sensor

75 8 2
                                    

Obudził mnie lekki wiaterek, który smagał mnie delikatnie po policzku. Uchyliłam oczy. Słońce jasno świeciło przez co miałam problemy z widzeniem. Drugi policzek miałam wtulony w czyjś tors. Uchyliłam głowę uświadamiając sobie, że jestem niesiona przez poznanego niedawno chłopaka. Miał wzrok wbity przed siebie i usta zaciśniętę w cięką kreske.
Najwidoczniej nie zauważył, że się obudziłam.
-Liam.
Nie zareagował. Sprawiał wrażenie jakby mnie nie słyszał.
-Liam.- powtórzyłam próbując wyswobodzić się z dość mocnego uścisku- możesz mnie postawić.
I nadal nic. Szedł przed siebie nieporuszony i sprawiający wrażenie nie słyszącego.
- postaw mnie do holery!
Przystanął, ale nadal trzymał mnie w uścisku. Nawet na mnie nie spojrzał. Chwyciłam dłońmi jego twarz i opuściłam ją tak, by na mnie spojrzał. Przemówiłam do niego spokojnie.
- Liam, postaw mnie, proszę.
Potrząsnął głową jakby próbował z niej coś wytrząsnąć. Postawił mnie w końcu przed sobą.
- ja przepraszam... - pomasował sobie skroń dłonią.
- dlaczego mnie wyniosłeś na rękach?
- ty spałaś, a ja musiałem już pójść i... - mówił nie zrozumiale.
- liam. Uspokuj się..
- przepraszam, miałem ciężki dzień.
- co się stało?- spytałam zaniepokojona.
- nie.. Opowiem ci kiedy indziej. - wyglądał na bardzo zmęczonego.
- powinieneś odpocząć.
- nie, musimy iść. - nareszcie wrócił prawdziwy Liam, taki którego znałam.
- dobrze, tylko gdzie idziemy?
Szczerze mówiąc cieszę się, że już nie muszę siedzieć w tym tunelu. Do puki chwilowo nie straciłam wolności, nie wiedziałam jak ważne dla mnie są świeże powietrze, orzeźwiający wiatr i nawet deszcz, który był niegdyś dla mnie utrapieniem.
Chłopak przerywając moje zamyślenie oznajmił mi, że nie mamy czasu na wyjaśnienia. Chyba już gdzieś to słyszałam. Znowu poczułam irytacje. Przewróciłam oczami i westchnęłam.
- nie lubię jak przewracasz oczami. - zwrócił mi uwagę.
-jakoś mnie to nie obchodzi. - przynajmniej wie, jak to jest być zirytowanym.
- to niech zacznie. - powiedział przybliżając się do mnie niebezpiecznie. Spojrzał w moje oczy i dokończył - bo porzałujesz.
Ach te jego oczy. Ten kolor taki ... Ech.
Przyznam był zachwycający, ale i też przerażający.
Mam ochotę zatopić ręcę w jego gęstych, ciemno brązowych włosach.
Laska, za długo się na niego gapisz.
Opuściłam lekko , zażenowana wzrok.
- dobrze chodźmy - zgodziłam się, gdy już ruszał dodałam, jak to ja - ale jeśli mi wszystko wyjaśnisz, jak dojdziemy, tam gdzie idziemy.
- dobrze, a teraz chodź.

*Liam*
Boże jaka ona uparta. Nie powiem pazurki miała, jak kotka, ale też upartość jak u osła. Uch...
Jej matka była wspaniałą kobietą. Opiekowała się mną jak własnym dzieckiem, dlatego obiecałem jej, chronić Amy Young.
Jestem ostatnio trochę spięty. Nigdy tak nie było, nawet w skrajnych przypadkach.
To przez tą dziewczynę.
Na pewno nie, taka zwykła dziewczyna miałaby cokolwiek ze mną zrobić?
Chłopie, co ty gadasz...
Dobra, niezwykła. Ale strasznie mnie irytuje ta jej upartość.
A dziwisz jej się? Śledzisz ją od roku, potem porywasz, karzesz jej gdzieś iść, nic nie wiedząc.
Dobra może masz rację. Ale nie mogę jej na razie nic powiedzieć.
Rób co chcesz.
Ale żenująca była ta dyskusja sam ze sobą.

Bzzzt, bzzzt. Znowu do mnie dzwoni, co on znowu chce? Podniosłem rękę do mojego ucha i odebrałem rozmowę Microx, czyli takie małe cacko wszczepiane za ucho, aby móc się kontaktować.

- twój rozmówca Ethan Brux, chce kontynuować rozmowę myślowo, aby odebrać dotknij microx, aby odrzucić połączenie zaczekaj pięć sekund. - odezwała się automatyczna sekretarka w mojej głowie.
Uniosłem dłoń do urządzenia i odebrałem.
- co tam Ethan?
- gdzie jesteście?
- będziemy za dwa dni.
- co... Dopiero? Przeciesz możesz być tu w pare minut.
- ona nie jest na to gotowa.
- tylko tak gadasz.
- Ethan, nie dyskutuj ze mną.
- ech Li, przesadzasz. Ona wcale nie jest taka słaba.
- będziemy za dwa dni. - powtórzyłem. Obejrzałem się na Amy, nieświadomą mojej rozmowy z Ethanem.
- czekaj na nas z Mattem i miejcie oko na Drogona.
- spoko głowa Daniel go obserwuje.
-przecież Daniel miał nigdzie nie wychodzić!
- Liam on ma 17 lat, a ty zachowujesz się jakby miał 10. Musi się nauczyć walczyć.

