#3

4.3K 276 14
                                    

Tym razem nawet kurtka Zayna nie przyniosła mi snu. Może dlatego, że schowałam ją w najgłębszej części szafy i starałam się o niej zapomnieć. Bezsennie wpatrywałam się w sufit i próbowałam omijać myśl o Zaynie szerokim łukiem. Jak można się spodziewać, bez skutku.

Pracowałam w pobliskiej kawiarni. Wielu dziewczynom nie podobało się noszenie kusego fartuszka i tylko z jego powodu rezygnowały z pracy. Cóż,zdarzało mi się występować w o wiele bardziej wyzywających ubraniach, więc nie robiło to dla mnie żadnej różnicy.

Już od progu przyklejałam na twarz wystudiowany uśmiech. Wkładałam różowy fartuch, białe zakolanówki i wczepiałam kokardę we włosy. Musiałam wyglądać jak jakaś pieprzona lalka, ale jak już mówiłam, naprawdę niezbyt mnie to obchodziło. Witałam się z klientami zawsze w ten sam sposób, automatycznie zapisywałam zamówienia. To bardzo oczyszczało mój umysł. Nie chodzi nawet oto, że mogłam spokojnie pomyśleć. Najbardziej podobało mi się to, że chociaż przez chwilę mogłam nie myśleć w ogóle. Z jakiegoś powodu odwiedzającym podobały się moje pastelowe włosy i często zostawiali napiwki. Żyć nie umierać.

Dzwoneczek przy drzwiach objawił pojawienie się nowych gości. Paru starszych facetów w garniturach rozsiadło się na wygodnych kanapach pod ścianą. Od razu wyjęli papierosy i zadymili całą kawiarnię.Zacisnęłam mocno usta. Czemu zawsze na mojej zmianie muszą przychodzić takie typki?

-Przepraszam bardzo – rzuciłam ze sztucznym uśmiechem. – Ale tutaj nie wolno palić.

Cztery pary oczu posłały mi zdumione spojrzenie, a potem cała gromada ryknęła śmiechem. No pięknie.

-W takim razie czemu macie popielniczki? – spytał jeden z nich,machając mi przed nosem wspomnianym naczyniem.

-To jest takie magiczne pudełko w którym trzyma się serwetki –uśmiech nawet na chwilę nie zszedł mi z twarzy. Facetowi zrzedła mina, a jego przyjaciele znowu zaczęli się śmiać.

-Kochanie – odezwał się łysy. – Nie możesz nam ten jeden raz odpuścić? Jesteśmy zmęczeni podróżą i tak dalej.

Rzuciłam okiem na innych klientów. Kobieta z małym dzieckiem marszczyła nosi patrzyła z niechęcią na moich rozmówców, starszy pan wcisnął się w najdalszy kąt pomieszczenia i próbował otworzyć okno (którego oczywiście nie dało się otworzyć).

Z nienagannym uśmiechem sięgnęłam po papierosa, który wystawał muz ust. Zanim zdążył zareagować, zgniotłam go w palcach. Mimo że boleśnie poparzył mi palce, niczego nie dałam po sobie poznać.Cała czwórka już otwierała usta, żeby wyrazić swoje oburzenie,kiedy poczułam za sobą czyjąś obecność. Przez ułamek sekundy miałam wrażenie, że mógł być to Zayn, ale było o wiele, wiele gorzej.

-Co tu się wyrabia? – usłyszałam szorstki, chropowaty głos.Przeszły mnie dreszcze. Ostatni raz słyszałam go dwa lata temu przez telefon.

-Ta dziewczynka zabrania nam palić – odparł jeden z siedzących przy stole.

-W takim razie tego nie róbcie.

Zaskoczona odwróciłam głowę. I natychmiast tego pożałowałam.

Wciągu dwóch lat nie zmienił się nawet w najmniejszym stopniu.Wciąż miał to samo uważne, błękitne spojrzenie, zmarszczki wokół oczu i wąskie wargi. I dokładnie ten sam czarny kapelusz.Oto mężczyzna, przez którego wpadłam do podziemnego biznesu.Dzięki któremu miałam tak pokaźną sumę na koncie bankowym i przez którego przejechałam tysiące kilometrów, żeby zacząć odnowa. Clint Waterson ze wszystkich miast i kawiarni na świecie musiał wybrać tą, w której pracowałam ja.

Still Dirty || Zayn Malik (#1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz