Konoha-gakure

4.2K 238 12
                                    

Ciepłe popołudnie nad wioską ukrytą wśród liści drzew oznajmiało wszystkim nadejście lata. Jasne promienie słońca ogrzewały wszystko i wszystkich pobudzając do dalszego życia. Jedynie mały chłopiec o włosach koloru dojrzałej pszenicy, siedział samotnie na huśtawce pod akademią shinobi. Jego oczy o odcieniu głębi oceanu co chwila ukazywały światu krystaliczne łzy. Dziś znowu, pomimo pięknej pogody i braku wojen ten chłopiec został zwyzywany i pobity przez mieszkańców rodzinnej wioski.

- Czemu..Czemu oni mnie tak nienawidzą? Co takiego zrobiłem, że nazywają mnie demonem?! - Pytał sam siebie szeptem, wpatrując się w rówieśników bawiących się ze sobą jak i z rodzicami. On nie wiedział jak to jest. Nigdy nie miał przyjaciół, a jego rodzice zginęli podczas ataku Kyuubiego na Konohe.

Liczne rany na ciele chłopca dawały o sobie znać. Dreszcze spowodowane bólem co chwile wstrząsały ciałem 6-latka. Nie mógł on jednak iść do szpitala, pielęgniarki nie raz w dość bolesny sposób dawały mu znać, że lepiej by było gdyby uciekł lub po prostu umarł. Zsunął się z huśtawki i kuśtykając na lewą nogę ruszył w kierunku swojego mieszkania. Kierował się tylko pobocznymi uliczkami, alejkami i skrótami ponieważ nie chciał natrafić na żadnego wrogo nastawionego shinobi. Po 10 minutach znalazł się pod zniszczonymi drzwiami, na których wisiała tabliczka z napisem "N.Uzumaki" Wszedł do małej kawalerki i ruszył w stronę łazienki. Szybko wziął zimny prysznic i wąskim korytarzem udał się do kuchni i salonu w jednym. Stara farba odpadała ze ścian, a drewniana podłoga skrzypiała pod jego niewielkim ciężarem. Naruto cicho westchnął i zjadł ramen w pudełku, po czym udał się do sypialni. To jedyne "dobre" pomieszczenie w mieszkaniu. Farba lekko poszarzała lecz trzymała się skrupulatnie murów. Drewniana szafa na ubrania i obok mała komoda na inne przedmioty. Średnie okno i Małe łóżko ze starym materacem. Blondyn cicho ziewnął i położył się na łóżku. Nie trudził się z dezynfekowaniem ran, ponieważ te i tak co rano w magiczny sposób były uleczone już następnego dnia. Ułożył się w miarę wygodnie na łóżku i po chwili zasnął ściskając w drobnych rączkach wisiorek.

Chłopiec całą noc spał niespokojnie i wiercił się na łóżku. Wczesnym rankiem wraz ze wschodem słońca obudził się z przeraźliwym krzykiem. Usiadł niepewnie na łóżku mając przed oczami resztkę nocnego koszmaru. Wstał i umył się zimną wodą, co pozwoliło mu zapomnieć o nocnej marze. Po śniadaniu w postaci miski płatków udał się na jedno z licznych pól treningowych. Dzięki wczesnej godzinie mógł bezproblemowo biec główną ulicą Konohy. Na miejsce dotarł po jakiś 20 minutach, a ponieważ nie znał jeszcze żadnych jusu ćwiczył tylko ciało. Przebiegł parę kółek wokół pola i zaczął starannie wykonywać ćwiczenia. Zaczynając od skłonów i podciągania - kończąc na pompkach. Na tej polance młody Uzumaki spędził prawie cały dzień. Trening był dla niego lepszym wyjściem, niż chodzenie po wiosce, nigdy nie wiedział kiedy jakiś stary pijaczyna lub shinobi przypuści na niego atak. Gdy słońce chyliło się ku ziemi, wstał i truchtem ruszył w stronę domu. Jak zwykle niezmiernie pustego, samotnego azlu.

W drodze do domu chłopiec wstąpił do sklepu po zapas ramenu i chleba, wiedział że w wiosce zawsze go okradali na każdym kroku nie zdziwił się więc, gdy kasjerka w sklepie wpatrywała się w niego z odrazą i nienawiścią. Naruto zakupił najpotrzebniejsze rzeczy, oczywiście odprowadzony okrutnym spojrzeniem szybko wrócił do swojego mieszkania. Młody Uzumaki szybko zjadł kolację oraz wykonał toaletę po czym ułożył się do znu, znów trapiony koszmarami. 

>>.<<

Ohayō

Nie wiem, czy może być >.< Co o tym sądzicie? :)

D.A

Witam, poprawiam, dodaję oraz powracam. 

Czekam na ludzi którzy będą mnie kopać w tyłek i motywować do dalszej pracy.

Bayooo**

Potomek Yondaime (Naruto ff)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz