Stagium 14

969 133 22
                                    

Zbliżał się już wieczór − według czasu pokładowego, rzecz jasna. Drayton siedział za biurkiem w kajucie kapitańskiej Trinity i czytał kolejny raport meteorologiczny, którzy przygotowali specjaliści od badania atmosfery.

Burza minie za dwie doby, to już jakiś sukces − pomyślał, po czym zmarszczył brwi. − Tylko Ciekawe jak ich odkopiemy...Cholera z Corneliusem, konsekwencje go nie ominą... To on powiedział, że zdążą uciec. Niech to... Nawet nie wiem, czy jeszcze żyją.

Odłożył raport na bok i wziął głęboki oddech. Przeżył już w życiu wiele różnych historii, mniej i bardziej tragicznych, ale coś takiego przytrafiło się mu po raz pierwszy. Nie mowa tu o samej burzy, ale o ogóle: tajemnicze zniknięcie Caelus-1, trup kapitana, zaspawanie drzwi na pokładzie Judicatora, dziwne znalezisko... tyle tego, a wciąż dochodzą nowe problemy. Chociażby to, że Francesco oszalał... nie znane są przyczyny, jednak stało się to zaraz po tym, jak samodzielnie udał się na Judicatora by naprawić reaktor. Jest teraz trzymany na pokładzie medycznym i powoli wraca do zdrowia, jednak na razie wciąż bredzi coś o duchach...

Całe szczęście, że Gaius wraz z dwoma kadetami naprawili ten reaktor... Judicator znów funkcjonuje!

Może w końcu się czegoś dowiemy... − rozmyślał kapitan. − Już za długo tkwimy w niewiedzy. Pragnałbym jak najszybciej się dowiedzieć się, co tu jest grane.

A może Marcello już coś wie? W końcu tkwią już tam dosyć długo...

O ile jeszcze żyją.

Westchnął głęboko. Myśli o stracie ludzi, którzy zeszli na powierzchnię Requiem, nie dawała mu spokoju. W końcu to ponad połowa załogi... i większość elity Caelus-2. Jeśli burza ich zabiła, to koniec. Nie zbadają planety, a samo orbitowanie wokół niej nie przyniesie nic. Trinity będzie musiał wrócić na Ziemię, spisując na straty Marcello, Corneliusa i resztę... W końcu zaopatrzenie żywnościowe nie jest nieskończone.

Drayton postanowił, że da im tydzień. Jeśli w przeciągu siedmiu dni nie dadzą znaku życia, zostaną uznani za martwych. Wydaje się to być optymalnym terminem.

Cała nadzieja w końcu burzy piaskowej. To ona zakłóca wszelakie próby nawiązania kontaktu z ekipą na dole, więc jest jeszcze nikła nadzieja, że gdy ta ustanie, Drayton otrzyma od nich jakąś wiadomość.

Jeszcze istnieje kwestia zabrania ich stamtąd. Po burzy będą zapewne przysypani grubą warstwą piasku, więc pojawia się pytanie: jak ich odkopać? Czy to w ogóle możliwe...? Ale coś na pewno da się zrobić. Zresztą... kiedy indziej przyjdzie czas, by o tym myśleć. Najpierw trzeba się dowiedzieć, czy ktokolwiek tam jeszcze żyje.

Pukanie do drzwi wyrwało kapitana z zamyślenia.

− Proszę wejść − powiedział, wyjmując z szafeczki whisky i szklankę.

To był William Bedford. Jeden z ludzi od Marcello. Pozostał na orbicie, by złamać zabezpieczenia głównego komputera na Judicatorze. Powolnym i ostrożnym krokiem wszedł do środka, po czym zasalutował.

− Spocznij, żołnierzu − odparł spokojnym tonem Drayton, nalewając sobie whisky do połowy szklanki. − Co was tu sprowadza?

− Mam kilka dobrych wiadomości − powiedział, splatając ręce z tyłu. − Po pierwsze, jestem bliski odkrycia prawdy o Judicatorze.

Drayton uniósł brew, po czym spojrzał na Willa.

− Więc ile jeszcze czasu jeszcze na to potrzebujesz?

− Niecałą dobę, panie kapitanie − rzekł z przekonaniem. − Gdy już to zrobię, pozyskane dane trafią prosto do pana.

− Dobrze − rzucił niedbale Drayton, co miało być czymś w stylu pochwały. Kapitan wziął niewielki łyk alkoholu, po czym powiedział: − Co jeszcze chcesz mi powiedzieć?

Milczenie ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz