14

298 27 40
                                    

Pov: Kazuo

Po męczącej nocy obudziłem się sam w łóżku. Jak zwykle było dosyć późno - 11.04. Tylko ja mam talent do tak późnego wstawania...

Wstałem do siadu i otarłem zmęczoną twarz, po czym głośno westchnąłem.

Zastanawiam się, jakim cudem plan Akihito zadziałał... Przecież ten pomysł był do bani! Ale Hitoshiemu najwidoczniej się podobał... Cholera, co jak przebieranie się w dziwne stroje stanie się moją codziennością? Przecież mamy jeszcze trzy inne stroje... Nie, nie zgadzam się na to!

Byłem pogrążony w swoich myślach, gdy do pokoju nagle wbiegł Hitoshi, jakby ktoś go gonił.

- Um... Wszystko okej?... - Spytałem, ze zdziwieniem wpatrując się w dyszącego faceta.

- Sory, biegłem po schodach. - Powiedział, próbując uspokoić oddech.

- Myślałem, że jaki szef mafii powinieneś mieć dosyć dobrą kondycję. - Zaśmiałem się.

- Oj już... Nie czepiają się. - Powiedział, podchodząc do mnie dalej siedzącego w łóżku. - Dawno nie byłem na żadnej misji, to dlatego. - Tłumaczył, zatrzymując się przez łóżkiem. - Czekaj, chciałem coś mówić... - Mruknął. - A właśnie! Bardzo jesteś głodny?

- W zasadzie to w ogóle... - Stwierdziłem, patrząc się na Hitoshiego jak na idiotę. - A czemu pytasz?

- To świetnie! - Klasnął w dłonie zadowolony. - Spiesz się, jedziemy na zakupy. - Chwycił mój nadgarstek, po czym pociągnął mnie w swoją stronę, tym samym zmuszając mnie do wstania.

- Co? Na zakupy? Po co? - Pytałem zdezorientowany, gdy Hitoshi ciągnął mnie w stronę garderoby.

- Po prostu się ubierz, potem się dowiesz. - Odpowiedział, stawiając mnie przed małym pomieszczeniem pełnym ubrań.

Hitoshi odszedł i usiadł na łóżku, gdy ja ze zdezorientowaniem szukałem ubrań do wyjścia. Wybrałem czarną koszulkę, fioletową bluzę z białym motylem na środku i czarne, luźne dżinsy.

Wszedłem do łazienki i ubrałem się w to co sobie znalazłem, po czym spojrzałem na swoje odbicie w lustrze.

Na mojej szyi widniały fioletowe ślady, jednak mimo tego i blizny na twarzy ciągnącej się od czoła aż po kącik ust... O dziwo wyglądałem dobrze, a to nie zdarza się zbyt często... Z zadowoleniem wyszedłem z łazienki.

- Hitoshi, myślisz, że Akihito mógłby mieć jakiś podkład? - Spytałem, podchodząc do faceta zajętego swoim telefonem.

- Po co ci podkład? - Zapytał, wstając i odkładając telefon do kieszeni. Wskazałem na malinki widniejące na mojej szyi. - Po co chcesz je zakrywać? - Prychnął. - Niech ludzie wiedzą, że nie warto do ciebie podbijać. - Powiedział. Gdy przechodził obok mnie, chwycił moją talię i przybliżył się do mnie. Pocałował czubek głowy zdezorientowanego i zdziwionego mnie. - Niech ludzie wiedzą, że zabije każdego, kto odważy się położyć na tobie swoje brudne łapska. - Wyszeptał.

Chwilę staliśmy w przyjemnej dla nas obu ciszy, po czym Hitoshi z westchnieniem puścił mnie i ruszył w stronę drzwi.

- Chodź już, im szybciej będziemy, tym więcej będziemy mieli czasu. - Pospieszył mnie gestem ręki.

Poszedłem za nim, po czym razem zeszliśmy do salonu w którym o dziwo nikogo nie było, a następnie po ubraniu butów weszliśmy do garażu.

Stały w nim dwa samochody, dwa motory oraz jeden cross.

- Wsiadaj. - Rozkazał, otwierając drzwi do czarnego mercedesa.

Wsiadłem z niepewnością, a zaraz za mną wsiadł Hitoshi.

Nie Bój Się 𝐼𝐼 /𝓑𝓸𝔂𝓼 𝓵𝓸𝓿𝓮\Where stories live. Discover now