Rozdział XXIII

15 2 0
                                    

Elizabeth


Święta w Portland są cudowne. Nie mam pojęcia czy to kwestia otoczenia, czy tego, że w końcu znalazłam swoje miejsce i mam obok siebie najwspanialszego człowieka na ziemi.

Kłótnia w moim domu dała upust wszystkim emocjom i teraz staramy się wszystko wspólnie poukładać. David jest czuły i kochający.

Często odwiedzamy Richarda i kocham go jak własnego dziadka, którego nigdy nie miałam. Żałuję, że nie poznam Kate, ale wiem, że na pewno była cudowną osobą. Wiem, że nikt inny nie mógł lepiej nauczyć Davida miłości niż ta kobieta.

Mój ukochany porozumiał się z Victorią, ale mimo to spotykamy się coraz rzadziej. Jej związek z Jackiem ograniczył ją do tego stopnia, że nawet każdą przerwę spędzamy osobno. Nie mam pojęcia, dlaczego tak się zachowuje i czemu nie chce spędzić ze mną choćby chwili. Brakuje mi jej.

Moja matka w końcu się uspokoiła, nadal wyjeżdża i zachowuje się jak dawniej, ale nie wtrąca się w moje życie uczuciowe. Temat mojego związku omija szerokim łukiem, nie chce wspólnych obiadków, ale akceptuje to, że David jest w moim życiu istotny.

Ojciec to ewenement. Nigdy nie spodziewałabym się, że uda mi się znów z nim porozumieć, ale proszę! Cuda się zdarzają. Czasami zabiera mnie na miasto albo odwiedza w domu, kiedy matki nie ma. Unikamy niewygodnego tematu jakim jest nasza burzliwa przeszłość, ale wiem, że kiedyś do niego dojdziemy. Potrzebuję czasu.

Moja znajomość z chłopakiem, który na początku wydawał mi się totalnym dupkiem zapoczątkowała wszystkie pozytywne zmiany w moim życiu i jestem za niego wdzięczna.

Gdyby ktoś stanął przede mną cztery miesiące temu i powiedział mi o tym wszystkim, co teraz się dzieje, na pewno bym go wyśmiała.

- Jak tu pięknie!

Od piętnastu minut zachwycam się kolorowo ubranymi drzewkami. David marudzi, żebyśmy w końcu poszli coś zjeść, ale nie mogę napatrzeć się na te wszystkie pięknie ubrane stoiska. Zjadłabym wszystko, bo wszystko pachnie i wygląda wybornie!

Mój chłopak robi mi zdjęcie, gdy zachwycam się największą choinką stojącą w samym centrum, a ja wyrywam mu telefon z ręki i zmuszam do wspólnej fotografii.

- Może zrobić wam zdjęcie? – Pyta przechodząca obok nas dziewczyna.

- Jasne! Byłoby super.

- Skoro muszę. – Mamrocze niezadowolony.

Stajemy przed drzewem i kiedy myślę, że David zbiera się by mnie objąć topię się w jego ramionach a on bierze mnie na ręce. Czapka, którą mam na głowie zsuwa mi się lekko na oczy i śmieję się głośno, a on mi wtóruje.

- To miało być ładne zdjęcie! – Wierzgam się w jego objęciach, a on mnie całuje.

Dziewczyna robiąca za fotografa śmieje się z nami i kiedy odsuwam czapkę z oczu widzę, że nadal robi zdjęcia. Podnoszę się lekko i zmuszam Davida by przyłożył czoło do mojego i spojrzał mi prosto w oczy.

- Piękna z was para! – Zachwyca się przeglądając zdjęcia, które nam zrobiła.

- Wiem. – Odpowiedział David, a ona zmierzyła go wzrokiem.

Sposób w jaki to zrobiła mi się nie spodobał, ale postanowiłam to zignorować.

- Jesteś bardzo pewny siebie. – Kokietuje go, a mi coraz bardziej się to nie podoba.

- To jedna z jego licznych zalet. – Przyciągam go i całuję lekko w usta, po czym spoglądam na nią.

Dziewczyna chyba zrozumiała moją aluzję i pożegnała się z nami od razu.

Paper Memories [In the arms of danger]Where stories live. Discover now