Nie odpowiedziała. Gdy postąpił kilka kroków w jej stronę, popatrzyła do niego. Spomiędzy włosów wyłoniła się pełna bólu i beznadziei twarz.

− Odejdź, Septimusie − przemówiła cichym, drżącym głosem. − Wszyscy jesteśmy zgubieni. Nie ma żadnego lekarstwa. To koniec, nie pozostało nam nic innego, jak tylko czekać na śmierć.

Porucznik się przeraził.

− Jak możesz tak mówić?! Znajdziemy lekarstwo i wspólnie uciekniemy na Ziemię, gdzie będziemy żyć w spokoju!

− Nie, nie rozumiesz... − odparła, po czym ukazała trzymany w rękach ostry nóż. − Nie potrafię. Wszystkie moje obawy, demony przeszłości, lęki... to wszystko wraca tutaj ze zdwojoną siłą. Nie umiem sobie z tym poradzić.

− Sybilla, odłóż ten nóż! − krzyknął przerażony. − To do ciebie niepodobne! Dasz radę, masz przecież mnie! Wspólnie damy radę!

Zerknęła na niego. Zobaczył łzy na jej oczach.

− Przepraszam... Naprawdę przepraszam, ale nie dam rady.

Nim zdążył cokolwiek zrobić, stało się. Sybilla wycelowała nożem w swoje gardło, po czym gwałtownie wbiła w nie ostrze. Wydała z siebie cichy odgłos, po czym opadła na ziemię.

− Nieee!!! − wrzasnął Septimus, klękając przy niej, lecz patrzył już tylko na martwe ciało. Załamał się. Tylko ona mu została... Jedyna bratnia dusza. Jedyna osoba, której od śmierci Rosy zaufał i mógł nazwać przyjacielem.

Teraz znów został sam.

Pogrążył się w rozpaczy. Nagle jednak usłyszał cichy głos za sobą:

− A więc tego najbardziej się boisz, tak? Śmierci bliskich... Samotności...

Odwrócił się i ujrzał trupią sylwetkę Rosy. Nie potrafił nic odpowiedzieć... aż nagle zobaczył, że ciało Sybilli zniknęło. Jak to możliwe? Czyżby to było jakieś... urojenie?

− Boisz się − kontynuowała Rosa − że znów nie będziesz umiał pomóc bliskim. Że odejdą, bo nie otrzymali od ciebie dobrego wsparcia. Że znów będziesz tak beznadziejny...

− Nie wiesz o mnie NIC! − wrzasnął z całej siły, przepełniony gniewem, choć wiedział, że te słowa były prawdziwe... − To ty mnie zostawiłaś, robiłem wszystko by być z tobą i ci pomóc, WSZYSTKO! A ty mimo wszystko i tak odebrałaś sobie życie, zostawiając mnie samego na tym świecie!

Tak naprawdę nie obwiniał o to Rosy. Teraz jednak musiał skierować na nią swój gniew, bo dobrze wiedział, że mówiła dokładnie to, co czuł...

Zaśmiała się.

− Wiem, że za mną tęsknisz. Do teraz nie możesz się pogodzić z faktem, że umarłam, prawda? Wciąż żyjesz ze świadomością, że w pewnym sensie to ty mnie zabiłeś. I słusznie, w końcu taka prawda, za wszystko trzeba płacić...

− Zamilcz! − krzyknął. Nie mógł już tego słuchać! Rzucił się na Rosę, lecz jakimś cudem nie trafił, uderzając o ścianę.

Wtedy szepnęła mu do ucha:

− Jesteś nikim, Septimusie. Nie jesteś nikomu potrzebny. Zabij się.

Zacisnął zęby. Błyskawicznie sięgnął do pasa po swój pistolet i wycelował w dziewczynę.

− I co, znów mnie zabijesz? − odezwała się, drwiąc. − Wciąż tak bardzo pragniesz mojej śmierci, jak tamtego deszczowego popołudnia?

Nie mógł wytrzymać.

− Przestań to mówić! Przestań kłamać! Przestań!!!

− Dobrze wiesz, że to prawda. To ty mnie zabiłeś, bo nie potrafiłeś mi pomóc. Pozwoliłeś, bym umarła. To wszystko twoja wina.

Warknął gniewnie i znów się na nią rzucił. Znikła jednak, gdy znalazł się tuż przed nią. Zdezorientowany, upadł na ziemię. Leżał tak przez jakiś czas, a gdy trochę ochłonął, Rosa powiedziała spokojniejszym głosem:

− Wciąż jednak żyjesz złudzeniami, że kiedyś wrócę, prawda? Zawsze budzisz się z nadzieją, że będę leżała obok ciebie...

Nie odpowiedział, Te słowa były tak prawdziwe, że wbijały mu się prosto w serce...

Łza spłynęła po jego policzku.

− Mam racje? Tak czy nie?

Septimus kiwnął głową.

− Tak...

− A co, jeśli ci powiem, że to możliwe? − odczekała chwilę, po czym kontynuowała. − Jeśli chcesz, bym wróciła... wystarczy że powiesz. Możemy być już razem na zawsze. Jeśli tylko chcesz...

Mężczyzna popatrzył na nią smutnym wzrokiem, jednak tkwiła w nim iskierka nadziei.

− Ale ciebie już nie ma... Nie żyjesz.

− Doprawdy?

Poczuł na policzku jej ciepły, miły dotyk. Zdziwił się, bo już od dawna nie czuł takiego dobrego uczucia. Okropnie za tym tęsknił. Spojrzał na nią i ujrzał pełną życia, piękną i uśmiechniętą dziewczynę. Dokładnie taką, jak ją zapamiętał. Ona naprawdę żyła...

Złapała go za ręce i popatrzyła głęboko w oczy.

− Nie, Septimusie. Jestem tu, przy tobie. Nie bój się, już nigdy nie będziesz sam.

− Ale czy jesteś gotowa przebaczyć mi to, jaki byłem? Że nie potrafiłem ci pomóc...?

Uśmiechnęła się tylko radośnie.

− Oczywiście. Będziemy razem już na zawsze... Liczy się tylko nasza miłość. Kocham cię.

− Ja ciebie też.

Ich usta zaczęły się przybliżać. Czuł ich bliskość. Ścisnął mocniej jej dłonie w swoich rękach, które powoli wędrowały do góry.

Gdy już prawie się pocałowali, przez głowę przeszła mu myśl, że to nie może się dziać naprawdę.

I to była myśl, która go uratowała.

Otworzył szeroko oczy. Przeraził się. Właśnie trzymał pistolet, który przykładał sobie centralnie do ust.

Brakowało naprawdę niewiele, by nieświadomie, pod wpływem halucynacji popełnił samobójstwo. Natychmiast schował swoją broń z powrotem na miejsce i rozejrzał się dookoła. Nie było nikogo. Rosa znikła bez śladu, jakby nigdy jej tu nie było.

Usłyszał tylko cichy trzepot skrzydeł kruka, a po chwili ledwie słyszalny szept: "Będziemy razem już na zawsze. Do samej śmierci."

Ruszył przed siebie, szukając dalej Sybilli.  

Milczenie ✔️Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon