Rozdział 100.

3.4K 155 11
                                    


Louis od rana krzątał się po kuchni. Dziś była jego kolej na sprzątanie, co wcale go nie cieszyło, ponieważ tego dnia miał druga rocznice jego związku z Harry'm.
Długo zastanawiał się nad sposobem wykorzystania tej wspanialej okazji. Postanowił, że przygotuje romantyczną kolacje przy świecach, a potem kąpiel z płatkami czerwonych i herbacianych róż. Pomysł nie był bardzo kreatywny, czy też ujmujący serce, ale był prosty. Louis, jeśli chodzi o randki wolał prostotę, estetykę, harmonie.
- Louis, wychodzę do Emily! Nie naróbcie dużego bałaganu! - poinformowała Mary stojąc już w progu. Chłopak tylko westchnął i dalej wyciągał naczynia z środkowej szafki koło zlewu. Kiedy usłyszał dźwięk zamykanych drzwi przypomniał sobie jak wczoraj wieczorem złapał w rękę giętki przedmiot. Nie mógł zobaczyć od razu czym jest niezidentyfikowana rzecz, ale gdy już ujrzał gumową foremkę przeznaczoną do robienia lodu, parsknął śmiechem.
Wyjął wtedy telefon z bluzy, zrobił zdjęcie, po czym wysłał je Harry'emu z dopiskiem "Co powiesz na lody, tatuśku?" Szatyn nie musiał czekać długo na odpowiedź, która pojawiła się kilka sekund później i brzmiała tak "Nalej do tego wody i włóż do lodówki. Wypieprzę cię lodowym kutasem, co ty na to? - H." Chłopak zamrugał dwa razy i uśmiechnął się usatysfakcjonowany.

- Ktoś tu jest napalony. - niebieskooki powiedział sam do siebie czując przyjemne uczucie w podbrzuszu. Zamykając szafkę nalał do gumowej foremki wody i włożył powoli do zamrażarki.

~•~

Długonoga, szczupła brunetka stała przy komodzie ścierając kurz z komody, który zbierał się od prawie tygodnia. Przesuwała każdą ramkę ze zdjęciem swojego syna oraz jego chłopaka, którego darzyła wielką sympatią, aby zetrzeć brud. Przerwała czynność, gdy usłyszała dzwonek oznajmujący, że ma gości.
- Synku! Idź otwórz drzwi, ja mam zajęte ręce! - powiedziała podnosząc głos o ton wyżej, aby Harry mógł ją usłyszeć.

- Już biegnę! - rzeczywiście to robiąc pędził po schodach na dół z włączonym telefonem w ręku, zatrzymał się przy komodzie i odłożył go po to, aby wpuścić do środka gościa i w krótkim czasie dostać się do domu Louisa.

Zamek został otworzony, a klamka naciśnięta bardzo mocnym ruchem. Harry musiał wyjść z domu, bardzo szybko. To wszystko była wina Lou, gdyby nie wysyłał mu zdjęcia foremki do lodowych chujów, kędzierzawy w sekundzie nie wyobrażałby sobie jak sunie lodem po jędrnych pośladkach swojego gorącego, niewinnego chłopaka. Przed drzwiami stała Mary, która trzymała reklamówkę z alkoholem, który kupiła po drodze do ich domu.
- Oh! Harry, witam cię sło... - chłopak zwinnie ją ominął i wyszedł z domu zapominając o wszystkim.

Emily uśmiechnęła się gdy wyjrzała zza progu salonu.

- Cześć Mary. Rozgość się, Harry... Nie muszę ci chyba mówić, gdzie polazł. - odpadła przytulając się do jej smukłego ciała. Kobiety stały przez chwilę w bezruchu, gdy nagle Mary poderwała się z miejsca i chwyciła w swoje szczupłe dłonie telefon Harry'ego.

- EMILY! LAPTOP! KURWA LAPTOP! - krzyknęła podekscytowana i ruszyła do salonu.

~•~

Louis nie czekał długo. Szczerze? To on w ogóle nie czekał na tego napalonego idiotę. Siedział na szarym blacie w kuchni i jadł mini pomidory, a na stole leżała ich kolacja, którą zamówił w restauracji, ale nikt nie musi o tym wiedzieć. Usłyszał tylko dźwięk skrzypiącej drewnianej podłogi. Kilka sekund potem poczuł dużą dłoń w dole pleców.

- Cześć. - gorący oddech owiał jego szyję, a miękkie usta dotknęły opalonej skóry.
- Nie spodziewałem się ciebie tak szybko. Właściwie to... Nie spodziewałem się ciebie przez najbliższe dwie godziny. - odparł niebieskooki odwracając się do Harry'ego.
- Ah, tak? Wiesz, pomimo tego, że mam całkiem spory problem w gaciach mogę sobie wrócić do domu i... - nie dokończył, został uciszony pocałunkiem. Louis przyciągnął go nogami do siebie jeszcze bliżej robiąc malutką malinkę na jego prawym obojczyku. Uśmiechnął się pokazując szereg swoich białych ząbków.
- Wyliże cię, a potem będę cię pieprzył - Harry otarł się o jego nabrzmiałego kutasa. Spojrzał w dół i pokręcił w niezadowoleniu głową - Masz na sobie za dużo ubrań, księżniczko... - powiedział wsuwając palce pod brązowe dresy Lou.

Larry Shippers as Parents | PLWhere stories live. Discover now