Stagium 12

1K 135 38
                                    

Szyb kopalniany ciągnął się kilkaset metrów w dół. Stara, hałaśliwa i skrzypiąca winda powolnie opuszczała naszych bohaterów pod powierzchnię. Sprawiała wrażenie, jakby zaraz miała runąć w dół, więc jej pasażerowie cały czas czuli się zagrożeni.

W takim tempie, minie jeszcze dobre kilkanaście minut (o ile nie więcej!), nim dotrą do wnętrza kopalni. By nie poddać się lękowi, między uczestnikami "wycieczki" nawiązała się luźna rozmowa.

− Że też mieli czas i sprzęt, by wydrążyć to wszystko... − zaczął Marco, jeden z dwóch naukowców, którzy byli chętni do dołączenia do podróży wgłąb kopalni.

− Fakt, nieźle się tutaj rozwalili − skomentował Marcello. − Stworzyli w pełni sprawną, dużą bazę i wiele innych zabawek... ale myślę, iż to nie tak, że wypili magiczny napój Panoramixa. Z zapisów załogi wyczytałem, że Caelus-1 był gigantycznym projektem badawczym: mieli masę sprzętu, zasobów i rąk do pracy. My nie możemy się nawet z nimi równać pod żadnym względem.

− Mimo wszystko, oni gdzieś poznikali... − wtrącił Septimus. − Trochę to niepokojące. Kto wie, może znaleźli na Requiem coś, co powinno zostać w ukryciu...?

− Bądźmy dobrej myśli, żołnierzu. Za niedługo zapewne znajdziemy jakieś informacje...

− A co z tą burzą? − zaniepokoił się Marco. − Uda nam się stąd wydostać w ogóle?

− Stary, daj spokój − odpowiedział mu jego luzacki kumpel: niskiego wzrostu inżynier o imieniu Attius. − Na pewno znajdziemy jakiś sposób.

Marcello się uśmiechnął, słysząc te słowa.

− Dobre podejście, tak trzymać! − powiedział, po czym dodał. − Trzymajcie się, już prawie dotarliśmy.

Winda zwolniła, lecz nie wystarczająco. Zatrzymała się bez gracji, wzniecając przy tym niewielką chmurę kurzu. Echo uderzenia rozniosło się daleko i jeszcze nawet po kilku sekundach było je dobrze słychać.

I w końcu nastała cisza. Znaleźli się w kopalni.

− Sprawdźcie, czy wszystko ok z waszymi kombinezonami − zwrócił uwagę Marcello. Drużyna znów miała na sobie kombinezony, gdyż nie wiadomo było, co mieściło się na dole, a poza tym tak nisko nie było już bazowych filtrów powietrza.

Okazało się, że panuje tam całkowita ciemność. Zapewne wnętrze jaskini posiadało własny generator zasilania, który był nieaktywny, bądź też zepsuty. Ciężko powiedzieć, gdzie się znajdował i czy było sens tracić czas na jego znalezienie.

Pułkownik rozsunął kratę windy i włączył latarkę zawieszoną na lufie karabinu. Pozostali poszli w jego ślady (poza naukowcami, oczywiście − oni mieli zwykłe latarki).

Oddział poświęcił kilkanaście sekund na rozejrzenie się. Okazało się, że znajdują się w wielkiej, przestrzennej komnacie jaskiniowej. Podobnej jak do tej na górze, lecz znacznie większej i bardziej monumentalnej... Zapierała dech w piersiach...

Ktoś przypadkowo kopnął w niewielki kamień, który leżał na ziemi. Potoczył się po ziemi, po czym zniknął w cienistej otchłani i z hałasem po paru sekundach upadł na samo jej dno. Echo rozeszło się po jaskini.

Okazało się, że... drużyna znajduje się na kamiennym, uformowanym przez naturę moście, który ciągnął się wzdłuż wielkiej jaskini. Był stosunkowo szeroki, lecz tuż pod nim ciągnęła się śmiertelna, głęboka przepaść.

− Zachowajcie ostrożność − ostrzegł Marcello. − Nie chciałbym, by ktoś poszedł w ślady tamtego kamienia.

Gdy dotarli do końca "mostu", przed nimi rozpościerał się długi, bezładnie wydrążony w skale tunel. Końca nie było widać.

− Dziwna ta kopalnia... − skomentował Marco.

