Rozdział VI

1.8K 96 54
                                    

Eleanor

Stał tam. I czekał na mnie.

Ubrany jak zwykle w swój nienaganny garnitur, wpatrywał się we mnie, jak w prawdziwy diament. Lecz ja nie czułam nic. Ciarek, dreszczu, pocieszenia na jego widok.

Została mi ta pustka, która pojawiła się dokładnie trzy lata temu, kiedy pozwolił mi odejść. Ja naprawdę go kochałam, i chociaż rozumiałam jego decyzję, moje serce dalej nie potrafiło już tak lgnąć do niego, jak kiedyś. Może gdzieś daleko w mojej głowie, dalej darzyłam go miłością, ale już nie umiałam tego wyrazić.

Te trzy lata rozłąki, były dla mnie jak piekło. Życie daleko od rodziny, od osób, które kocham, okazało się najgorszym okresem. I bywały dnie, w których byłam szczęśliwa, to i tak potem znowu uciekałam do pokoju pogrążonego w ciemności, aby wylewać łzy.

Francesco przez ten czas był przy mnie i mnie wspierał. Tęsknota za Calebem niszczyła mnie do tego stopnia, że miewałam okropne bóle głowy, czy koszmary. Skrzywdził mnie tym, że nawet raz się nie odezwał. Nie odpisał na żaden list. A przecież mówił, że tak bardzo mnie kocha...

Długo nie mogłam dojść do siebie, ale w końcu zrozumiałam, że mój wyjazd był konieczny. Nie wiedziałam, co się działo przez ten czas w Nowym Jorku, bo zabroniono mnie o tym informować. Po części plan wypalił. Caleb obiecał, że tutaj Giorgio mnie nie znajdzie i miał racje. Ale w jednym się mylił – nie było mi tu tak dobrze. Może i miałam dobrą ochronę, miałam gosposie i piękne widoki, ale brakowało mi rodziny i jego.

Giovani natomiast nie złamał ani jednej zasady, wyznaczonej przez Caleba. Nie zrobił mi krzywdy, nie zrobił nic, czego bym nie chciała. Ale przez ostatni rok, zbliżyłam się do niego. Pomagał mi, spędzał ze mną czas, a pewnego dnia...

Pozwoliłam mu się dotknąć i przytulić.

Wtedy pamiętam, że byłam w totalnej rozsypce. Miałam sen, w którym razem z moim mężem, mieliśmy dzieci. Niby zwykły sen, jednak coś się wtedy ze mną działo. Poruszył mnie. Obudziłam się w nocy i dostałam ataku paniki. Nienawidziłam Caleba. Nienawidziłam go i kochałam jednocześnie, a ten sen tylko mi przypomniał o tym, jak cholernie za nim tęsknię. Nie mogłam się uspokoić – płakałam jak dziecko, dusząc się własnymi łzami. Gorączka dopadła mnie znienacka. Wtedy Francesco był przy mnie. Przybiegł do mnie od razu po tym, jak o moim stanie poinformował go mój ochroniarz i został ze mną całą noc. Potrzebowałam wsparcia i kogoś, kto mi je da. Francesco nie pytał o to, co się stało. Nie pytał też wtedy, gdy po prostu wstałam z łóżka na drżących nogach i przylgnęłam do jego torsu. On po prostu milczał i odwzajemnił mój gest, pozwalając mi na wypłakanie się w jego ramionach.

Ale to był jeden raz. Nigdy więcej mnie nie dotknął, a ja o to nie prosiłam.

Po tych trzech latach, gdy to upadałam i podnosiłam się o własnych siłach, nauczyłam się jednego – aby nie dać się ponieść emocjom. Aby mimo bólu i rozpaczy, iść dalej i walczyć z przeszkodami. Teraz nie czułam już nic. Na razie.

Spędziłam tyle miesięcy w willi Giovaniego. Stałam się inną wersją siebie. Nie tylko odważną i wciąż pewną siebie Eleanor z Bostonu. Teraz jestem kimś, kogo nawet tak silne uczucie, jakim darzyłam Caleba Torrance'a nie złamie.

Po informacji od ludzi Torrance'a i Giovaniego o tym, że wkrótce miałam wrócić do Nowego Jorku, postawiłam sobie cel; uwolnić się z przytłaczającej klatki Caleba i nie myśleć o tym, co nas kiedyś łączyło. Nie chciałam mu od razu wybaczać. Nie po tym, co zrobił. A zrobił wiele złego. Zamierzałam zapomnieć o miłości, jaka między nami była i skupić się na sobie.

THE KING - Mafia Life #2 || 18+Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