Nagla sensor zaczął brzęczeć, jest to urządzenie wykrywające demony, holerne, obrzydliwe demony.
-kur*a mam problem, nara Ethan.
-co si...
Ethan nie zdąrzył dokończyć gdyż się rozłączyłem.
Wyciągnąłem sensor i spojrzałem na ekran, źółty, holera to nie dobrze. Odwróciłem się w stronę Amy. Wyglądała na przestraszoną.
-co to jest? - zadała pytanie wskazując na urządzenie, które trzymałem w ręce.
-sensor- potem ci wytłumaczę. - rozejrzałem się dookoła czy te głupie pijawki nie nadchodzą. - mamy problem.
- co się stało? - spytała tym swoim delikatnym głosikiem, wydawała się taka krucha...
-nie czas na wyjaśnienia.
Rozejrzałem się dookoła , same stare budynki.
Chwyciłem ją za ręke i pociągnąłem w stronę uliczki, która pojawiła się jak zmiłowanie boskie.
Najbardziej bałem się o Amy, ja sobie poradzę, ale ona jest bezradna.
Skręciliśmy i podziękowałem Bogu. Uliczka była ślepa. Idealnie.
- dasz radę wejść po tej drabince na górę?- wskazałem drabinę pożarową.
skinęła głową i zaczeła wspinać się na górę. Zatrzymała się na pierwszej platformie i wyciągnęła spod bluzki sztylet.
Hah, uczy się dziewczyna.

Amy jest względnie bezpieczna, to najwarzniejsze. Rozejrzałem się dookoła. Nic po za blaszanymi śmietnikami.
Sensor wariował i powoli kolor zaczął się zmieniać w coraz to ciemniejszy pomarańcz.
Pierwsze co zobaczyłem to ochydne czarne oczyska. Puste i bez wyrazu. Jest ich trzech, prościzna.
Mormani powoli ciągnęli się w moją stronę. Nic w nich nie było ludzkie. Ich zdemorfowane sylwetki bardziej przypominały galarete niż ludzką skórę.
Są moi. Wyciągnąlem mój sztylet i przygotowałem się do gry.
Hmm .. Zacząć z powerem, czy...
Chyba pytanie retoryczne.
Gdy były w odlegości ode mnie około dwóch metrów uśmiechnełem się szyderczo. Zamachnełem się na tego po lewej, trafiłem w bok, a z niego pociekła przezroczysta krew.
Do wesela się zagoi.
Na pewno.
Z rany pociekła przezroczysta krew. Rozwszcieczony demon zamachnął się na mnie. W pore się uchyliłem i zadałem kolejny cios. Wbiłem sztylet w brzuch i szybko wyszarpnąłem. Poleciał na ziemię. W trakcie lotu za moją pomocą zgubił głowę.
Biedactwo.
Pozostałe dwa tak się ciągneły, że zdążyłbym chyba ugotować obiad, zjeść i jeszcze obejrzeć gre o tron.
Nie chcąc tracić czasu podszedłem do tego po lewej i kopnełem go w tą głupią gardziel.
- no chodź do mnie ty gnido!
Chciałem się trochę zabawić. Pomęcze się jeszcze trochę z nim.
Wskoczyłem na blaszane śmietniki i zeskoczyłem łapiąc go zaramiona i lądując po pięknym salcie.
Nie chcę się przechwalać, ale to było perfekcyjne.
Morman leżał jak długi na ziemi. Gdy chciałem pozbawić już życia tego śmierdziela usłyszałem krzyk.
------------------------------
- Liam!- krzyknełam. Byłam bardzo przestraszona.
Gdy zeskoczył na tamtego demona, drugi już zakradał się do niego od tyłu. Odwrócił się zdezorientowany i dostał pazurami od tego drugiego po boku.
Adrenalina wzieła górę. Zeskoczyłam z platformy ze sztyletem w dłoni. Podbiegłam do pokraki i nie umiejętnie dźgnenał ją w plecy.
Liam zdezorientowany stał przez chwilę, ale gdy się już ocknął dokończył wcześniejsze dzieło.
Ja nie pozostałam bierna. Zrobiłam piruet i dzięki nabranej szybkości obciełam demonowi głowę.
No, no, no uktyty talent kochana.
Zdyszana od nadmiaru emocji obserwowałam mojego towarzysza. W jego oczach dostrzegłam niepokój, ale także... dumę.
----------------------------
Chyba się popłaczę, szkoła.... Czy tylko ja tęsknię za wakacjami? Z powodu iż moja osoba jest zmuszana do chodzenia do placówki o pospolitej nazwie gimnazjum rozdziały będą pojawiać się żadziej. Postaram się dodawać chociaż 1 tygodniowo, przy dobrych wiatrach dwa.
Moje wakacje były udane
Amen
A wasze ;) ?

Dzieci anioła (lustro)Where stories live. Discover now