− Jak cała ta cholerna planeta − rzekł Attius, który najwyraźniej nie był zadowolony faktem przebywania w tym miejscu. − Głupiec ze mnie. Mogłem zostać na Trinity, ehh...

Im głębiej w tunel się przemieszczali, tym większy niepokój im towarzyszył.

Cień i mrok znów pobudzał wyobraźnię Septimusa. Z niepokojem wpatrywał się w mrok... jakby zaraz coś miało z niego wyskoczyć.

I ich zabić.

Znów to uczucie... czuł, że coś ich obserwuje. Albo ktoś...

Ale to tylko uczucie.

Oby.

W końcu dotarli do końca tunelu, odkrywając jednocześnie przyczynę jego powstania.

Tunel kończył się w miejscu, gdzie wielka maszyna wiercąca napotkała na jaskinię. Po prawej stronie mieściło się ogrodzone kratami przejście do niej.

− Ale cacko, nigdy czegoś takiego nie widziałem − zachwycił się Marco, gdy spojrzał na pojazd wiercący. Był duży i przypominał trochę czołg, a jego przód pokrywały liczne, gigantyczne wiertła.

− A więc tak wydrążyli ten tunel... − skomentował Septimus.

Pojazd ten w wielu miejscach pokryty był korozją, lecz wciąż widać było logo misji Caelus-1. Drużyna Marcello nie musiała długo szukać, by coś odkryć − okazało się, że w kokpicie maszyny znajdował się kolejny szkielet. Wyglądał przerażająco... Prócz pozostałości po ubraniu, na czaszce leżał stary hełm górniczy.

Ale nie to wzbudziło przerażenie zgromadzonych. Powód zgonu był oczywisty...

Długi, ostry pręt wystawał z torsu nieszczęśnika, przechodził przez szybę i wystawał na zewnątrz.

− Boże... − wyjąkała Sybilla.

Wszystko wskazywało na to, że ten metalowy pręt został z niewiarygodną siłą wbity w kierowcę, przechodząc bez problemu przez szkło i wbijając się w fotel. I zapewne jeszcze głębiej.

− Jak mogło do tego dojść...? − zastanowił się Septimus. To z pewnością było zrobione celowo. Ten górnik został przez kogoś zabity... Przez kogoś, lub przez coś.

− Nie wiem, ale znalazłem coś gorszego... − wypowiedział zaniepokojonym głosem Marco.

Przy płocie, gdzie mieściło się przejście do jaskini, wisiała stara, ponuro wyglądająca tabliczka:

"Nie idź dalej. Znajdziesz tam tylko śmierć"

Przekaz był jasny i klarowny. Ostrzeżenie. Ktokolwiek je tu postawił, nie zrobił tego bez powodu. Za tymi kratami czaiło się najwyraźniej coś strasznego... To niemal pewne.

Marcello podszedł do krat i skierował wiązkę światła wgłąb jaskini. Wydawała się być całkowicie normalna, jednak ciężko było to ocenić z tej perspektywy − kilkadziesiąt metrów dalej skręcała w prawo, więc widoczny był tylko jej niewielki odcinek.

Istnieje tylko jeden sposób, by się przekonać.

Marcello podszedł do furtki. Okazało się, że została dodatkowo zabezpieczona łańcuchem, który zdążył już na tyle przerdzewieć, że pozbycie się go nie powinno stanowić większego problemu.

− Cóż, drużyno − przemówił spokojnym, niezdradzającym emocji tonem. − Czas dowiedzieć się prawdy!

Pułkownik uniósł swój karabin, wziął zamach i gwałtownymi, potężnymi uderzeniami kolby uderzał w łańcuch. Za trzecim uderzeniem skorodowane żelazo pękło, a furtka z impetem się otwarła.

− Tak więc... nie ma czasu do stracenia! − ponaglił

− Pułkowniku... − odezwała się Sybilla. − Jesteś pewien, że powinniśmy tam wchodzić? Nie jestem przekonana... To naprawdę niebezpieczne.

− Spokojnie. Tam nie ma nic złego, to tylko stary znak. Minęło już dwadzieścia lat...

Sybilla wciąż nie była w pełni przekonana, lecz ostatecznie ustąpiła.

W końcu drużyna zniknęła w mrocznym tunelu, pozostawiając za sobą wejście do jaskini i krocząc prosto w nieznane. Ku przeznaczeniu.

Wszyscy czuli, że cokolwiek tam odkryją, nie będzie to nic dobrego.  

Milczenie ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz