarłam nie wszystko wydawało się już takie piękne, szare ulice, tłumy ludzi, kiedy jest się od tego daleko to wszystko wydaje się takie piękne, ale tak nie było, na szczęście tęskniłam tylko za rodzicami i znajomymi, zawsze powtarzałam sobie, że nie mogę się zakochać w nikim kto mieszka w moim rodzinnym domu bo tam zostanę na zawsze, albo będę się męczyła w związku na odległość a tego sobie nie wyobrażałam. 

                       Dzień pierwszy miał być tym najlepszym, tym najważniejszym miałam tam wejść i im pokazać, ale ci ludzie okazali się inni, czułam się jak w innym świecie ja byłam raczej typem imprezowiczki, dziewczyny która lubi się zabawić a nie całymi dniami siedzieć w książkach. Pierwszy miesiąc upływał mi bardzo wolno, wiele straciłam, a nie zyskałam zupełnie niczego, ale stwierdziłam, że bez względu na wszystko się nie poddam, nie dam się zgnębić, wzięłam się za siebie i zaczęłam dążyć, kiedy byłam już najlepsza na roku, ludzie zwracali na mnie uwagę, patrzyli z większym zainteresowaniem ale ja już nie potrzebowałam ich pomocy nie chciałam jej i chociaż czułam się samotna, nie poddawałam się, nie byłam niczyją marionetkę wiedziałam, że poradzę sobie sama a ci ludzie zadają się tylko z ludźmi którzy coś mają im do zaoferowania. 

                           Pierwsze miesiące były dla mnie strasznie trudne, siedziałam i płakałam po kontach, ale rano wstawałam z łóżka i wmawiałam sobie, że dam radę, bo wiedziałam, że dam, kiedy już nie miałam kompletnie na nic siły, przypominałam sobie dlaczego to robię, robię to dla siebie, robię to żeby udowodnić światu, że jeżeli chcesz coś osiągnąć zawsze możesz to zrobić. Kiedy już myślałam, że nic dobrego mnie nie spotka spotkałam jego, Andrzeja, od razu wiedziałam kim on jest, może i nie znałam się na wielu rzeczach, ale sport to mój konik, uwielbiałam to i może was to dziwić ale nie tylko prawo mnie interesowało, i nawet jeżeli kogoś interesują takie sztywne rzeczy jak prawo, może też się interesować innymi rzeczami. Siedziałam sama w jakieś kawiarni w sumie o nawet nie pamiętam jakiej, nawet nie wiem co jadłam, ale chyba popijałam tylko poranną kawę jak zwykle przed wykładami i jak zwykle robiłam to sama. Podszedł do mnie, zawsze wydawało mi się, że jest strasznie ale to strasznie wysoki ale co się dziwić przy moim wzroście każdy był wysoki, ale wracając do tematu podszedł, spojrzałam się na niego i zauważyłam ten onieśmielający mnie uśmiech, uśmiechnęłam się lekko do niego, zastanawiają się czy się odezwie, może mam coś na twarzy i chciał być na tyle miły i mi o tym powiedzieć, wiem to głupie ale tak pomyślałam. 

Andrzej: Hej, mogę się przysiąść? 

Ja: Hej pewnie siadaj.-zabrałam pośpiesznie moje rzeczy z drugiego siedzenia żeby nie uciekł. 

Andrzej: Wiesz co, przyglądam ci się od jakiegoś czasu, zawsze przychodzi, siedzisz i wychodzisz sama, na początku myślałem że na kogoś czekasz, ale teraz widzę że ty to robisz specjalnie.

Ja: Czy specjalnie może nie, ale robię to bo inaczej nie potrafię.- kiedy to powiedziałam dopiero zastanowiłam się jak to musiało głupio zabrzmieć.- Po prostu nie jestem stąd.- Boże to zabrzmiało jak jakiś akt desperacji, aaaa jestem nielubiana, masakra czasem myślę skąd takie głupoty mi się biorą i dlaczego je wypowiadam na głos. 

Andrzej:  A czy to ma jakieś znaczenie, nie jesteś stąd, a od kiedy tu jesteś? 

Ja: Od połowy września.

Andrzej: To już trochę czasu, nie możesz znaleźć nikogo kto przypasował by ci do gustu.

Ja: Nie lubię iść za tłumem, a ludzie z mojego rocznika, to raczej ludzi którzy idą za tłumem, zadają się z tobą tylko jak czegoś potrzebują, lub jak widzą cel w zadawaniu się z tobą, albo kiedy możesz im coś dać, dlatego wolę być samotnikiem.

Andrzej: A nie jest ci ciężko?

Ja: Czasem jest, ale dlaczego pytasz?

Andrzej: Bo jestem w podobnej sytuacji, zadaje się w sumie tylko z ludźmi z pracy i rodziną, nie wiem czy mogę komuś zaufać czy zdaje się on ze mną tylko dlatego...

Ja: Że może coś z tego mieć.

Andrzej: Dokładnie. 

Ja: Mogę ci coś powiedzieć?

Andrzej: Jeżeli szczerze to tak.

Ja: Tylko szczerze, inaczej nie potrafię. Zastanawiałam się kiedyś czy nie macie czasem dość takiego życia, dość tych wszystkich ludzi, fanów, czy to wszystko nie jest męczące?

Andrzej: Czasem jest ale kocham to co robię i bez tych ludzi byłbym nikim, nie ma mnie bez nich.

Ja: Pięknie powiedziane.

Andrzej: To teraz ty.

Ja: Co ja?

Andrzej: Nie zastanawiałaś się czasem jak to jest być w takiej grupie, w której każdy podąża za innym, w której mogła być coś od kogoś uzyskać.

Ja: Raczej nie, jestem wolną duszą, żyje chwilą i nie potrafiła bym czegokolwiek od kogoś wymagać, czy lubić go bo coś posiada.

Andrzej: Tak myślałem, będziesz tu jutro?

Ja: Jestem tu codziennie. 

Andrzej: To do jutra. 

                    Tak się zaczęła nasza znajomość, może trochę banalna, może trochę zakręcona, ale dla mnie to był ten moment, jeden moment...!






Ponad chmurami! /ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz