Rozdział 21

322 11 56
                                    

Gdy szłam w poniedziałek do szkoły czułam  jakąś nie wyjaśnioną ekscytację. Przy drzwiach zauważylam Roxane, która szybko mnie znalazła i pomachała do mnie.

Pocałowałyśmy się lekko na powitanie a potem trzymając się za ręce skierowałyśmy do środka. Widziałam na jej twarzy zniecierpliwienie i ciekawość, bo wcześniej napisałam jej jedynie, że reakcja jest pozytywna. 

- Spokojnie, jest wsumie dobrze, gadałam z Vincentem, powiedział, że mam cię zaprosić na kolację żebyś poznała wszystkich. Wlaściwie nie wiem czy resztą już wie czy nie. Chyba najchętniej zostawiłabym to Vince'owi.

Roxane uśmiechnęła się lekko

- Mam się wystroić?

To brzmiało jak żart jednak słyszalam w tym lekkie poddenerwowanie. Wzruszyłam lekko ramionami.

- Wsumie to nie wiem, może spróbuj założyć coś co będzie pozowało na obie okazję. Może jakaś lekką sukienka czy coś. Nie wiem wlaściwie. Ja chyba założę kombinezon.

Widziałam jak Jason podchodzi do nas powoli rozglądając się wcześniej dookoła, na Jago twarzy była jakaś złość, której nie rozumiałam.

- Możemy porozmawiać - jego ton zdawał się na siłę spokojny, tak jakby miał zraz zacząć krzyczeć, ale powstrzymywał się przed tym.

Skinęłam głową i poszłam za nim z Roxane trzymającą mnie za rękę na co Jason zgrzytnął zębami.

- Możemy porozmawiać SAMI?

- Okey - Powiedziałam trochę niepewnym tonem. Roxane niechętnie puścila mnie, ale przez całą resztę drogi odprowadzała mnie spojrzeniem.

Wcale nie poszliśmy do łazienki w której zwykle siedzieliśmy. Jason poprowadził mnie do jakiegoś bocznego wyjścia o którym wcześniej nie wiedziełam. Po chwili zrozumiałam, że próbuje wyprowadzić mnie że szkoły.

- Jason, o co chodzi? Nie będę opuszczać przez ciebie lekcji, tylko dlatego, że masz jakieś widzimisię.

Jason potarł ręką włosy i westchnął. Przez chwilę miałam wrażenie, że zastanawia się co powiedzieć.

- Potrzebuję twojej pomocy. - Uniosłam brwi - Matka, znowu się nawaliła, siedzi na komisariacie. Ogólnie to miałbym to w dupie, ale zadzwonili do mnie i chcą się dowiedzieć kto się mną zajmuje. Z ojcem jak zwykle nie ma kontaktu, więc muszę zapłacić kaucję, żeby nie wzięli mnie na pogotowie opiekuńcze.

- I pomyślałeś, że to właśnie ja będę miała kilka tysięcy na zbyciu?

- Przecież jesteś bogata.

Pokręcilam głową.

- Moi bracia są, nie ja. Ja mam co najwyżej jakieś oszczędności po mamie, ale one nawet nie są w euro tylko w złotówkach, bo nie miałam jeszcze czasu ani głowy żeby je zamienić. Moi bracia pewnie mi kupią co będę chciała, ale raczej nie zapłacą od tak za kaucję osoby której ani oni nie znają, ani ja nie powinnam mieć o niej żadnego pojęcia.

Ramiona Jasona opadły nieco.

- Proszę pojedź ze mną chociaż. Jesteś mądra, może coś wymyślisz, a ja naprawdę, nie chcę zostać z tym wszystkim sam. - widziałam zmęczenie na jego twarzy. I ból, że osoba która powinna go wspieać jedynie przysparza problemów.

- Dobra, czekaj napiszę do Roxane... i powinnam napisać coś do braci, bo zaraz pewnie uznają, że mnie porwali czy coś w tym stylu. - wyciągnęlam telefon a moje palce zwisły nad klawiaturą - jak w ogóle zamierzasz się tam dostać? 

Nowa Rodzina MonetWhere stories live. Discover now